Wstrząsające relacje polskich żołnierzy w Iraku
W polskim kontyngencie wojskowym w Iraku wrze. Żołnierzom obiecano, że po półrocznym pobycie na misji będą mogli wracać do kraju. Tymczasem większość z nich jest tam już dziewiąty miesiąc. Niektórzy nie radzą sobie psychicznie. Do Iraku pojechał naczelny psychiatra wojskowy - pisze "Dziennik". Takiego bagna jak na tej misji, to ja dawno nie widziałem. Było niebezpiecznie, doszło do tego, że ludzie wyciągali do siebie broń - relacjonuje jeden z żołnierzy.
22.09.2008 | aktual.: 25.05.2018 15:15
Ta misja różni się od tej w Afganistanie i poprzednich w Iraku - wydłużono ją do dziewięciu miesięcy. Żołnierze są mniej aktywni. Są też mniej ofensywni i rzadko odpowiadają na ataki terrorystów, bo po wydarzeniach z Nangar Khel dowódcy boją się prowadzić takie działania. Żołnierze nie czują się z tego powodu bezpieczni.
Takiego bagna jak na tej misji, to ja dawno nie widziałem. Było niebezpiecznie, doszło do tego, że ludzie wyciągali do siebie broń. A dowódcy na poziomie kompanii nie byli do takich sytuacji przygotowani. Jednego żołnierza zmuszono do powrotu. Inni sami chcieli wyjechać - mówi wojskowy, który niedawno wrócił z Iraku.
Gdy w lipcu nie wszystkim chętnym pozwolono wrócić do kraju - zaczęły się problemy. Jedni byli zmęczeni patrolami. Inni mieli dość półrocznego życia w zamknięciu. Do tego wszystkiego doszło napięcie seksualne. Grupy żołnierzy zaczęły rywalizować o względy nielicznych w kontyngencie pań - mówi jeden z żołnierzy.
Żołnierze w Iraku są podzieleni. Ci, którzy uważali, że misja pomoże im w wojskowej karierze albo pozwoli zarobić, postanowili zostać. Inni zaczęli walczyć o kolejne miejsca w samolocie. Dowództwo kontyngentu w lipcu wezwało z kraju konsultanta w dziedzinie psychiatrii.
Jak tłumaczą psychiatrzy, tacy żołnierze są w warunkach bojowych wielkim zagrożeniem: nie wykonują obowiązków, mogą zarazić depresją cały kontyngent. Powinno się ich ewakuować.