Plakaty utrzymały się tylko dwa dni
Julien de Casabianca miał tylko kilka godzin, by sfotografować, wykonać i zawiesić dzieła z Muzeum Narodowego na praskich ulicach. Wybrał Nową Pragę z tych samych powodów, dla których wybierał miejsca w Paryżu, Barcelonie czy Nowym Jorku. Piękna, ale zaniedbana okolica. Jedna z tych, które naprawdę potrzebują kulturalnego ożywienia.
Działania artystyczne Francuza polegają na tym, że w danym mieście najpierw idzie do muzeum i fotografuje upatrzone, zwykle mocno związane z danym krajem obrazy. Następnie drukuje je i rozkleja na ścianach podwórek i domów. Na ulicy Stalowej, Małej czy Inżynierskiej zawisł "Hamlet Polski" Malczewskiego, "Pomarańczarka" Gierymskiego czy słynna, odzyskana niedawno przez miasto "Murzynka" Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej (na zdjęciu). Ingerencje artystyczne de Casabianki są wyjątkowo cenione na całym świecie. Warszawska "wystawa" również zrobiła wielkie wrażenie. Sam Julien był zdziwiony popularnością warszawskiego projektu i na Facebooku dziękował za wsparcie tysięcy Polaków.
Niestety w ciągu dwóch dni większość zawieszonych plakatów została zniszczona.