Edukacja zdrowotna? I znowu zwyciężyła plemienna polityka [OPINIA]

Do 25 września, czyli do momentu, gdy można się wypisać z zajęć edukacji zdrowotnej, zostało jeszcze kilkanaście dni, ale już - bez ryzyka wielkiego błędu - można powiedzieć, że przedmiot zostanie zignorowany. A to oznacza, że znowu dzieci i młodzież oraz ich dobro przegrały z polityką - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.

Protest przeciwko edukacji zdrowotnejProtest przeciwko edukacji zdrowotnej
Źródło zdjęć: © East News | Karol Makurat/REPORTER
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Obawiam się, choć oczywiście pełnych danych jeszcze nie ma, że wprowadzenie edukacji zdrowotnej do polskich szkół zakończy się porażką. MEN za kilka tygodni poda dane, które uświadomią, że ogromna część polskich dzieci i młodzieży, choć mówimy o lekcjach naprawdę ważnych, na nie nie chodzi, a projekt nie okazał się sukcesem. Jest jasne, że wtedy przeciwnicy edukacji zdrowotnej otrąbią sukces, a ci wszyscy, którzy przekonują, że laicyzacji w Polsce nie ma, oznajmią, że to dowód na potęgę Kościoła oraz wartości rodzinnych i chrześcijańskich. I nawet jeśli prawdziwe powody owej porażki EZ są inne, to w naszej opartej o nieustanne histerie moralne debacie publicznej, nie będzie to miało najmniejszego znaczenia, bo nie liczą się (w całej dyskusji o edukacji zdrowotnej też nie mają one znaczenia) fakty, ale narracje i skuteczne wywoływanie skrajnych emocji.

I to się w tej sprawie - części radykalnej prawicy, a potem Kościołowi hierarchicznemu - udało. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że to siła wartości rodzinnych czy przywiązanie do Kościoła są głównym powodem już dostrzegalnej (obym się mylił) porażki programu edukacji zdrowotnej. Prawdziwe powody są o wiele prostsze i bardziej prozaiczne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"I dobrze". Mówi, dlaczego zniknął Hołownia

Prozaiczne powody?

Pierwszym jest fakt, że jak każde lekcje nieobowiązkowe, te odbywają się na pierwszych i ostatnich lekcjach (często na ósmej czy dziewiątej, a niekiedy zerowej), co oznacza, że chodzić na nie chcą tylko bohaterowie. Inni, nawet jeśli lekcje są w lepszych godzinach (co w większych placówkach, a od lat przekonują się o tym także katecheci, wcale nie jest proste), zwyczajnie kalkulują, czy opłaca się im mieć jedną godzinę więcej, czy jednak lepiej mieć wolne. Efekt tej kalkulacji jest dość oczywisty dla każdego, kto pamięta, jak sam był młody, i każdego, kto ma dzieci.

Drugi powód jest zaś już bardziej skomplikowany. Tak się składa, że od jakiegoś czasu funkcjonuje w różnych bańkach internetowych, i wciąż mam znajomych po bardzo różnych stronach sceny politycznej. A to sprawia, że nie tylko widzę, co znajduje się na rozmaitych profilach FB, ale też dostaję informacje od ludzi, którzy obrywają z różnych stron. I co widzę? Otóż ogromną histerię moralną, która - jak każda histeria - przekształca się w werbalną albo psychiczną przemoc. W efekcie ktoś słyszy od teściowej (albo mamy), że jak "zapisze dzieci na deprawację", to popamięta i nie będzie już miał kontaktu z babcią swoich dzieci. Inni, na przykład nauczyciele (a mam takie informacje z pierwszej ręki), którzy dostali zadanie prowadzenia swoich lekcji, dowiadują się od proboszcza czy aktywnych parafian, że są "szatanami", "lewakami", a niekiedy są piętnowani z ambony. To oczywiście w Warszawie czy Wrocławiu nie ma większego znaczenia, ale w mniejszych miejscowościach na Podkarpaciu czy Podlasiu może mieć potężne znaczenie społeczne.

I nie, nie ma to nic wspólnego z obroną wartości, bo przemoc nie może być elementem takiej walki, ale też dlatego, że jeśli rodzice obawiają się, że nauczyciel będzie uczył ich dzieci niezgodnie z ich wartościami, to lepiej, żeby nie zmuszać do rezygnacji z prowadzenia tych lekcji nauczycieli, którzy do kościoła chodzą… To jest - nawet z perspektywy przeciwników tych zajęć - strzelanie sobie w kolano albo… pokazywanie, że wcale nie o troskę o dzieci, ale o zaznaczenie strefy wpływów tu chodzi.

Te dwie przyczyny wypisywania dzieci i młodzieży w edukacji zdrowotnej są jednak w istocie jedynie skutkiem decyzji politycznych, które przyczyniły się do porażki programu, który miał i nadal ma ogromny pozytywny potencjał. U podstaw jego porażki leżą dwie decyzje, które zostały podjęte przez dwie strony sporu politycznego. Wszystko zaczęło się od tego, że na początku medialni harcownicy obu stron zaczęli przekonywać, że ten program ma znaczenie światopoglądowe.

Lewica i strona liberalna, choćby na łamach "Newsweeka", budowała narrację, że MEN znalazł świetny sposób, by "oszukać" prawą stronę, by ją zwieść i doprowadzić do niewielkiego, ale realnego zwycięstwa w wojnie kultur, a strona prawa (choćby w Ordo Iuris) od razu, gdy zobaczyła słowo seks, zrozumiała, że to jest świetny model na zrobienie emocjonalnej histerii i wzmocnienie swoich wpływów po prawej stronie.

Kto zbudował moralną histerię

Jeśli ktoś w tym pierwszym sporze zwyciężył, to strona prawa, bo jej udało się zbudować skutecznie histerie moralną, wciągnąć w nią - kompletnie wbrew najgłębszym interesom Kościoła - biskupów i polityków, a nawet wyprowadzić na ulice ludzi. A na końcu tej akcji była - motywowana czysto wyborczo - decyzja Donalda Tuska, by uczynić edukację zdrowotną przedmiotem nieobowiązkowym. Ta decyzja premiera była - by posłużyć się słynnym cytatem - "gorzej niż zbrodnią, bo błędem". To ona sprawiła, że przeciwnicy edukacji zdrowotnej złapali wiatr w żagle i zrozumieli, że na tym temacie mogą sporo uzyskać. I teraz, dopóki będą mogli (jak każda histeria moralna i ta przeminie) będą grali tym tematem. Koalicja rządząca zaś nic z tego nie ma, bo kandydat, dla którego ową decyzję podjęto, przegrał wybory.

Cenę zaś za te polityczne ustępstwo poniosą dzieci i młodzież. Edukacja zdrowotna naprawdę odpowiada na istotne potrzeby młodych, trafnie diagnozuje główne pola problemów zdrowotnych, a do tego jest istotnym czynnikiem prewencyjnym. Tyle że żeby realnie oddziaływać, ten przedmiot powinien być obowiązkowy. Nie ma innego sposobu niż obowiązkowość tego przedmiotu, by dotrzeć z nim do wszystkich realnie zagrożonych, by objąć nim tych, którzy naprawdę tego potrzebują. Nieobowiązkowość edukacji zdrowotnej czyni ją nieskuteczną.

I nie dajmy się zwieść zapewnieniom, że to się zmieni, że za rok czy dwa przedmiot ten będzie obowiązkowy. Nie będzie, bo po pierwsze jego przeciwnicy dostali jasny sygnał, że histeria moralna w tej sprawie jest skutecznym modelem nacisku, a premier nie będzie za tę sprawę umierał. A dodatkowo za rok będzie o rok bliżej do wyborów i żaden polityk nie będzie podejmował decyzji, które będą mu mogły zaszkodzić w kluczowej dla wszystkich formacji elekcji. Realną edukację zdrowotną jako przedmiot obowiązkowy, korzystny dla dzieci, można było wprowadzić teraz, a skoro z przyczyn czysto politycznych zaprzepaszczono tę możliwość, to szybko kolejna taka okazja nie nadejdzie, a edukacja zdrowotna będzie traktowana tak jak przez lata traktowany był WDŻ, czyli jako przedmiot nie tyle nawet drugiej, ile trzeciej kategorii.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Źródło artykułu: WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Putin pewny siebie. Twarde stanowisko Kremla
Putin pewny siebie. Twarde stanowisko Kremla
Tragedia w Egipcie. Nie żyje Polak
Tragedia w Egipcie. Nie żyje Polak
Akcja WOPR we Wrocławiu. Podejrzana substancja na Odrze
Akcja WOPR we Wrocławiu. Podejrzana substancja na Odrze
Dwa dni w szczelinie na 16 cm. Dramatyczna akcja ratunkowa w Czechach
Dwa dni w szczelinie na 16 cm. Dramatyczna akcja ratunkowa w Czechach
Ukraiński wywiad zaskakuje Moskwę. "Odpowiedzialność jest nieunikniona”
Ukraiński wywiad zaskakuje Moskwę. "Odpowiedzialność jest nieunikniona”
Mówi o "umizgach" PO do Konfederacji. "My to wiemy"
Mówi o "umizgach" PO do Konfederacji. "My to wiemy"
Strzelanina w Jerozolimie. Zabici i wielu rannych
Strzelanina w Jerozolimie. Zabici i wielu rannych
Od lat jeździł bolidem po autostradzie. W końcu został zatrzymany
Od lat jeździł bolidem po autostradzie. W końcu został zatrzymany
Prezydent zawetował ustawę ws. ochrony Ukraińców. Dworczyk: Nie dziwi mnie to
Prezydent zawetował ustawę ws. ochrony Ukraińców. Dworczyk: Nie dziwi mnie to
Bielan o żonie wicepremiera. Ostre słowa ws. Applebaum i Sikorskiego
Bielan o żonie wicepremiera. Ostre słowa ws. Applebaum i Sikorskiego
Kontrowersyjny plan Egiptu.  Budują kurort na Górze Synaj
Kontrowersyjny plan Egiptu. Budują kurort na Górze Synaj
Białorusin zatrzymany w luksusowym apartamentowcu. Ścigany od miesięcy
Białorusin zatrzymany w luksusowym apartamentowcu. Ścigany od miesięcy