Wszyscy "Fritzlowie" świata
Zakończony w marcu proces najsłynniejszego kazirodcy naszych czasów Josefa Fritzla ściągnął na siebie uwagę całego świata. Surowy wyrok tylko potwierdził, że nie bez kozery zwyrodnialca nazwano potworem. Odtąd stało się niepisanym prawidłem, że każdy ojciec oskarżony o stosunki seksualne z córką, będzie nosił haniebną etykietę „Fritzla”. I tak oto ten wstydliwy przydomek stał się jednym z najczęściej powtarzanych w tym roku w mediach i codziennych plotkach określeń. Dlatego też „Fritzl” trafia do Słownika Wirtualnej Polski 2009.
11.12.2009 | aktual.: 14.12.2009 14:21
Przeczytaj inne hasła !
Po nagłośnieniu sprawy z austriackiego Amstetten informacje o kolejnych „Fritzlach” zaczęły pojawiać się jak grzyby po deszczu. Okazało się, że jest ich bardzo wielu, w Polsce przynajmniej kilku. My wskażemy tych, którzy najbardziej przypominają „potwora z Amstetten”.
Tak wszystko się zaczęło - Josef Fritzl
27 kwietnia 2008 r. świat poznał odrażającą historię rodziny z miasteczka Amstetten w Dolnej Austrii. Ujawniono, że 73-letni Josef Fritzl przez 24 lata w tajemnicy więził w bunkrze w piwnicy własną córkę i spłodził jej siedmioro dzieci.
Śledztwo wykazało, że w 1984 r. elektryk Josef Fritzl zgłosił zaginięcie swojej 18-letniej córki Elisabeth. W rzeczywistości zamknął ją w piwnicy ich domu, gdzie regularnie ją gwałcił. Córkę wykorzystywał już wcześniej - od czasu, gdy skończyła 11 lat. Więzienie kobiety składało się z kilku ciasnych pomieszczeń z łazienką, aneksem kuchennym i telewizorem. Nie było tam jednak żadnego okna. Wejście do bunkra ukryte było za regałem i zabezpieczone kodem, który znał jedynie Josef.
43-letnia dziś Elisabeth Friztl urodziła swojemu ojcu siedmioro dzieci, jedno z nich zmarło niedługo po porodzie. Troje - dwie dziewczynki i jeden chłopiec - mieszkało z Josefem i jego żoną Rosemarie, troje pozostałych - dwóch chłopców oraz jedna dziewczyna - w piwnicy ze swoją matką.
Rosemarie Fritzl zeznała, że była przekonana, że Elizabeth naprawdę uciekła z domu i podrzuciła rodzicom swoje dzieci.
Prawda wyszła na jaw, kiedy najstarsze dziecko Josefa i jego córki - 19-letnia Kerstin - w stanie ciężkim trafiło do szpitala. Władze placówki za pośrednictwem mediów wezwały matkę 19-latki do stawienia się w szpitalu. Josef zdecydował wypuścić swoich więźniów. Dzięki temu Elisabeth mogła bezzwłocznie opowiedzieć policji o swoim życiowym koszmarze.
Tego samego dnia Josef Friztl został aresztowany pod zarzutem kazirodztwa i uprowadzenia. Dzień później przyznał się, że więził Elizabeth i że jest ojcem jej siedmiorga dzieci. Zeznał też, że jedno niemowlę wrzucił do pieca do spalania śmieci. Śledczy potwierdzili, że zeznania są prawdziwe.
W marcu 2009 r. „potwór z Amstetten” stanął przed sądem. Przyznał się do pozbawienia wolności, niewolnictwa, gwałtu, kazirodztwa, wymuszenia i morderstwa. 19 marca uznano Josefa Fritzla winnym wszystkich zarzucanych mu czynów i skazano go prawomocnym wyrokiem na karę dożywocia w szpitalu psychiatrycznym.
Polski Fritzl – Krzysztof B.
Mało kto spodziewał się, że niechlubny tytuł „Fritzla nr 2” przypadnie Polakowi. Tymczasem 8 września ubiegłego roku podlaska policja poinformowała o aresztowaniu 45-letniego Krzysztofa B. podejrzanego o więzienie i gwałcenie 21-letniej córki. Zatrzymanego podejrzewano też, że jest ojcem dwójki dzieci, które urodziła córka.
Tydzień wcześniej, mieszkanka Grodziska koło Siemiatycz, Alicja B. poszła wraz z matką na policję i opowiedziała, że przez sześć lat ojciec więził ją, bił i gwałcił. Przyznała też, że miała z nim dwóch synów. Pod presją gwałciciela i jedno, i drugie niemowlę zostawiła w szpitalu, zrzekając się jednocześnie do nich praw.
Policja ustaliła, że do gwałtów na córce dochodziło na terenie województwa mazowieckiego i dolnośląskiego. Rodzina często bowiem zmieniała miejsce zamieszkania. Gdy funkcjonariusze rozpoczęli śledztwo, Krzysztof uciekł z domu i planował ucieczkę za granicę. Udało się go schwytać w Siedlcach.
Śledztwo wykazało, że ojciec molestował Alicję, odkąd ta skończyła 13 lat. W drzwiach pokoju dziewczyny była jedna klamka. Krzysztof mógł więc zamknąć się z córką od środka tak, by nikt z zewnątrz nie mógł już wejść. Mógł też przełożyć klamkę na drugą stronę i trzymać Alicję w zamknięciu.
Gdy córka broniła się przed atakami ojca, ten przywiązywał ją do łóżka kablem od magnetowidu. Kiedy podczas pobytu zarobkowego w Belgii uciekła mu do Polski i schroniła się u narzeczonego, Krzysztof przyjechał po nią, uprowadził ją i uwięził w domu jej babki. Zamykał ją także w pomieszczeniach gospodarczych.
„Potwór z Podlasia” przyznał się do współżycia z córką, ale oznajmił, że działo się to za jej namową. Zaprzeczył, że ją zmuszał, wykorzystywał, czy groził. Oznajmił także, że dzieci urodzone przez Alicję nie są jego.
Proces Krzysztofa B. trwa w sądzie w Białymstoku. Mężczyźnie postawiono siedem zarzutów. Najpoważniejszy to wielokrotne gwałty na córce z użyciem przemocy i gróźb.
Gdy tylko o sprawie spod Siemiatycz poinformowały polskie media, przed dom w Grodzisku przyjechała zagraniczna prasa. Najbardziej rozpoznawalne na świecie tytuły pisały o Krzysztofie B. „Fritzl Nr 2”.
Zwyrodnialcowi z Grodziska grozi 15 lat pozbawienia wolności. Włoski Fritzl - Michele Mongelli
Ledwie zakończył się proces Josefa Fritzla, a włoscy karabinierzy poinformowali, że aresztowali zwyrodnialca, który przez 25 lat gwałcił swoją córkę i przez 21 więził ją w ciemnym pokoju.
63-letni handlarz złomem z Turynu Michele Mongelli zaczął gwałcić swoją córkę, gdy miała dziewięć lat. Kilka lat później zabronił jej chodzić do szkoły i uwięził ja w pokoju bez prądu.
Laurze, bo tak nazwały ją media, co najmniej dwukrotnie udało się uciec z pokoju i poinformować policję o jej okropnej sytuacji. Niestety policjanci ignorowali jej zgłoszenia, bo Michele wmówił im, że dziewczyna wszystko zmyśliła.
Ojciec wpoił swoje przestępcze praktyki również synowi. Zachęcony przez Michele 41-letni Giuseppe najpierw molestował swoją siostrę, a potem zaczął wykorzystywać seksualnie trójkę swoich dzieci.
Gdy włoscy mundurowi zamknęli Mongelliego, jego rodzina stanęła za nim murem. Żona i druga córka 63-latka zarzekały się, że Michele, to wspaniały człowiek, który nigdy nie zrobiłby tego, o co się go podejrzewa. Zeznania Laury nazwały kłamstwami i oszczerstwami. Tłumaczyły, że córka przebywała w osobnym pokoju z troski o jej bezpieczeństwo.
Michele i Giuseppe czekają za kratkami na wyrok.
Kolumbijski Fritzl - Arcedio Alvarez
Dwa dni po ujawnieniu sprawy włoskiego oprawcy, media doniosły o „Fritzlu” z Kolumbii. Przed sąd trafił tam 59-letni Arcedio Alvarez z miasteczka Mariquita. Zatrzymano go za więzienie i wieloletnie wykorzystywanie seksualne swojej córki.
Alvarez wykorzystywał swoją około trzydziestoletnią dziś córkę od czasu, gdy ta ukończyła 9 lat. Jej matka zmarła, gdy dziewczynka miała 5 lat. Śledztwo wykazało, że Arcedio spłodził córce czternaścioro dzieci, z czego sześcioro zmarło w wyniku poronienia. Ósemka pozostałych pozostaje pod opieką matki.
Kolumbijczyk zeznał, że z córką łączyła go „romantyczna” relacja, ale nie było to kazirodztwo, bo dziewczyna była adoptowana.
Kobieta opowiadała, że wielokrotnie pytała ojca, dlaczego „to robią”, Alvarez odpowiadał jedynie, że taka jest boża wola. Córka zeznała też, że nigdy nic nie wskazywało na to, że jest adoptowanym dzieckiem.
Sprawa ojca nazywanego „potworem z Mariquita” głęboko poruszyła społeczeństwo kolumbijskie. Organizacje broniące praw dziecka zagrzmiały, że takich przypadków jest w kraju więcej i nikt się nimi nie zajmuje.
Alvarezowi grozi dożywocie.
Argentyński Fritzl - Armando Lucero
W maju świat obiegła informacja, że w Argentynie aresztowano 67-latka podejrzanego o gwałty na swojej córce.
Armando Lucero z Mendozy miał od 27 lat gwałcić swoją 35-letnią dziś córkę i spłodzić jej siedmioro dzieci. Wszyscy mieszkali razem wraz z drugą żoną Lucero i jego macochą.
Sprawę ujawniono po tym, jak 35-latka zgłosiła się po pomoc, gdy ojciec zagroził, że wykorzysta seksualnie jej dzieci.
W śledztwie badania DNA potwierdziły domniemane ojcostwo. Ustalono, też że Lucero gwałcił również swoje dwie inne córki.
Według oficjalnych danych urzędu stanu cywilnego potomstwo 67-latka liczy 15 osób (ośmioro dzieci z pierwszego małżeństwa, siedmioro z drugiego). Wraz z dziećmi 35-letniej córki liczba dzieci to 22.
„Potwór z Mendozy” może zostać skazany na 50 lat więzienia. Australijski Fritzl – nazwisko nieznane
We wrześniu Australijskie media poinformowały, że w stanie Wiktoria w ich kraju miała miejsce historia jeszcze bardziej przerażająca niż ta z Amstetten.
60-latek z Latrobe Valley, którego danych personalnych policja nie ujawniła, został oskarżony o długotrwałe więzienie, gwałty i kazirodztwo wobec swojej córki. Mężczyzna od lat 70. niemal codziennie gwałcił swoją córkę aż do roku 2007. Spłodził jej czworo dzieci, które urodziły się z wadami wrodzonymi. Jedno z nich zmarło.
Molestowana od 11 roku życia kobieta już w 2005 r. zgłosiła policji swój problem. Szybko jednak wycofała się z zeznań, bo ojciec groził przemocą wobec jej dzieci i matki. Trzy lata później córka przełamała strach i ponownie zgłosiła się na policję. W lutym tego roku policja postawiła 60-latkowi 83 zarzuty związane z wykorzystywaniem seksualnym. Później zredukowano je do 13 – m.in. kazirodztwa, gwałtu i wykorzystywania seksualnego osoby przed 16 rokiem życia.
Mężczyzna wszystkim zarzutom zaprzeczył. Twierdzi, że to nie on jest ojcem dzieci. Jego wersję potwierdza jego żona, która mieszkała z rodziną pod jednym dachem.
Proces „Australijskiego Fritzla” trwa.
Polski Fritzl – Jan S.
W 1998 r. policja oskarżyła Jana S. i jego upośledzoną umysłowo córkę Brygidę o czyny kazirodcze. Rok później mężczyzna został skazany na rok i dwa miesiące bezwzględnego więzienia. Córka została uniewinniona ze względu na swoją chorobę. Dowodem przeciw oskarżonym były badania genetyczne, które potwierdziły, że Jan jest ojcem czwórki z siedmiorga dzieci Brygidy. Dzieci miały zostać poczęte w przeciągu 15 lat.
Historia tej rodziny miała (i wciąż ma) miejsce w małej wsi pod Sławnem w woj. zachodniopomorskim. 42-letnią dziś Brygidę, matka osierociła, gdy dziewczyna miała 16 lat. Od tamtej pory, cierpiąca na encefalopatię córka, przejęła obowiązki matki. Brygida była całkowicie uzależniona od ojca. Jej dwie siostry uciekły z domu, po tym, jak Jan prawdopodobnie je zgwałcił.
Mimo wyroku zwyrodnialec długo za kratkami nie posiedział, bo sąd rozpatrujący odwołanie zamienił karę na rok więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Mężczyzna wrócił do domu, obserwowała go kurator sądowa, a Brygida już więcej nie zachodziła w ciążę.
We wrześniu tego roku 71-letnim dziś Janem S. organy sprawiedliwości zainteresowały się ponownie. Tym razem prokuratura podejrzewa go o stosunki kazirodcze z własną wnuczką. Gdy 23-letnia córka Brygidy urodziła w maju 2008 r. dziecko, we wsi zaczęło się mówić, że ojcem może być jej dziadek.
Jeszcze przed ujawnieniem sprawy z wnuczką jeden z przedstawicieli sądu mówił, że nie widzi podobieństwa między sprawą Jana S. a przypadkiem Josefa Fritzla. - Przecież Fritzl córkę więził w piwnicy – tłumaczył. Czy i tym razem wyrodny ojciec i dziadek uniknie surowej kary?
Prokuratura bada sprawę wnuczki, zapowiedziano przeprowadzenie badań DNA.
Francuski Fritzl – Patrick V.
W listopadzie przed francuskim sądem w Tulle stanął 57-letni Patrick V. Mężczyzna przez blisko 10 lat utrzymywał stosunki kazirodcze ze swoją córką Sophie. Ma z nią trójkę dzieci.
Regularne obcowanie płciowe trwało od 1997 r. Sophie miała wówczas 23-lata. W 1998 i 2000 r. prowadzono śledztwo w sprawie Patricka V. Córka zaprzeczała jednak podejrzeniom o gwałt w rodzinie.
W 2001 r. Patrick, Sophie i dwójka ich dzieci wyprowadzili się z Francji do Austrii, tam urodziło się kolejne dziecko. Matka uciekła jednak z najmłodszym dzieckiem z kraju i trafiła za kratki za uprowadzenie. Po odbyciu kary, w 2006 r. złożyła skargę na ojca, przyznając, że utrzymywała z nim stosunki seksualne i urodziła mu trójkę dzieci.
Przed sądem Patrick tłumaczył, że gdy córka miała 20 lat zrozumiał, że łączy ich coś więcej niż miłość między ojcem i dzieckiem. Następnie przestudiował badania nad genetyką i stwierdził, że reprodukcja kazirodcza może być zdrowsza niż każda inna.
Udowodnienie winy Patrickowi V. nie będzie łatwe. Francuski kodeks karny nie przewiduje bowiem żadnych następstw prawnych za czyny kazirodcze. Dodatkowo Sophie była pełnoletnia, gdy rozpoczęła obcowanie płciowe z ojcem. Patricka będzie można zatem oskarżyć jedynie o przymuszanie kobiety do czynów seksualnych.
To że Patrick V. poniesie jakąkolwiek karę zdaje się być wątpliwe. Polski Fritzl – Józef Ch.
Historia Józefa Ch. i jego córki Grety wyszła na światło dzienne dwa lata temu. Starsza siostra 17-letniej wówczas dziewczyny doniosła policji, że dwoje dzieci Grety to także dzieci Józefa.
Śledztwo prokuratury wykazało, że mieszkający w podkarpackiej Medynii Głogowskiej ojciec współżył z córką zanim ta ukończyła 15 lat. Matka dziewczyny zmarła, a ojciec wychowywał ją tak, żeby była mu poddana. Greta cieszyła się, że jest uprzywilejowanym dzieckiem. Prokuratura postarała się o areszt dla ojca, ale na prośbę obrońcy areszt uchylono.
W końcu po kilkumiesięcznym procesie w lutym tego roku zapadł wyrok. Sąd rejonowy skazał 61-latka na 3,5 roku więzienia, a 19-letnią Gretę na 4 miesiące w zawieszeniu na 5 lat. Do czasu uprawomocnienia wyroku ojciec pozostać miał za kratkami, jednak sąd okręgowy znów uchylił areszt.
Sprawa „Fritzla z Podkarpacia” wróciła dosłownie kilka dni temu. Media poinformowały, że na krótko przed terminem stawienia się w zakładzie karnym Józef Ch. uciekł z domu – prawdopodobnie za granicę. Wyszło też na jaw, że trzecie dziecko Grety, które urodziło się w lipcu, ma kod DNA zgodny z kodem swojego dziadka. Prokuratura znów sporządziła akt oskarżenia.
Rzeszowski sąd okręgowy zniknięciem kazirodcy na razie się nie przejmuje. Tłumaczy, że termin stawienia się do odbycia kary jeszcze nie minął. A jeśli Józef Ch. się nie zgłosi, to przecież można wysłać za nim list gończy, czy europejski nakaz aresztowania.
Czy Józef Ch. stawi się w terminie w więzieniu? Prawdopodobnie nie przyjdzie tam w ogóle.
2 na 100 ojców przypomina Josefa Fritzla
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że dewiantów-kazirodców w mediach w 2009 r. było znacznie więcej. Był „francuski Frizl”, który gwałcił swoją pasierbicę Lydię Guardo. Był „amerykański Fritzl” Phillip Garrido, który uprowadził, gwałcił i więził obcą dziewczynkę. Wspominano też o „afrykańskim Fritzlu”, który porzucił córkę zaraz po jej narodzinach, a gdy po 18 latach Sandra przemierzyła tysiące kilometrów, by go odnaleźć, uwięził ją i wielokrotnie zgwałcił.
Innych Fritzlów z rodzimego podwórka też nie brakowało. Wystarczy wspomnieć Zbigniewa Cz. z Ostrowca Świętokrzyskiego, czy Jerzego K. z okolic Hrubieszowa. Obaj mieli dzieci z własnymi córkami. Sięgając lata wstecz można by wymienić jeszcze kazirodcę spod Krasnegostawu, zboczeńca z Mironowa… i niemal tak bez końca.
Czy sprawa Josefa Fritzla przyczyniła się do tego, że media zaczęły chętniej wywlekać najbardziej bezwstydne i skrywane latami patologie na światło dzienne? Na pewno. Czy środki przekazu zrobiły w związku z tym coś jeszcze? Bez wątpienia uświadomiły, że historia wyrodnego ojca, który bije i gwałci własne córki to nie średniowieczna gawęda, nie współczesny mit o Edypie, ale też nie jednostkowy przypadek cudem odkryty w bliżej nikomu nieznanym Amstetten.
„Fritzl” tu, „Fritzl tam”, dziś można by powiedzieć, że każdy kraj ma swojego „Frtizla”. A historie kazirodców z Polski sprawiają, że problem zaczyna wydawać się nam jeszcze bliższy. Według badań prof. Zbigniewa Izdebskiego przemoc seksualną wobec dzieci stosuje 2% ojców i tyle samo ojczymów.
Przypadki „polskich Fritzlów” uświadamiają nam, że w pewnej mierze istnieje społeczne przyzwolenie na kazirodcze praktyki, a wymiar sprawiedliwości jest w tych kwestiach zwykle ustępliwy. Jan S. spod Sławna cieszy się we wsi opinią dobrego sąsiada. Jej mieszkańcy podziwiają go, że mając tak dużą rodzinę, jest sprytny i zaradny. Józef Ch. z Medynii Głogowskiej zawsze szybko opuszczał areszt, nie wiadomo też, czy trafi do więzienia, bo zniknął.
Tymczasem kazirodztwo jest w Polsce przestępstwem. Przemoc, seks z nieletnią i więzienie innych osób także podlega karze. Trzeba o tym pamiętać. 2% wszystkich ojców to… dużo!
Andrzej Kędzierawski, Wirtualna Polska