Wybranowski: "Jak pies z kotem - czyli Zjednoczonej Prawicy ciąg dalszy" [OPINIA]
Jeden z najważniejszych dla wyborców prawicy pomysłów – reforma wymiaru sprawiedliwości – najprawdopodobniej zostanie odłożony ad acta. Złagodzone zostaną też plany dekoncentracji mediów. Co jeszcze nas czeka w najbliższej politycznej polskiej przyszłości?
Koalicja PiS z Solidarną Polską i Porozumieniem Jarosława Gowina przeszła cało przez najpoważniejszy dotąd kryzys w sojuszu. Lecz tarcia między ugrupowaniami powodują, że jeden z najważniejszych dla wyborców prawicy pomysłów – reforma wymiaru sprawiedliwości – najprawdopodobniej zostanie odłożony ad acta albo będzie też znacznie mniej radykalny niż zakładano. Mniej miejsca będzie też na ”kontrrewolucję światopoglądową”.
Gdy pojawiły się nieoficjalne informacje (podsycane przez polityków Zjednoczonej Prawicy), że Jarosław Kaczyński wejdzie do rządu Mateusza Morawieckiego, obejmując fotel wicepremiera oraz szefa Komitetu Spraw Wewnętrznych, Sprawiedliwości i Obrony Narodowej - co wciąż nie jest przesądzone - część z ministrów obecnego gabinetu zaczęła kolportować żart: ”Jaki będzie natychmiastowy efekt wejścia lidera PiS do rządu? To proste, Ziobro zacznie przychodzić na posiedzenia Rady Ministrów”.
Jest w tym drugie dno. Po pierwsze rzeczywiście minister sprawiedliwości rzadko pojawiał się dotąd na rządowych nasiadówkach, próbując być sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem, a po drugie cała anegdotka pokazuje, jak mocno konflikt między poszczególnymi koalicjantami wpływał na relacje i de facto pracę rządu.
Sytuacja w koalicji Zjednoczonej Prawicy i umiarkowanie ciepłe relacje na linii Nowogrodzka – Pałac Prezydencki powodują, że PiS najprawdopodobniej, tak przynajmniej dziś mówi się w gronie koalicjantów, mimo medialnych deklaracji i wpisania tego do grona pomysłów legislacyjnych przewidzianych w ”jesiennej ofensywie” nie może być pewny realizacji jednego ze swoich najważniejszych projektów.
Chodzi o kolejne propozycje ustaw mających reformować wymiar sprawiedliwości.
Wewnątrz koalicji mówi się, że "zmieniła się perspektywa” i nie ma już szans wypracowania sensownego kompromisu między obozem Ziobry i kojarzoną z nim Małgorzatą Manowską (prezesem Sądu Najwyższego), obozem prezydenta Andrzeja Dudy i środowiskiem ”krakowskich prawników” oraz obozem Nowogrodzkiej (mówi się też tu o części środowiska prawniczego kojarzonego z prezesem TK Julią Przyłębską).
Nie jest tez zaskoczeniem fakt, że ziobryści mogą zostać odsunięci od głównych prac nad projektem ustawy dekoncentracyjnej. Choć to aktywiści partii Ziobry chętnie brylują w mediach, mówiąc o "repolonizacji mediów”, za prace nad projektem prawdopodobnie będzie odpowiadał wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński, który analizował warianty prawne dekoncentracji kapitału w mediach już w poprzedniej kadencji.
Czy będąc wicepremierem – jeżeli tak faktycznie się stanie – Jarosław Kaczyński nieformalnie zastąpi Mateusza Morawieckiego? Dla lidera PiS, czego nie ukrywają jego współpracownicy, najważniejsze nadal będzie kierowanie partią i koalicją, można więc założyć, że więcej będzie przebywał na Nowogrodzkiej niż na Alejach Ujazdowskich. Kaczyński zdejmie częściowo z Morawieckiego obowiązek rozwiązywania wewnątrzrządowych sporów, ale nie wyręczy go w sprawach podstawowych.
Nie oznacza to też bynajmniej bezwzględnego wotum zaufania dla Morawieckiego, raczej możliwość bezpośredniej analizy i kontroli sposobu funkcjonowania mającego coraz większe apetyty polityczne Morawieckiego.
Podpisanie nowej umowy koalicyjnej między PiS, Solidarną Polską a Porozumieniem Jarosława Gowina zamyka - drugi już w ostatnim półroczu - konflikt między koalicjantami, który omal nie wywrócił obozu rządzącego.
Dla koalicjantów PiS najważniejsze zapisy to te gwarantujące im możliwość wspólnego startu w kolejnych wyborach samorządowych, europarlamentarnych i parlamentarnych – dają bowiem im szansę na przetrwanie i budowę własnego zaplecza w oczekiwaniu na ewentualny rozpad PiS. Wiara w trwałość obozu z udziałem z jednej strony Gowina, z drugiej Ziobry jest bowiem złudna. Konflikt w koalicji został przyciszony, ale nie wygasł, a koalicjantów coraz bardziej łączy – jak to określił w 2003 r. ówczesny premier Leszek Miller mówiąc o swoich relacjach z Aleksandrem Kwaśniewskim – szorstka męska przyjaźń.
Wojciech Wybranowski dla WP Opinie