Wybory parlamentarne w Kirgistanie
W Kirgistanie rozpoczęło się głosowanie w wyborach parlamentarnych, poprzedzonych
licznymi manifestacjami i ostrzeżeniem władz przed "amerykańską
ingerencją".
27.02.2005 | aktual.: 27.02.2005 09:30
Wybory mają wyłonić 75 deputowanych do zreorganizowanego, jednoizbowego parlamentu - Żogorku Kenesz, który ma zastąpić dotychczasowy dwuizbowy.
Lokale wyborcze otwarto o godz. 8.00 czasu lokalnego (4.00 czasu polskiego), zamknięte zostaną o godz. 20.00 (16.00 czasu polskiego). Do głosowania w pięciomilionowej republice poradzieckiej, jednej z pięciu w Azji Środkowej rządzonych żelazną ręką w ramach systemu politycznego jedynowładztwa, uprawnionych jest 2,6 mln osób.
Przywódcy opozycji zapowiedzieli zorganizowanie protestów w razie sfałszowania przez władze wyniku głosowania, które przygotuje też polityczny grunt do wyborów prezydenckich w październiku. Rządzący od 15 lat Kirgistanem prezydent Askar Akajew przestrzegł obywateli przed "wirusem rewolucji", podobnej jak w Gruzji i na Ukrainie.
60-letni Akajew, rządzący przez trzy kadencje od 1990 roku, nie będzie uczestniczył w wyborach prezydenckich 30 października, gdyż zabrania mu tego konstytucja. Przed odejściem chce upewnić się, że nowy parlament będzie lojalny wobec jego rodziny (jego syn i córka kandydują w wyborach) i nie zaszkodzi jej interesom. Niektórzy przypuszczają, że nowy, lojalny wobec Akajewa parlament mógłby uchwalić zmiany konstytucyjne pozwalające mu na ubieganie się o kolejne kadencje.
Wprowadzenie jednoizbowego parlamentu i większościowej ordynacji wyborczej, zatwierdzone w referendum w 2003 roku, postrzegane jest przez obserwatorów jako próba osłabienia partii opozycyjnych.
Przed niedzielnym głosowaniem w Kirgistanie odbyło się wiele manifestacji w obronie kandydatów zbliżonych do opozycji, których władze nie dopuściły do ubiegania się o mandat. W rejonie Tonska na wschodzie kraju wybory przełożono na 13 marca, gdy mieszkańcy zablokowali drogi, protestując przeciw odsunięcia odchodzącego posła Arsłanbeka Maliewa.
Nic jednak nie wskazuje, by opozycja, która na wzór ukraiński za swój kolor przyjęła żółty, była przygotowana na masowe protesty. Najbardziej znana jej kandydatka, była minister spraw zagranicznych Roza Otunbajewa oświadczyła, że opozycja nie rozważa scenariusza rewolucyjnego.
Władzom nie udało się odsunąć Otunbajewej od wyborów, choć próbowały. Seria protestów na ulicach stolicy - Biszkeku doprowadziła do wycofania przez prezydenta uchwały blokującej start Otunbajewej w wyborach.
Akajew tymczasem przestrzega przed podejmowanymi z zagranicy próbami wprowadzania demokracji w jego kraju. Twierdzi, że mogą one sprowokować wojnę domową i oskarża niektórych przywódców opozycji o zawarcie przedwyborczego sojuszu z ekstremistami islamskimi.
"Wielu z tych, którzy próbują przenieść aksamitną rewolucję do Kirgistanu nie zdaje sobie sprawy, że Azja Środkowa ma swoją własną specyfikę i takie schematy transferu władzy mogą łatwo doprowadzić do wojny domowej. Takie rewolucje nie będą tu równie bezbolesne jak na Ukrainie czy w Gruzji" - ostrzegł w wywiadzie dla rosyjskiej "Niezawisimej Gaziety".
Choć Kirgistan jest uważany przez obserwatorów za najbardziej liberalną republikę poradziecką w Azji Środkowej, jego władze są coraz częściej krytykowane za naruszanie wolności politycznych i obywatelskich. Od czasu uzyskania przez ten kraj niepodległości w roku 1991 organizacje międzynarodowe nie uznały ani jednego głosowania w Kirgistanie za w pełni wolne i uczciwe.