Wybory samorządowe w Kosowie próbą stosunków z Serbią
Wybory samorządowe, które po raz pierwszy odbędą się w niedzielę na całym terytorium Kosowa, dotąd bojkotowane przez Serbów zamieszkałych na północy, będą próbą historycznego porozumienia między Serbią i jej dawną prowincją w sprawie normalizacji stosunków.
Przebieg tych wyborów może zdeterminować europejską przyszłość obu krajów. Dlatego udział w głosowaniu Serbów z Kosovskiej Mitrovicy i innych zamieszkanych przez nich miejscowości na północy Kosowa ma tak wielkie znaczenie.
Wybory mają wyłonić burmistrzów i radnych w 38 miejskich okręgach wyborczych.
Mimo iż Belgrad "pobłogosławił" tym wyborom i wezwał kosowskich Serbów do udziału w głosowaniu, wielu z nich zapowiada, że głosować nie będzie, ponieważ uznali, że byłoby to z ich strony faktyczne uznanie rezygnacji Serbii z części jej terytorium.
Porozumienie serbsko-kosowskie z kwietnia tego roku, osiągnięte po półrocznych negocjacjach pod auspicjami Unii Europejskiej, daje Serbom zamieszkałym w Kosowie dużą autonomię, która jednak będzie podporządkowana kosowskiemu ustawodawstwu.
Obie strony uzgodniły, że po wyborach samorządowych zostanie utworzona wspólnota serbskich okręgów (municypiów) z własnymi władzami, parlamentem, policją i sądownictwem. Serbskie władze samorządowe będą decydowały o lokalnej gospodarce, edukacji i ochronie zdrowia.
Instytucje kosowskich Serbów zostaną uznane na płaszczyźnie międzynarodowej, jak również przez centralne władze Kosowa, co powinno doprowadzić do zniknięcia nieuznawanych przez Prisztinę struktur "paralelnych".
Wybory te, jeśli wszystko pójdzie dobrze, mogą zapoczątkować proces stopniowego pojednania między Serbią a Kosowem, zwłaszcza zaś między kosowskimi Serbami i kosowskimi Albańczykami.
Kosowski ruch separatystyczny tłumiony latami przez Serbię eksplodował w latach 1998-1999 wojną, w której NATO interweniowało militarnie przeciwko nadużyciu siły przez armię serbską.
W lutym 2008 r. Kosowo ogłosiło jednostronnie swą niepodległość, której Serbia dotąd formalnie nie uznała.
Mimo zawartego w kwietniu tego roku porozumienia Belgrad i Prisztina powstrzymują się na razie od deklarowania się na temat statusu Kosowa jako państwa. Dlatego nawet na wyborczych kartkach do głosowania nie umieszczono symboli kosowskich, mimo że władze Kosowa o to zabiegały.
Kosowscy Serbowie są przed wyborami podzieleni. Wielu krytykuje porozumienie w sprawie wyborów, ale inni uważają, że utworzenie wspólnoty serbskich samorządów umocni ich pozycję i położy kres ambicjom drugiej strony do uzyskania "pełni" kosowskiej niepodległości.
- W tych wyborach będziemy walczyć o uzyskanie znacznie lepszej pozycji, umocnienie serbskich instytucji i staniemy się zaporą na drodze do pełnej niepodległości Kosowa - oświadczył Kristmir Pantic, popierany przez Belgrad kandydat na burmistrza podzielonej ludnościowo Kosovskiej Mitrovicy.
Tymczasem Prisztina stoi na stanowisku, że skoro wybory odbywają się zgodnie z jej legislacją, Kosowo potwierdza w ten sposób swój status niepodległego państwa, uznanego przez ponad sto krajów, wśród nich USA i większość członków Unii Europejskiej.
Belgrad zabiegał o jedność wśród kosowskich Serbów, koncentrując swe poparcie na inicjatywie obywatelskiej nazwanej "Srpska" ("Serbska"), która jest tylko jedną z paru dziesiątków.
W centrum i na południu Kosowa, gdzie Serbowie żyją w enklawach otoczonych przez ludność albańską i podlegają instytucjom centralnym, startuje w wyborach Serbska Partia Liberalna, która jest reprezentowana w rządzie kosowskim, zdominowanym przez Albańczyków.
Serbowie skarżą się, że Prisztina sfałszowała spisy wyborcze i nie powołała ich do komisji wyborczych.
Według oficjalnych danych uprawnionych do głosowania w Kosowie jest 1,7 miliona obywateli, co Belgrad uważa za "przesadzoną liczbę", ponieważ jest bliska liczbie całej ludności nowego państwa.
Wśród Albańczyków partiami, które mają największe poparcie wyborców, są: Partia Demokratyczna, na której czele stoi premier Hashim Thaci, i historyczna formacja, jaką jest Demokratyczna Liga Kosowa.
Na dalszych miejscach plasują się: radykalny ruch niepodległościowy Vetevendosje (Samostanowienie) i Sojusz na rzecz Przyszłości Kosowa, na którego czele stoi jeden z dawnych dowódców partyzanckich.