Wszyscy ludzie Mikołaja
Patryk Wild, wójt gminy Stoszowice, ma jasny ogląd w sprawie Śnieżynek. Kandydatki na pomocnice św. Mikołaja powinny być „powalająco śliczne" i mieć „nogi do nieba", dla przyzwoitości jednak przykryte długimi sukienkami.
03.09.2004 | aktual.: 03.09.2004 08:15
Nie mniej konkretna jest Kasia Kudas, praktykantka w Urzędzie Gminy. Jej zdaniem Śnieżynka musi się mieścić w przedziale wiekowym 18-25 lat, mieć poczucie humoru i odpowiednie podejście do dzieci. W odpowiednim czasie i miejscu władze przeprowadzą więc casting na Śnieżynki, podobnie zresztą jak na Świętego Mikołaja. Polskie centrum dobrodzieja z siwą brodą powstanie w malutkiej wiosce koło Stoszowic na Dolnym Śląsku. Jej nazwa dla nikogo nie jest zaskoczeniem. To oczywiście Mikołajów.
Patryk Wild już to widzi. Zza laptopa, z makatą z orłem w koronie w tle, roztacza wizję mikołajowej przyszłości. Ławeczki w kształcie sań, mikołajowe ciasteczka, pomnik świętego w centrum, rondo imienia Mikołaja i w końcu bajkowy budynek, samo Centrum Świętego Mikołaja. Obiekt nieduży, jakieś 250 mkw., w środku pokój bohatera całego zamieszania, sklepik z pamiątkami, dwa apartamenty, sala zabaw i ślubów. Wójt Stoszowic, architekt z wykształcenia, osobiście zrobił wstępny projekt budynku. Będzie przypominał element scenografii z „Władcy pierścieni". Spadzisty dach z czerwoną dachówką, wieżyczka i komin. Komin jest obowiązkowy, bo każdy wie, że św. Mikołaj tą drogą podrzuca prezenty. Jak dobrze pójdzie, pierwsze paczki wlecą tędy w grudniu przyszłego roku.
- Pomysł na Centrum Świętego Mikołaja w Mikołajowie zgłosili sami mieszkańcy wsi - wspomina początki inicjatywy Patryk Wild. - Może zostać zrealizowany w ramach Programu Odnowy Wsi Unii Europejskiej - pieniądze przeznaczane są na rewitalizację wsi. Jeżeli się uda, to będzie świetna promocja dla całego regionu. Rolnictwo przestaje być opłacalne, a św. Mikołaj i bajki to bardzo poważna rzecz. Wójt Stoszowic do dzisiaj wierzy w św. Mikołaja, mimo że w dzieciństwie miał momenty zwątpienia, jako że nigdy nie udało mu się zobaczyć sań ciągniętych przez renifery. Rodzice jednak wytłumaczyli mu, że od czasu do czasu Mikołaj zamienia służbowe renifery na mniej oficjalny helikopter. Obecnie Patryk z Mikołajem dogadują się bez słów. Wystarczy, że człowiek pomyśli, a święty usłyszy i spełni życzenie. A życzenie jest takie: spraw Święty Mikołaju, żeby twój Mikołajów na pomyśle na Centrum Świętego Mikołaja skorzystał. Projekt jest w fazie wstępnej. Do obowiązków św. Mikołaja wybranego na castingu będzie należało
sortowanie listów od dzieci, odpowiadanie na nie i obsługa elektronicznej poczty mikołajowej.
- Płeć Mikołaja nie jest tu istotna - tłumaczy wójt. - Liczyć się będzie dotychczasowy dorobek, wizje rozwoju całego przedsięwzięcia i pomysłowość. Nie wiem jeszcze, czy taka osoba będzie na etacie, czy nie. Oczywiście będziemy też szukać drugiego Mikołaja, który będzie kontaktował się z dziećmi bezpośrednio. Ten ktoś musi mieć odpowiedni wygląd. I oczywiście być mężczyzną.
Ksiądz w czapce z pomponikiem
Mikołajów ma zaledwie 20 numerów mieszkań, kościółek i 55 mieszkańców. Nie ma za to kanalizacji. Jak na mikołajową stolicę to trochę głupio, ale święci nie są drobiazgowi. Pięknie tu jak w bajce. Poniemieckie sady, śliczne gospodarstwa. I mnóstwo miastowych. Przy wjeździe do wsi mieszka sołtys Elżbieta Lichocka, entuzjastka mikołajowego centrum. Na jej końcu Halina Zarzycka-Niedźwiecka, znana malarka, od kilku lat prowadząca własne Biuro Listów do Świętego Mikołaja. Pośrodku piosenkarka Martyna Jakubowicz. Trochę dalej Józef Wojciechowski, pomysłodawca centrum, człowiek poważny i bardzo na serio podchodzący do całego przedsięwzięcia. I co istotne, dysponujący wyglądem stawiającym go na liście kandydatów na Mikołaja na pierwszym miejscu.
- Ten pomysł powstał sześć lat temu. Wieś nie miała nawet gdzie się zebrać, więc potrzebna była jakaś sala - tłumaczy Józef Wojciechowski. - Od tamtego czasu idea się rozwinęła. Chcemy, żeby do Mikołajowa ludzie przyjeżdżali brać śluby, których będzie udzielał ksiądz w czerwonej czapce z pomponikiem.
- Czy ksiądz o tym wie?
- Nie, ale przecież nie będzie miał nic przeciwko temu? To ksiądz z pobliskiej Brzeźnicy, z parafii św. Mikołaja – przekonuje pan Józef. Mieszkańcy Mikołajowa już wymyślili, jakie atrakcje przygotują nowożeńcom. Przede wszystkim bajkowe sanie, w których młode pary przejadą okolicą. Bryczkę uplecioną z wikliny przygotuje osobiście pan Wojciechowski z teściem pani sołtys. Do wyboru będą trzy trasy. Jedna z górki na pazurki.
Łoś czy renifer
W centrum znajdzie się też pokoik św. Mikołaja. Tak, żeby dzieci mogły zobaczyć, jak mieszka ich ulubiony święty.
- Będzie jego łóżko, skromne, bez wygód, takie, na którym wcześniej sypiał zbój Madej - mówi Józef Wojciechowski.
- Ten cały plan dałby zatrudnienie sześciu osobom, bo trzeba będzie m.in. prowadzić kuchnię, a my tu mamy znakomite rybki i dziczyznę - tłumaczy Elżbieta Lichocka, sołtys Mikołajowa.
- I koniecznie trzeba propagować nasz mikroklimat, w którym dobrze czują się dzieci. Mamy też rezerwat cisowy - dodaje Józef Wojciechowski.
- Chcemy, żeby każdego roku od 1 grudnia do 7 stycznia codziennie przyjeżdżały do nas wycieczki. Co zobaczą dzieci w Mikołajowie? Najpierw objadą rondo, które teraz jest wiejskim rozstajem dróg, ze słupem pośrodku. Potem na usypanej góreczce zauważą drewnianą figurę Świętego Mikołaja na saniach ciągnionych przez... no właśnie, i tu pojawia się problem. Bo sanie powinny być zaprzężone w renifery. Ale...
- My propagujemy łosie - mówi Józef Wojciechowski. - Tu jest tradycja, żeby były łosie, więc one pociągną Mikołaja. Przyrodnicy mówią, że w Górach Bardzkich łosie nie mają prawa się zadomowić, ale co przyrodnicy wiedzą o sztuczkach Świętego Mikołaja.
Dwa buty dla dzieci
Przez Mikołajów autobus przejeżdża dwa razy dziennie. Najpierw o siódmej, potem o piętnastej. Ale najazdu turystów nikt się w wiosce nie boi. Co prawda są tacy, którzy twierdzą, że idea mikołajowego centrum wisi im tak, jak pomponik przy czapeczce świętego, nie przeszkadza to jednak entuzjazmowi pozostałych. Wielki rozmach mają również plany Haliny Zarzyckiej-Niedźwieckiej, malarki, która zamieszkała pod lasem, na samym końcu wsi. Siedem lat temu ogłosiła się Biurem Świętego Mikołaja i od tej pory przyjęła kilkanaście tysięcy listów od dzieci z całego świata. Wszystkie czyta, potem układa grzecznie w kartonach, a w okolicy organizuje rozdawanie prezentów. W piśmie do wójta pani Halina wyliczyła aż 26 nowych miejsc pracy; jeden etat przeznaczyła dla woźnicy Świętego Mikołaja.
- W tych listach, które dostaję do świętego, widać, jak zmienia się świat - opowiada malarka. - Kiedyś, zaraz po powodzi, dzieci prosiły Mikołaja o kilogram mąki, teraz o drogie zabawki. Kiedyś dostałam list, w którym trójka rodzeństwa prosiła o buty, bo mieli tylko jedną parę. I te dzieciaczki wymieniały się tą jedną parą. A jakie szczęśliwe były, gdy na tacę w kościele mogły rzucić 10 groszy. To było święto! Mikołaj jest wszystkim potrzebny - dodaje. - Odpowiednia promocja może sprawić, że dzieci będą szczęśliwsze, a do naszej wsi przyjedzie mnóstwo turystów. I zostawią w Mikołajowie pieniądze.
Jak w Laponii
Światowa stolica św. Mikołaja mieści się w Rovaniemi w Finlandii. To 35-tysięczne miasteczko leżące 900 kilometrów na północ od Helsinek. Każdego roku odwiedza je ponad pół miliona osób. Działa tu Główne Biuro Świętego Mikołaja, Poczta Główna Świętego Mikołaja, restauracja Świętego Mikołaja, Oficjalny Port Lotniczy Świętego Mikołaja. Do Rovaniemi przychodzi rocznie blisko milion listów. Najwięcej z nich wysyłają dzieci z Wielkiej Brytanii, Japonii i oczywiście z Polski.
- A teraz będą mogli pisać do Mikołajowa. I to po polsku - cieszy się Patryk Wild, wójt Stoszowic. - Nie chcemy robić konkurencji burmistrzowi Rovaniemi. Nasz projekt jest dopiero w fazie przygotowywania.
- Najlepiej jakby nasz Mikołaj był wesoły, trochę rubaszny i podobny do Zagłoby - dodaje Józef Wojciechowski. Mikołaj z Mikołajowa ma być tradycyjnym, polskim Mikołajem. W prezencie powinien przynieść z programu Unii Europejskiej 500 tysięcy złotych. I kanalizację.
Joanna Lamparska