Wybory parlamentarne. Tak Jarosław Kaczyński pilnuje przekazu. Prezes sztorcuje ministrów i posłów PiS
Wybory parlamentarne tylko dla tych, którzy podporządkują się linii komunikacyjnej wyznaczonej przez prezesa PiS. Jarosław Kaczyński pilnuje przekazu swojej partii. – Gdy ktoś coś głupiego palnie w mediach, prezes interweniuje – przyznaje nasz rozmówca z formacji rządzącej.
Początek tygodnia.
Europoseł PiS Adam Bielan – uchodzący za wciąż bliskiego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego – udziela wywiadu w telewizji publicznej. Najwyraźniej czuje się swobodnie, bo zaczyna grozić samorządom: "Jeżeli prezydenci kolejnych miast konfliktują się z rządem, tak się dzieje choćby w przypadku Warszawy czy Gdańska, trudno się dziwić, że później do tych miast nie będą trafiać wielkie inwestycje rządowe" – oznajmia.
Wypowiedź byłego wicemarszałka Senatu wywołuje burzę.
Oburzają się politycy opozycji, larum podnoszą dziennikarze: wszak jeden z kluczowych polityków Zjednoczonej Prawicy – znany z raczej dość łagodnego usposobienia – właściwie wprost "szantażuje" samorządy. Tym, że jeśli te nie będą podporządkowywać się ślepo decyzjom rządu i nie będą go wspierać w działaniach, zostaną pozbawione pieniędzy z budżetu państwa. Taka była powszechna interpretacja komentatorów i polityków.
Wybory parlamentarne. Prezes przecina
Słowa te mogłyby zadziałać na szkodę partii rządzącej.
Dlatego Kaczyński postanawia przeciąć spekulacje. W wywiadzie dla PAP oświadcza: "To jest daleko idące nieporozumienie. Nie rozumiem tych słów europosła Bielana".
Wybory parlamentarne. Prezes sztorcuje
Rozmówca z PiS: – Nie było przypadkiem, że dziennikarz PAP zapytał akurat o tę kwestię. Pewnie miał o to zapytać.
Prezes nieoczekiwanie wcielił się w rolę obrońcy samorządów. Jak wyjaśniał w wywiadzie: "W tych miastach są przecież duże inwestycje rządowe. Nam zależy na mieszkańcach tych miast, a nie na ich władzach. Zależy nam na polityce zrównoważonego rozwoju i na tym wszystkim, co z niej wynika. To będzie określało, czy dla tych miast będą środki, a nie to, czy jakiś prezydent miasta z naszego punktu widzenia postępuje dobrze czy źle".
Polityk PiS: – Język na tym etapie kampanii ma być spokojny. Nie ma co rozniecać politycznych emocji. Nie chcemy walczyć z samorządami, to jest bzdura kreowana przez opozycję. A takie niepotrzebne słowa, jak te Bielana, dają naszym przeciwnikom paliwo do ataku.
Czy w ostatnim czasie prezes PiS musiał interweniować także w innych przypadkach?
Z centrali PiS słyszymy sugestie, że tak. Rozmówca WP: – Reakcja na słowa wiceministra Stanisławka o tym, że uczniowie z podwójnego rocznika mogą sobie poszukać szkoły za granicą, była błyskawiczna.
Jak słyszymy od współpracowników Jarosława Kaczyńskiego, prezesowi zdarza się "upominać" nawet członków rządu. – Może zadzwonić absolutnie do każdego, w każdej chwili – mówi nam człowiek znający tryb pracy lidera PiS.
A jeśli delikwent coś przeskrobie, coś głupiego palnie, to – opowiada polityk PiS – jest przez prezesa przywoływany do porządku.
– Prezes zna wypowiedzi w mediach polityków naszej partii, nic mu nie umknie. Jeśli ktoś jest za cwany, psuje nasz przekaz, jest upominany, oczywiście nie zawsze przez samego Kaczyńskiego, raczej przez pośredników – słyszymy.
Prawdą jest to, o czym pisała "Gazeta Wyborcza" – że posłowie mają się pilnować, co mówią i piszą.
Elementem tej "szlifującej kanty" taktyki jest także zapowiedź prezesa PiS, że jego partia przygotuje jakąś bliżej nieokreśloną "propozycję" dającą szansę na wyciszenie emocji politycznych w Polsce.
Nikt z opozycji nie wierzy jednak, że taka propozycja padnie.
Tak czy inaczej, najbliższy, wakacyjny miesiąc w polityce ma być spokojny.
Prawdziwa, ostra kampania – jak zapowiadają sztabowcy obu największych partii – zacznie się dopiero we wrześniu.