Wszyscy to robią, a PO wpadła
Dziennikarze „Faktu” donieśli o tym, jak młodzieżówka Platformy Obywatelskiej stara się wpływać na wizerunek partii w internecie. Dziennik dotarł do tajnej instrukcji, z której wynika że młodzi działacze PO mają na forach internetowych, w tym m.in. w Wirtualnej Polsce, dodawać same pozytywne opinie o ugrupowaniu Tuska. Styl rozsyłanego listu był zły, ale intencje mieliśmy dobre – komentuje całą sprawę przewodniczący młodzieżówki PO. - To haniebne - ocenia założyciel młodzieżówki PiS.
25.07.2008 | aktual.: 25.07.2008 16:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To już druga wpadka Platformy w ostatnim czasie. Kilka tygodni temu media donosiły o tym, jak PO szkoli swoich parlamentarzystów. Członkowie partii dostawali wskazówki co mówić w rozmowach z dziennikarzami.
30 minut dziennie na wpisy
Tym razem wyszło na jaw, że Młodzi Demokraci wysyłają swoim kolegom instrukcję, jak działać w internecie. Dziennik podaje, że „praca grupy miałaby polegać na dodawaniu na kilkunastu największych polskich portalach (WP, Onet, Gazeta, Dziennik, Interia) komentarzy życzliwych PO”. Sympatycy PO mieli poświęcać pół godziny dziennie na dodawanie opinii.
Co ciekawe, dokument – jak pisze „Fakt” - miał być sygnowany nazwiskiem szefa MSWiA Grzegorza Schetyny. Polityk odciął się jednak od tych rewelacji komentując jedynie, że wyciągnie konsekwencje wobec osób, które użyły jego nazwiska. Dariusz Dolczewski, Przewodniczącego Stowarzyszenia “Młodzi Demokraci” mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że wykorzystanie w instrukcji nazwiska Schetyny było błędem. – To był nasz indywidualny pomysł i nikt z polityków PO nie zwracał się do nas z taką prośbą. Wiemy, że zrobiliśmy tę akcję w złym stylu, bo wykorzystaliśmy autorytet pana Grzegorza bez jego zgody– mówi Dolczewski.
"Chcieliśmy pobudzić tych, którzy nie wyjechali na wakacje"
Dlaczego Młodzi Demokraci namawiali członków stowarzyszenia do wpisywania komentarzy „życzliwych PO”? - To wynikało z naszej nadgorliwości. Nie chcieliśmy nikomu zaszkodzić, bo nie kierowały nami złe intencje. Założenie było proste - pobudzić do działania tych członków, którzy nie wyjechali na wakacje. Wpadliśmy na pomysł, że fajnie by było zamanifestować nasze poglądy i wartości na zewnątrz. Myślę, że taka akcja byłaby bardzo ciekawa, bo nie chodziło o wykorzystanie internetu w sposób propagandowy, ale komunikacyjny. To jest subtelna różnica. Każdej partii zależy, aby jej głos był silnie reprezentowany we wszystkich mediach– tłumaczy zamieszanie Dolczewski.
Jak zaznacza, instrukcja nie miała formy nakazu, a jedynie prośby. – Do naszego stowarzyszenia przystępuje się dobrowolnie. Nie ma mowy o przymusie, namawianiu kogoś do umieszczania postów. Używaliśmy tylko zwrotów: „Prosimy o...”. Nie było żadnych kar za to, że ktoś nie poświęca 30 minut dziennie na wpisy. Nie kazaliśmy też niczego raportować – wyjaśnia Dolczewski. Całą sytuacją zbulwersowany jest Maks Kraczkowski, były przewodniczący Forum Młodych PiS. - Fora internetowe są po to, by wyrażać poglądy swobodnie, a nie pod wpływem czyjejś instrukcji. Dużym oszustwem i przyzwyczajaniem młodych ludzi do kłamstwa jest manipulowanie dyskusjami internetowymi. Ta wpadka PO najlepiej obrazuje to, na czym polega cała działalność partii Tuska, która w 80% składa się z PR-u – mówi Kraczkowski.
Dr Marek Migalski powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, że wiele partii wykorzystuje sieć do działań propagandowych, więc to zjawisko nie jest niczym nowym. Jak mówił nam politolog, PO miała pecha, że dała się na tym przyłapać.
Młodzieżówka PiS oddaje krew i rozdaje flagi
Zdaniem Kraczkowskiego, który budował młodzieżówkę PiS, nie każda partia postępuje w ten sposób. Forum Młodych PiS działa uczciwie. Wprowadziliśmy m.in. zwyczaj rozdawania flag na 3 maja, oddawania krwi w każdą rocznicę Powstania Warszawskiego, robiliśmy happeningi związane z walką o niepodległość Ukrainy. I na tym polega działanie prawdziwej młodzieżówki, która nie może być formacją szturmową i bandą rozbójników politycznych– podkreśla Kraczkowski.
Twórca PiS-owskiej młodzieżówki twierdzi, że śledzi fora internetowe i wiele razy widział posty zwolenników PO. – To nie jest przypadek, że jak szarańcza pojawiają się wpisy internautów, którzy piszą, że Tusk jest wspaniały, mądry i dzielny, a wszystkiemu winna jest partia braci Kaczyńskich – mówi Kraczkowski. Zaznacza jednocześnie, że nie ma pretensji do Młodych Demokratów, którzy się w to angażowali. - Są młodzi, więc nie zawsze potrafią właściwie ocenić sytuację. To wina polityków PO, którzy uczą młodych działaczy nienawiści i wykonywania rozkazów. To haniebne – dodaje.
PiS wynajmuje firmę, która pisze na forach?
Dolczewski odbija piłeczkę. – To ilość komentarzy schlebiających PiS-owi jest olbrzymia. Ich obecność widać chociażby w wynikach ankiet różnych portali. Znając strukturę organizacyjną PiS trudno wierzyć w to, że sami mogliby udźwignąć ciężar zmasowanego pisania komentarzy. Moim zdaniem wynajęli do tego firmę– ocenia Dolczewski. Jak mówi nam dr Marek Migalski, wiedza o tym zjawisku była powszecha w kręgu zbliżonym do polityki. – Do mnie też dochodziły informacje, że tego typu sterowanie internetem jest bardzo popularne. Świat wirtualny nabiera coraz większego znaczenia w polityce, więc że ciężko sobie wyobrazić, że partie zrezygnują z uprawiania propagandy w sieci. Pod względem moralnym jest to naganne, ale nie karalne, więc robi to wiele ugrupowań– podkreśla politolog.
W ocenie dr. Migalskiego politycy bazują głównie na anonimowości w internecie. – Na forach nie trzeba podawać swoich danych, więc możliwość zorganizowania wielu zbiorowych akcji jest oczywista. Słyszałem nawet, że można wynająć zewnętrzne firmy, które zajmują się prowadzeniem w sieci akcji poparcia dla partii i nagonek na przeciwników politycznych – podkeśla dr Migalski.
Instrukcja nie wpłynie na sondaże
Zdaniem politologa wyciek informacji o instrukcji nie wpłynie znacząco na notowania PO. – Choć poparcie dla partii Tuska spada to nie sądzę, aby nagle jej zwolennicy chcieli oddać swoje głosy na inną partię. Być może jednak niektórzy wyborcy zaczną się zastanawiać kim są wybrańcy narodu i czy wykonują zadania, do których zostali powołani– ocenia dr Migalski.
Czy zatem mamy się pogodzić z tym, że członkowie partii manipulują Internetem? – Może zabrzmi to dziwnie, ale takie działania są efektem profesjonalizacji partii politycznych. Ugrupowania stają się organizacjami obudowanymi szeregiem instytucji, które mają specjalne komórki do poszczególnych zadań. Partie manipulują internetem, aby zachowywać swoje wpływy i głosy elektoratu. To cena jaką płacą za stabilizowanie sytuacji partyjnej w kraju. Nie jest to jednak wyłącznie specyfika polskiej polityki, bo dzieje się tak na całym świecie– podsumowuje politolog.
A co Wy sądzicie o tej sprawie? Zachęcamy internautów Wirtualnej Polski do oddania swojego głosu w .
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska