Wybory parlamentarne 2019 i debata w TVN24. Wróblewski: "Użalaniem się nad sobą nie wygrywa się bitew" (Opinia)
Wybory parlamentarne 2019. W ostatniej, telewizyjnej debacie komitetów wyborczych poradzili sobie wszyscy przedstawiciele największych partii. Wymiana reprezentanta PiS wyszła partii rządzącej na dobre.
Marcin Horała w meczu na wyjeździe pokazał, że nawet ze starcia "czterech na jednego" można wyjść bez większych strat. I wcale nie trzeba atakować telewizji. Bo to nie z TVN-em PiS może przegrać wybory, tylko samo ze sobą.
Polityczne starcie w TVN24 przełomu w kampanii nie przyniosło. Choć większość jego uczestników osiągnęło swoje cele i zrealizowało zadania wyznaczone przez partie.
Wybory parlamentarne 2019. Debata: chaos, ale bez naparzanki
Po ubiegłotygodniowej, nudnej i przewidywalnej debacie komitetów wyborczych w telewizji publicznej, nikt nie spodziewał się fajerwerków.
PRZECZYTAJ NASZĄ RELACJĘ Z DEBATY - NAJCIEKAWSZE MOMENTY, WYPOWIEDZI, PROPOZYCJE PROGRAMOWE
Polityczna bitwa w TVN24 była dużo ciekawsza, ale nie ekscytująca. Ale może tak właśnie miało być? Widzowie wreszcie nie byli świadkami wyłącznie rytualnej "naparzanki", ale w miarę merytorycznej dyskusji, którą docenili komentatorzy.
CZYTAJ TEŻ:* *Wybory parlamentarne 2019. Debata w TVN24 [RELACJA]
Oczywiście nie zabrakło irytujących przepychanek pod tytułem "a my to, a wy tamto", a w wielu momentach dyskusja brnęła w chaos (duża w tym "zasługa" prowadzących, przede wszystkim Moniki Olejnik, którzy mylili się w zadawaniu pytań i wprawiali w konsternację samych uczestników).
Ale i tak wyborcy mieli okazję dowiedzieć się – o ile wcześniej śledzili kampanię umiarkowanie albo wcale – jaką wizję państwa mają największe ugrupowania.
Wybory parlamentarne 2019. Opozycja walczy o wyborcę
Przedstawiciel PiS, poseł Marcin Horała, "ostrzeliwany" był z każdej strony, od samego początku. To naturalne – w końcu reprezentuje ekipę sprawującą władzę od 4 lat – ale były szef komisji śledczej ds. VAT i tak wyszedł z tej bitwy "z tarczą".
Nie miał łatwo: w temacie sytuacji systemu ochrony zdrowia – to od tego zagadnienia zaczęła się debata – musiał bronić sprawy nie do obrony. Ale na korzyść Horały "grało" to – choć żadne to pocieszenie dla wyborcy – iż nie tylko PiS odpowiedzialne jest za zapaść w tym fundamentalnym dla państwa obszarze. Ochronę zdrowia zawaliły wszystkie ekipy – od liberałów, przez postkomunistów, po rządzącą dziś prawicę.
CZYTAJ TEŻ:* *Debata wyborcza w TVP. Wróblewski: "Ostrzał PiS. Opozycja wychodzi z tarczą, ale przełomu nie będzie" (Opinia)
Może dlatego najlepiej w tym segmencie debaty wypadł Adrian Zandberg z Lewicy? To on celnie punktował Horałę, wymieniając wszystkie wady systemu.
Dostało się także posłance Izabeli Leszczynie z Koalicji Obywatelskiej. Sytuację wykorzystywał również Władysław Kosiniak-Kamysz, z zawodu lekarz.
CZYTAJ TEŻ:* *Wybory parlamentarne 2019. Kto wygrał debatę w TVN24? Komentarze z Twittera
Wszyscy wyżej wymienieni kandydaci operowali na twardych danych i posługiwali się konkretem – choć oczywiście (i niestety) wybiórczo.
Przedstawiciel PiS przywoływał wygodne dla władzy dane, opozycja spod szyldu PO-PSL z kolei przywoływała te, które nie mogą być obciążeniem dla rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz.
Podobnie było w sprawie podatków i polityki gospodarczej. Tu Marcin Horała poradził sobie bardzo dobrze; zadziwiająco dobrze przy znanej z dużej wiedzy ekonomicznej posłance Platformy (Leszczyna, zawsze przebojowa i merytoryczna, we wtorek była w wyraźnie słabszej formie).
Przedstawicielce Koalicji Obywatelskiej szpile wbijał nawet jej były koalicjant, Władysław Kosiniak-Kamysz (lider PSL porównywał Leszczynę do... Jana Vincenta Rostowskiego, byłego ministra finansów z czasów rządów Tuska, kojarzonego z krytyką 500+ i osławionym zdaniem "pieniędzy nie ma i nie będzie"). Kosiniak zresztą – co ta debata także pokazała – zrobił największy progres w ostatniej kadencji ze wszystkich liderów opozycyjnych formacji.
Najmocniejszym z kolei uderzeniem posłanki PO w rywali było stwierdzenie, że jest... jedyną kobietą na debacie. Ale to nie wystarczyło, żeby zabłysnąć na tle sprawnych i żądnych wygranej kontrkandydatów. No i zawsze ktoś mógł zapytać – a gdzie jest liderka kampanii KO, Małgorzata Kidawa-Błońska?
Wybory parlamentarne 2019. Samotnik przeciw wszystkim
Leszczyna – w przeciwieństwie do Borysa Budki tydzień temu w TVP – straciła szansę, którą wykorzystywali liderzy PSL i Lewicy. A zwłaszcza ten drugi – to Adrian Zandberg bowiem, jako przedstawiciel Lewicy, walczył o potencjalny elektorat Koalicji Obywatelskiej. Dlatego uderzał w przedstawiciela PiS znacznie mocniej i boleśniej, niż robiła to posłanka PO, co dla wielu było zaskoczeniem.
Oratorsko najlepszy – to też już standard – był lider PSL, który miał kilka celnych i zapamiętywalnych "soundbitów": "odpowiadajmy przed narodem, a nie przed prezesem" czy "zastaliście Polskę zieloną, a zostawiacie zakopconą". – Ruski węgiel, smog i płonące śmieci. To symbole waszych rządów – zwracał się do Prawa i Sprawiedliwości.
Władysław Kosiniak-Kamysz z miesiąca na miesiąc coraz bardziej się rozkręca i "wyrabia" jako polityk. Ale czy to wystarczy, by ludowcy przekroczyli próg wyborczy 13 października? Na pewno Kosiniak uczestnictwem w obu debatach – jako jedyny lider partyjny – nie zaszkodził. Sobie i partii. Ba, mógł ugrać dla ludowców wiele cennych głosów, być może przesądzających o wejściu PSL do Sejmu.
Dobrą decyzję podjęło PiS, decydując się na "wymianę" wicepremiera Jacka Sasina na młodego, ale ambitnego posła Marcina Horałę (o czym w Wirtualnej Polsce po debacie w TVP tydzień temu pisaliśmy jako pierwsi).
Gdański parlamentarzysta konsekwentnie buduje swoją pozycję na szczytach władzy. Nie są prawdą niedawne doniesienia "Wprost", jakoby Horała miał tracić zaufanie na Nowogrodzkiej. Przeciwnie, centrala PiS – a więc sam Jarosław Kaczyński – decydując się na postawienie na Horałę potwierdził, że notowania tego polityka rosną.
Poseł PiS wykonał swoje zadanie i wypadł powyżej oczekiwań – w przeciwieństwie do swojego poprzednika. Zapunktował. Odpierał ciosy ze strony wymagających i równie dobrze przygotowanych konkurentów.
Może dlatego tak dziwne – a już na pewno niepotrzebne – było "użalanie" się posła Horały nad tym, jak to złe, wszechpotężne, połączone siły TVN i opozycji dokonują egzekucji na osamotnionym parlamentarzyście PiS. Władza zawsze zbiera bęcki – niezależnie od tego, jak rządzi – i to jest naturalne. Nie należy z tego powodu "płakać", bo to źle wygląda.
Ale znamy posła Horałę i wiemy, że w duchu i działaniu politykiem jest twardym, a stawianie się w roli uciemiężonej ofiary to tylko kampanijny chwyt. Jak najpewniej się okaże – skuteczny. Bo jeszcze bardziej skonsolidować może to elektorat PiS wokół reprezentantów swojej partii. Takie mogą być konsekwencje. Taka natura wyborców prawicy.
Słowa Horały o TVN jako "największej partii opozycyjnej" już niosą się w świecie prawicowego internetu. A polityk zbiera pochwały od samego premiera.
Poseł PiS może przyjść do Jarosława Kaczyńskiego i ze spokojnym sumieniem powiedzieć: "Panie prezesie, melduję wykonanie zadania".