PublicystykaWybory prezydenckie. Sejm. Kacprzak: "O dziwo, metoda PiS znów okazała się skuteczna" [OPINIA]

Wybory prezydenckie. Sejm. Kacprzak: "O dziwo, metoda PiS znów okazała się skuteczna" [OPINIA]

PiS zrobiło reset i zaczyna wszystko od nowa. Tak jakby porażki 10 maja nie było. Opozycji znów przypadła rola awanturnika bez planu – pisze Marek Kacprzak po przegłosowaniu w Sejmie kolejnej ustawy o wyborach prezydenckich 2020.

Wybory prezydenckie. Sejm. Kacprzak: "O dziwo, metoda PiS znów okazała się skuteczna" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP
Marek Kacprzak

12.05.2020 | aktual.: 12.05.2020 23:08

Decyzja zapadła, zanim jeszcze rozpoczęły się obrady Sejmu. PiS zdecydowało i nie ma w swoim zdecydowaniu wątpliwości. To opozycja jest winna, że wybory się nie odbyły.

Taki przekaz popłynął we wtorek z mównicy sejmowej podczas debaty nad nową formą wyborów prezydenckich 2020. Na szczęście Polacy mają PiS, który wyciąga rękę i namawia opozycję do współpracy, by prezydenta jednak wybrać bezpiecznie.

Jeśli opozycja nie poprze nowych propozycji, to znów będzie jej wina, jak coś nie tak pójdzie z wyborami.

Wybory 2020. Ileż razy może się kończyć demokracja?

Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie narzucało taki przekaz przez cały sejmowy dzień. Politycy PiS tłumaczyli to bez mrugnięcia okiem. Wygłaszali też nowe racje, czasem całkiem sprzeczne z tym, co mówili jeszcze kilka dni temu. W tamtym tygodniu za jedyną bezpieczną formułą głosowania stali listonosze. Dziś już całkiem bezpiecznie jest głosować w lokalu wyborczym.

Nic nie szkodzi, że przeczy to rozsądkowi, nauce i własnym słowom. Ważne, by wygłaszać je zdecydowanie, z przekonaniem. I w co drugim zdaniu przypominać, że całe zamieszanie jest przez opozycję.

I o dziwo, ta metoda znów okazała się skuteczna. Nieważne, jak bardzo PiS manewruje swoimi decyzjami - potrafi zbudować przekonanie, że panuje nad sytuacją, że ma plan, że doskonale wie, co robi. Znów zapędzając opozycję do narożnika, z którego słychać jedynie pokrzykiwania, że to koniec demokracji, że szykuje się nam dyktatura, że wyzbywamy się wolności.

A że Polacy słyszą te hasła od ponad czterech lat, to bardzo skutecznie się na nie uodpornili. W końcu ileż razy może się kończyć demokracja? Ileż razy można straszyć dyktaturą, która niby jest, a nikogo do więzień nie wsadzają, a ten potężny dyktator musi się wycofywać ze swoich politycznych planów?

Wybory 2020. PiS może mieszać ile chce

Prawo i Sprawiedliwość przekonuje do swoich racji. Opozycja nie. Mówiąc ciągle to samo i tym samym językiem nie ma ona żadnej zdolności mobilizacyjnej. PiS, czy to z wyrachowania, czy z przekonania, wierzy w słuszność realizacji swojej wizji państwa, dlatego broni jej ze wszystkich sił. Nie bacząc na nic.

Lider Platformy może co prawda stwierdzić, że "nie ma drugiego ugrupowania na świecie, które potrafi tak namieszać, a potem udawać, że się nic nie stało", ale z jego stwierdzenia nic nie wynika. PiS może tak mieszać, bo nikt jeszcze nie wymyślił, jak przekonać Polaków, że to mieszanie miałoby im zaszkodzić.

Tym bardziej, gdy Polacy widzą, że PO miesza się we własnym sosie wokół kandydatki, którą ciągle nie wie, czy chce poprzeć, czy wyprosić z kręgu kandydatów. I najwyraźniej wciąż dla Platformy to ważniejszy problem niż to, kiedy i jak wybory przeprowadzić - skoro nie wie, kto miałby w tych wyborach w jej imieniu powalczyć. Z każdym dniem dając powód do domysłów, że im gorsza będzie propozycja PiS w kwestii wyborów, tym łatwiej będzie można Małgorzatę Kidawę-Błońską wycofać pod pretekstem niebrania udziału w "czymś, co wyborami nie jest".

Wybory 2020. Role przydzielono na nowo

I na tym polega wyższość polityczna PiS-u nad opozycją. Nie udało się przeprowadzić forsowanego planu majowych wyborów. Skończyło się prawie rozpadem koalicji rządzącej. Było o krok od obalenia rządu. Ale partia rządząca się otrząsnęła i natychmiast przystąpiła do realizacji nowego planu.

PiS zrobiło reset wszystkiego i zaczyna od nowa. Tak jakby porażki 10 maja 2020 roku ani tego wszystkiego, co było wcześniej, nie było. Forsuje nowy "bezpieczny" scenariusz wyborczy. Prezydent jednego dnia rapuje i udając zwykłego Polaka zbiera pieniądze na służbę zdrowia, a drugiego wciela się w męża stanu i spotyka się z Marszałek Sejmu, zapowiadając spotkanie z Marszałkiem Senatu, by jako prezydent zadbać o dobre prawo wyborcze.

W tej rozgrywce role przydzielono na nowo. Na tyle skutecznie, by widzowie skupili się na aktorach, a nie na tekście. PiS ubiera się w piórka ratownika konstytucyjnego ładu i porządku, który dba o to, by w Polsce była ciągłość władzy. Opozycji znów przypadła rola awanturnika bez planu.

W tej sytuacji takimi szczegółami, jak zamiana Jacka Sasina na Elżbietę Witek, ubezwłasnowolnienie samorządów, możliwość zamykania lokali wyborczych na słowo ministra zdrowia czy dowolne żonglowanie terminem głosowania do świadomości społecznej się nie przebije.

Plan jest jasny. Już dawno nie chodzi o wybory. Chodzi o to, by wygrał jeden konkretny kandydat. Tylko PiS potrafi tak to rozegrać, że w ich planie najbardziej pomaga mu największe opozycyjne ugrupowanie. Bo przecież już wiemy, że Senat nie będzie nad ustawą pracował. Będzie ją złośliwie przetrzymywał. Bez względu, co zrobi i co powie opozycja, ton i rytm wciąż nadaje PiS.

Marek Kacprzak dla WP Opinie
wybory prezydenckiesejmprawo i sprawiediwość
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)