Bomba była w paczce. "Walczą o życie"
31-letnia pani Ula z Siecieborzyc i jej dwójka dzieci zostały bardzo poważnie ranne w wyniku eksplozji bomby. Kobieta straciła rękę, może stracić wzrok. W serwisie zrzutka.pl trwa zbiórka pieniędzy na remont domu, zniszczonego przez wybuch i rehabilitację kobiety oraz jej córki i syna.
21.12.2022 | aktual.: 21.12.2022 18:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Ula i jej córka przeszły wielogodzinną operację ratującą życie (jedną z wielu, jaka ją czeka) i pod opieką lekarzy walczą o życie. Syn, również w szpitalu, czeka na powrót mamy" - czytamy w serwisie zrzutka.pl.
Organizator akcji informuje, że zebrane w ten sposób pieniądze trafią na konto najbliższej rodziny poszkodowanych w wybuchu paczki osób, która zamierza przeznaczyć je na remont domu i późniejszą rehabilitację 31-latki i jej dzieci.
Do środowego popołudnia zbiórkę wsparło kilkaset osób. Udało się zebrać ponad 40 tys. osób (tu link do zbiórki).
Bomba w paczce w Siecieborzycach
W poniedziałek rano przed domem pani Uli ktoś zostawił paczkę. Trzyletni syn kobiety chwycił ją i wniósł do domu. Razem z mamą zanieśli ją do kuchni.
Gdy kobieta razem z siedmioletnią córką zaczęła rozpakowywać znalezisko, doszło do silnej eksplozji. Dziesiątki odłamków poraniły kobietę i jej dzieci.
Ranna kobieta, z zawodu nauczycielka, została zabrana do szpitala w Zielonej Górze przez śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i od razu trafiła na salę operacyjną. Jej dzieci do tego samego szpitala przewieziono karetkami. 31-latka była operowana przez osiem godzin. Na skutek wybuchu straciła prawą dłoń, istnieje także obawa, że nie będzie widzieć. Ponadto doznała wielu innych obrażeń. W jej ciało wbiło się wiele metalowych odłamków, które lekarze musieli usunąć podczas operacji.
7-latka również przeszła poważną operację. Dziewczynka trafiła do szpitala z otwartymi złamaniami prawej ręki oraz wieloma ranami od odłamków. 3-letni chłopczyk jest po zabiegu usunięcia wielu odłamków, które poraniły mu plecy.
Rzeczniczka prasowa zielonogórskiego szpitala Sylwia Malcher-Nowak poinformowała, w środę, że stan zdrowia matki i dwojga jej dzieci jest stabilny, dzieci zostały wybudzone ze śpiączki i są przytomne.
Śledztwo w sprawie prokuratura prowadzi pod kątem usiłowania zabójstwa wielu osób.