Stanisław Karczewski napisał tak. "Jakieś podsumowanie konwencji Kidawy-Błońskiej i Kosiniaka-Kamysza? Tak. Ikar i tygrysek.
Zdecydowanie. To PiS robi najlepsze konwencje, bo mamy dokonania, mamy determinację, mamy Andrzeja Dudę". Czy panią ten tygrysek jakoś poruszył, czy nie?
Absolutnie mnie nie poruszył. Bardziej mnie porusza poważny człowiek, nie tak dawno marszałek Senatu, dzisiaj wicemarszałek, który stał się happenerem politycznym.
No przecież to, co robi, to to jest trolling. Albo ta jego akcja z naciskaniem dozownika mydła łokciem. To jest kompletnie niepoważne.
Ma jednak za sobą pewną powagę Senatu. Nie razi mnie. Nie razi mnie, że w ten sposób pani Paulina Kosiniak-Kamysz odnosi się do męża.
Rozumiem, że jest to takie przyjazne pokazanie tego ludzkiego wymiaru Kosiniaka-Kamysza. Namawiam PiS-owców, dajcie jej spokój. Naprawdę, dobra dziewczyna.
Nie, ja dlatego o to pytam, bo pamiętam jak się wylała taka trochę fala oburzenia, jak prezes Kaczyński mówił o Andrzeju Dudzie, że jego atutem jest jego żona.
No i w tej chwili mam wrażenia, że właśnie partnerzy kandydatów są absolutnie ich atutami. Ale zawsze są atutami.
Jeżeli ktoś jest szczęśliwy, spełniony. Szczęśliwy ze sobą, z najbliższymi - no to świetnie pokazuje, że będzie tutaj miał zapewniony spokój, przyjaźń, że umie dobrze budować relacje.
I tak samo jak dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej atutem jest jej mąż, Jan. Który też bardzo pięknie opowiadał o ich życiu.
Dla Roberta Biedronia niewątpliwym atutem jest Krzysztof Śmiszek. Zresztą niegodnie zaatakowany przez Kempę. Tak i dla Andrzeja Dudy rozumiem, że Agata Duda jest wsparciem.
Jest wsparciem? Ale to w takim razie dlaczego się nie angażuje w kampanii?
Może dlatego, że jest wsparciem. A co to znaczy w takim razie?
Wiem, że można wspierać po cichu, ale... Przyjęła taki model. Ja naprawdę nie zamierzam krytykować pani Agaty Kornhauser-Dudy.
Wykonuje to, co uważa pewno za słuszne. Jej wybór, że pomimo zapowiedzi, że będzie aktywna, że nie będzie bała się prezesa, wybrała kompletnie inną drogę.
Ale jak patrzę na tę parę, to naprawdę wolę milczącą Agatę, niż krzyczącego Andrzeja.