Wybranowski: "Bodnar był zakładnikiem" [OPINIA]
Kadencja rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara była jak mecze polskich drużyn w ekstraklasie. Nie brakowało widowiskowych zagrań i fatalnych wpadek. Pomagając zwykłym ludziom, nie potrafił zarazem oderwać się od ideologicznego zaangażowania i swojego lewicowego środowiska.
Porównanie Adama Bodnara do piłkarzy grających w naszej rodzimej lidze nie jest bynajmniej przypadkowe. On sam przecież jest kibicem warszawskiej Legii. Kibicowsko też zaczynała się przygoda dr. Bodnara z funkcją rzecznika praw obywatelskich.
Początek jego kadencji przypadał na głośną sprawę Macieja Dobrowolskiego, kibica warszawskiej drużyny, który od ponad trzech lat przebywał wówczas w areszcie śledczym. Adam Bodnar, wtedy szefujący Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, podjął interwencję w tej sprawie. Trzeba mu oddać – nie bał się popłynąć pod prąd opinii wpływowego środowiska sędziowskiego.
Wydawało się wówczas, że będzie rzecznikiem szykanowanych, represjonowanych przez organa ścigania i aparat urzędniczy, wykluczanych. Jako szef HFPC nagłaśniał wszak sprawy policyjnych tortur w izbach zatrzymań, przedłużające się areszty śledcze, działał, gdy sądy i prokuratura bezpodstawnie niszczyły kolejnych przedsiębiorców.
Gdy obejmował stanowisko, redaktor Tomasz Terlikowski przestrzegał: ”Normalsi nie mają co liczyć na jego uwagę. Ich problemy nigdy nie zajmowały bowiem nowego rzecznika. I nic nie wskazuje by teraz miało być inaczej”. Protestowałem wówczas, pisząc na łamach tygodnika ”Do Rzeczy”, że ”odmawianie mu doświadczenia i zasług w staraniach o bardziej przyjazne obywatelom państwo jest mocno nieuczciwe”. Dziś, już po zakończeniu kadencji Bodnara, paradoksalnie można powiedzieć, że obaj mieliśmy racje.
Rzecznik Praw Obywatelskich zazwyczaj był tam, gdzie potrzebowali go zwykli ludzie. Ale nie potrafił też odejść od własnych przekonań politycznych, światopoglądowych i interesów bliskiego mu środowiska politycznego, a wraz z upływem czasu coraz bardziej stawał się opozycyjnym politykiem w skórze urzędnika, a coraz mniej apolitycznym urzędnikiem.
Zasług Bodnarowi nie można odmówić. To on zaangażował się m.in. w pomoc kobietom pracującym w jednej ze szkół we Włoszczowie, molestowanym przez dyrektora placówki, zaszczuwanym przez lokalnych urzędników i otoczenie. Sąd w pierwszej instancji w kuriozalnym procesie uniewinnił molestatora. Dzięki interwencji RPO doszło do apelacji, a mężczyzna został już prawomocnie skazany.
Pomagał też zmagającym się z katastrofalnymi warunkami bytowymi pensjonariuszom domów pomocy społecznej, wielokrotnie zwracał uwagę na wykluczenia seniorów i brak systemowej opieki państwa i samorządów nad osobami wiekowymi. Wspierał także osoby, które korzystając z dobrodziejstwa tzw. upadłości konsumenckiej, nagle stawały się wykluczonymi przez instytucje bankowe.
Ale nie brakowało też głośnych medialnie wpadek. Tak było w przypadku ostrej krytyki działań funkcjonariuszy policji, którzy zatrzymując mężczyznę podejrzanego o brutalny mord na dziesięciolatce, założyli mu tzw. kajdanki zespolone. Sąd wskazał, że policjanci mieli do tego pełne prawo. A im bardziej napięta politycznie stawała się sytuacja w Polsce, tym bardziej Bodnar stawał się fighterem jednej ze stron sporu politycznego, co apolityczności urzędu rzecznika praw obywatelskich bynajmniej nie służyło.
Zobacz też: Adam Bodnar nie wyklucza kariery politycznej. "Są różne opcje"
W licznych spotkaniach i wywiadach poza granicami Polski, podobnie jak politycy opozycji totalnej, Adam Bodnar często dość koniunkturalnie krytykował sytuację polityczną w kraju. Bezwzględnie kompromitująca była jego wypowiedź w TVP Info, gdzie stwierdził, że ”Musimy pamiętać też, że wiele narodów współuczestniczyło w realizowaniu holocaustu, w tym także, o czym mówię z ubolewaniem, także naród polski”.
Ostatnie miesiące kadencji Bodnara upłynęły głównie na polityczno-prawnych przepychankach w obronie interesów krzykliwego lobby LGBT. Tak było na przykład wtedy, gdy krytykował zatrzymanie Michała Sz. znanego też jako ”Margot”, jednej z ikon lobby LGBT, podejrzanego o zniszczenie furgonetki fundacji pro-life. Notabene nie starczyło mu odwagi, by wziąć w obronę prezesa Radia Nowy Świat Piotra Jedlińskiego, po tym, gdy musiał on odejść ze stanowiska, bo niewystarczająco poprawnie politycznie wyraził się o ”Margot”. Koniec końców Adam Bodnar, który początkowo potrafił iść pod prąd, tak naprawdę stał się zakładnikiem swojego lewicowego środowiska.
Nie wiadomo jeszcze, kto zastąpi go na stanowisku rzecznika praw obywatelskich. Z jednej strony w kuluarach mówi się o kojarzonej ze środowiskami lewicowymi Zuzannie Rudzińskiej-Bluszcz, z drugiej pojawia się nieoficjalnie kandydatura wiceministra Marcina Warchoła. Oboje są ludźmi inteligentnymi, rozumiejącymi społeczne problemy, oboje mają doświadczenie z pracy w biurze rzecznika praw obywatelskich. Pytanie tylko czy będą potrafili, jak potrafił zmarły w katastrofie smoleńskiej RPO Jan Kochanowski, wzbić się ponad własne środowiska i poglądy.
Wojciech Wybranowski dla WP Opinie