Wybory w Gruzji: koalicja Iwaniszwilego na prowadzeniu
Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, który przyznał przegraną swej partii w wyborach parlamentarnych, powiedział w wystąpieniu telewizyjnym, że - jako szef państwa - pomoże wygranym w formowaniu rządu. - Ze wstępnych rezultatów widać, że opozycja wygrała i powinna sformować rząd. A jako prezydent powinienem im w tym pomóc - powiedział Saakaszwili. Zaznaczył, że uszanuje wolę wyborców.
02.10.2012 | aktual.: 02.10.2012 13:17
Wstępne niepełne wyniki wskazują, że poniedziałkowe wybory parlamentarne wygrała opozycyjna koalicja Gruzińskie Marzenie, którą kieruje miliarder Bidzina Iwaniszwili.
Po podliczeniu głosów z około 20 procent lokali wyborczych okazało się, że Gruzińskie Marzenie poparło ponad 54 procent wyborców, a partię władzy Zjednoczony Ruch Narodowy blisko 41 procent.
Pozostałe ugrupowania nie mają szans na przekroczenie 5-procentowego progu.
Gruziński politolog Aleksander Rondeli przekonuje, że wynik wyborów parlamentarnych nie jest jeszcze przesądzony, a różnica między opozycją a obozem władzy może się zmniejszyć - Saakaszwili przegrywa w dużych miastach, ale pozostaje prowincja i okręgi jednomandatowe.
Według niego jest jeszcze za wcześnie, aby przewidzieć, co to może oznaczać dla Gruzji, jeśli u władzy pozostanie Zjednoczony Ruch Narodowy (ZRN) Saakaszwilego. - Jedno jest pewne, opozycja może wtedy wprowadzić zamieszanie w parlamencie i opierać się partii rządzącej we wszystkim - komentował bezpośrednio po pierwszych wynikach wyborów Rondeli, który jest szefem gruzińskiej Fundacji Studiów Strategicznych i Międzynarodowych.
Partia rządząca ogłosiła, że choć przegrała w stolicy Tbilisi i innych dużych miastach, m.in. Kutaisi i Batumi, to wygrała w reszcie kraju.
- Jeżeli te zapowiedzi się sprawdzą, to Saakaszwili pozostanie u władzy, ale nie tak zdecydowaną większością głosów i nie jako monopolista. Myślę, że partia rządząca (ZRN) nie odniesie łatwego zwycięstwa z powodu utrzymującego się wysokiego bezrobocia oraz trudnej sytuacji społecznej w kraju - zauważył Rondeli.
Jak przewiduje, zmiana proporcji w siłach w parlamencie na pewno przełoży się na spory o stosunki z Rosją oraz oskarżenia pod adresem Saakaszwilego o psucie tych relacji i o to, że "jest zbyt pronatowski".
- Rządy (ZRN) w Gruzji będą już nie tak silne, rząd może nie mieć już takiej skuteczności, jak wtedy, gdy Zjednoczony Ruch Narodowy mógł zdziałać wszystko szybko i nie napotykając oporu - podkreślił Rondeli.
Zarówno prezydent Saakaszwili, jak i jego najważniejszy rywal, lider Gruzińskiego Marzenia Bidzina Iwaniszwili podkreślają, że wynik wyborów nie może podzielić kraju. Jednak "dopiero zobaczymy, jak wyjdą z konfrontacji" - podkreślił Rondeli.
Kierunek Rosja?
Wielu ekspertów nie ma jasności co do aspiracji międzynarodowych Iwaniszwilego. Kojarzony z Rosją biznesmen postrzegany jest jako ten, który może oziębić kontakty Tbilisi z Zachodem.
Mówi o tym między innymi obserwujący wybory w Gruzji poseł PO Marek Wojtkowski. Według polskiego polityka, miałoby to negatywne skutki dla prowadzonych w Gruzji reform. Na razie najmniej przejmują się tym zwolennicy Bidziny Iwaniszwilego. Większość z nich liczy na tanie kredyty, wznowienie handlu z Rosją i reformę systemu pomocy socjalnej.
Liczenie głosów
Dane dotyczą na razie jedynie okręgów, w których obowiązuje proporcjonalna ordynacja wyborcza. Wyłonionych ma zostać w nich 77 deputowanych.
Pozostałych 73 parlamentarzystów zostanie wybranych w jednomandatowych okręgach wyborczych; z tych okręgów nie ma dotychczas żadnych danych.
Centralna Komisja Wyborcza poinformowała, że w nocy miała problem z zamieszczaniem wyników na stronie internetowej z powodu cyberataku. Wyjaśnieniom takim nie dał wiary przedstawiciel Gruzińskiego Marzenia Dawid Zurabiszwili, który zarzucił komisji, że próbowała dać sobie więcej czasu na manipulacje.
W poniedziałek wieczorem Saakaszwili twierdził, że jego ugrupowanie zdobyło większość głosów w okręgach jednomandatowych, zatem trzeba poczekać jeszcze na ostateczne wyniki.
Jednak zwolennicy opozycyjnej koalicji już w nocy z poniedziałku na wtorek manifestowali radość na ulicach Tbilisi.
Lider Gruzińskiego Marzenia miliarder powiedział dziennikarzom, że liczył na to, iż koalicja uzyska 100 miejsc w 150-osobowym parlamencie, ale "teraz widać, że uzyskaliśmy ok. 110 miejsc".
Jak informowały media, frekwencja wyniosła 61 proc.