Wybory do parlamentu - jak to było kiedyś
(Inf. własna)
Konwencje przedwyborcze, piosenki stworzone specjalnie na potrzeby kampanii wyborczej, bankiety w noc wyborczą - tak dziś wygląda wyścig po najwyższe stanowiska w państwie. Często zadajemy sobie pytanie czy zawsze - w III RP - tak było?
Przed dwunastu laty Polacy przeżyli swego rodzaju szok wolności. W pierwszych wolnych wyborach do Sejmu i Senatu zarejestrowano ponad 100 komitetów wyborczych; głosowało 62% uprawnionych. Jednak z biegiem lat szok mijał.
W 1993 roku kiedy wybierano przedstawicieli do Sejmu II kadencji zarejestrowano "jedynie" 34 komitety, a frekwencja spadła do 52%. W opanowaniu przedwyborczej gorączki, której efektem mógł być pluralizm ugrupowań, pomagały także zmiany legislacyjne - wprowadzono bowiem nową ordynację wyborczą, a założony w niej system liczenia głosów premiował ugrupowania silniejsze.
Gruntowniejsza zamiana nastąpiła jednak po kolejnych czterech latach. Pojawiła się swego rodzaju elita komitetów wyborczych, która z pewnością mogła liczyć na uzyskanie mandatów. Pojawiły się realistyczne, solidnie przygotowane programy dotyczące żywotnych interesów państwa - integracji z Unią Europejską, wejścia do NATO, lustracji, czy umocnienia samorządu terytorialnego. Zabrakło natomiast tak popularnych i nadużywanych w poprzednich dwóch kampaniach obietnic. Brakło także chętnych do głosowania - 48%.
Akcja Wyborcza Solidarność:
Opowiadała się za stworzeniem samorządu terytorialnego; lustracją; zmianami w konstytucji, czy ograniczeniem prawa do aborcji. Jak komentowano wiele zależało jednak od tego który obóz AWS będzie przeważał - zwolennicy interwencjonizmu państwowego czy obrońcy wolnego rynku. To właśnie powodowało, że trudno było określić jaka będzie prawdziwa strategia tego ugrupowania.
Unia Wolności:
Skłaniała się do reformy terytorialnej i powiatowej, popierała lustrację, tworzenie armii zawodowej. Politycy UW zakładali także, że w Sejmie III kadencji zintensyfikują prywatyzację, wzrost gospodarczy oraz obniżą podatki.
Sojusz Lewicy Demokratycznej:
Sojusz chciał podobnie jak UW i AWS zreformować samorząd terytorialny, choć sprzeciwiał się dekomunizacji i lustracji. Opowiadał się za szybką prywatyzacją i reformą systemu rent i emerytur.
Unia Pracy:
Ta partia - wielki przegrany wyborów 1997 roku - opowiadała się za lustracją, walką z korupcją i przestępczością; sprzeciwiała się także klerykalizacji kraju. Proponowała wzrost wydatków do budżetu, niskie podatki dla ubogich i coraz wyższe dla najbogatszych.
Polskie Stronnictwo Ludowe:
PSL wyrażało zdecydowany sprzeciw wobec reformy administracyjnej; jako możliwe zakładało przeprowadzenie lustracji, ratyfikacji konkordatu czy ograniczenie lub zakazanie aborcji. Ludowcy chcieli ponadto znacznego zwiększenia dotacji na rolnictwo i wprowadzenia ceł ochronnych.
Jak zauważali politolodzy właśnie pod koniec lat 90., pod koniec pierwszej dekady istnienia III RP, na polskiej scenie politycznej doszło do olbrzymich przemian.
Cztery lata rządów koalicji SLD-PSL sprawiły, że Sojusz - ugrupowanie utożsamiane z poprzednim systemem - stało się pełnoprawnym uczestnikiem życia politycznego. I choć pozostał konflikt wokół historii, to stracił on jednak swój dotychczasowy wydźwięk - rozliczenia z komunizmem. Miał na celu jedynie pozbawienie władzy "ludzi PRL".
Zaczął się proces prawdziwej krystalizacji prawicy i lewicy. Unia Wolności - partia niewątpliwie centrowa - prezentowała jeden z najbardziej radykalnych, liberalnych programów. Co ciekawe, do tego programu najbliżej było tzw. polskiej lewicy - SLD; natomiast prawa strona sceny politycznej przedstawiała program jak najbardziej lewicowy - m.in. powszechne uwłaszczenie.
Co dziś zostało z tych osiągnięć? Znowu powrócił historyczny podział na scenie politycznej, odsuwając w cień podział programowy. Ponadto właściwie niemożliwe stało się porównanie obecnej sytuacji i tej z przed czterech lat. Zmienił się bowiem diametralnie układ sił, powstały nowe partie na prawej stronie, a sondaże wskazują na wyraźną - nie spotykaną dotychczas w takim stopniu - przewagę koalicji SLD-UP. Wprowadzono w końcu nowy system liczenia głosów - premiujący mniejsze ugrupowania (do chwili obecnej Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła 97 zawiadomień o powstaniu komitetów wyborczych).
Czy to oznacza, że demokracja w naszym kraju zatoczyła koło i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia? Czy polska scena polityczna ustabilizuje się, czy powstaną trwałe siły polityczne? Odpowiedzi na te pytania z pewnością uzyskamy w ciągu najbliższej kadencji parlamentu.
Andrzej Maciejewski - WP