Wybranowski: "Jak Gowin z Emilewicz - czyli o przegranych i wygranych w Zjednoczonej Prawicy" [OPINIA]
Największych wygranych i największych przegranych kryzysu w Zjednoczonej Prawicy (oraz burzy wokół rekonstrukcji rządu) trzeba szukać w marginalnym Porozumieniu Jarosława Gowina. Szef rządu Mateusz Morawiecki wychodzi z awantury z tarczą, Zbigniew Ziobro dostał kilka mocnych ciosów, ale jeszcze nie schodzi z ringu.
06.10.2020 16:41
Zaprzysiężenie "nowego” rządu Mateusza Morawieckiego mamy już za sobą. Kto wygrał, a kto przegrał na rządowej zmianie stołków i awanturze w Zjednoczonej Prawicy?
Przez ostatnie kilka miesięcy wyglądało na to, że nadszedł koniec politycznej kariery Jarosława Gowina. Kiedy na początku kwietnia Gowin w proteście przeciw planom przeprowadzenia wyborów prezydenckich drogą korespondencyjną ogłosił, że odchodzi z rządu, więcej – zaczął flirtować z opozycyjnymi ugrupowaniami szukając tzw. "nowego otwarcia” – wśród działaczy i sympatyków Zjednoczonej Prawicy stawiano na nim przysłowiowy krzyżyk.
Znany polski pisarz Rafał Dębski w jednym ze swoim komentarzy określał go nawet jako pozornie niegroźnego starszego pana, który w laseczce nosi szpadę i kompulsywnie od czasu do czasu wbija ją komuś w plecy, aż w końcu wbił ją sam sobie. Był to czas, gdy Gowin przegrywał wszystko, nie tylko rządowe stanowisko, ale i poparcie we własnej partii, terenowi działacze otwarcie go krytykowali, we władzach narastał bunt. Przegrał też na zarządzie własnej partii bardzo istotne głosowanie w sprawie wyborów "kopertowych”. Gdy więc na początku września Jarosław Gowin sugerował, że do rządu może wrócić, wielu uznawało to za rojenia przegranego polityka.
Tymczasem sprawdziło się stare powiedzenie, że "w polityce nigdy nie mówi się 'nigdy'”. Polityk z Krakowa i jego współpracownicy bardzo zręcznie wykorzystali konflikt, jaki w Zjednoczonej Prawicy wybuchł wokół "ustawy covidowej” i działań ludzi Zbigniewa Ziobry (ocenianych w PiS jako nielojalne), by nie tylko odbudować pozycję cennego sojusznika, ale jednocześnie wrócić do rządu, obejmując ponownie stanowisko wicepremiera i zarazem ministra rozwoju i pracy.
Rekonstrukcja rządu. Emilewicz i Ziobro wśród przegranych
O ile Gowin na rekonstrukcji rządu wiele wygrał, o tyle jego niedawna bardzo bliska współpracowniczka i protegowana Jadwiga Emilewicz przegrała wszystko. Była już minister rozwoju próbowała wykorzystać słabość Gowina do budowy własnej pozycji w oparciu o sojusz z PiS, ale nie starczyło jej odwagi i determinacji, by powalczyć o przejęcie kontroli nad Porozumieniem.
Część z popierających ją dotąd działaczy, krytycznych wobec Gowina, poczuło się zawiedzionych niestabilną i niezdecydowaną postawą Emilewicz - uznając zarazem, że stawianie na nią mija się z sensem. Efekt? Błyskawicznie rozwijająca się kariera rządowa Emilewicz została gwałtownie przerwana, a młoda polityk zdegradowana do roli szeregowej posłanki z Poznania, w którym nota bene nie bywa zbyt często.
Koniec końców Jarosław Gowin i Jadwiga Emilewicz przestali się do siebie odzywać (jak mówią nam działacze Porozumienia), a była wicepremier straciła politycznego mecenasa. Nie mając zaplecza przestaje być potrzebna, a to oznacza, że w politycznej karierze zanotowała zdecydowany regres.
Zbigniewa Ziobrę, który licytował wysoko, przelicytował i ostatecznie powiedział "pass”, także dziś trudno zaliczyć do wygranych rekonstrukcji rządu. I nie chodzi tu tylko o liczbę rządowych resortów.
Minister sprawiedliwości, który w 2011 roku dokonał najpoważniejszego rozłamu w Prawie i Sprawiedliwości, długo musiał pracować nad odzyskaniem zaufania Jarosława Kaczyńskiego. Udawało mu się to głównie dlatego, że przez ostatnie kilka lat to Gowin uchodził (nie bez racji) w centrali PiS za mniej lojalnego i bardziej nieprzewidywalnego partnera niż ziobryści.
Secesjonistyczne zagranie Ziobry przy sprawie "ustawy covidowej” spowodowało, że w partii Kaczyńskiego odżyły wspomnienia sprzed 9 lat - buntu ziobrystów i rozłamu w ugrupowaniu.
Nie mniej, a może nawet bardziej niż sam Ziobro, liderowi PiS podpadły "młode wilczki” Solidarnej Polski: Sebastian Kaleta, Jan Kanthak i Jacek Ozdoba, którzy odgrywali rolę fighterów w awanturze w Zjednoczonej Prawicy. Jak to w dłuższej perspektywie może się przełożyć na ich karierę w obozie rządzącym - pozostaje pytaniem otwartym.
Czyja więc pozycja w takim razie nieformalnie wzrosła w Zjednoczonej Prawicy?
Jak uczy historia konfliktów w PiS, w takich sytuacjach zawsze z tarczą wychodzi Joachim Brudziński i "zakonnicy PC” czyli twarde jądro Prawa i Sprawiedliwości, umiejętnie grające to z jednym, to z drugim koalicjantem - ale bezwzględnie lojalne wobec Jarosława Kaczyńskiego.
Stosunkowo niezbyt poobijany z rekonstrukcji wychodzi też premier Mateusz Morawiecki, chociaż, jak słyszałem od bliskich współpracowników Kaczyńskiego, szef partii coraz częściej w gronie zaufanych ludzi ma powtarzać, że "zaufanie dla Mateuszka nie jest na zawsze”.
Wojciech Wybranowski dla WP Opinie