Szokujący reportaż Gazety Wyborczej, szokująca prawda o polskiej misji w Afryce. Pan życia i śmierci. Czytamy
w nim o koszmarnym sierocińcu ojca Dariusza Godawy w Kamerunie - dzieci nie dojadą, pracują od świtu,
są poniżane, misjonarz opływa w luksusy. I pozwolę sobie zacytować tutaj taki wstrząsający fragment, gdy ojciec Godawa zjadł
rybę i zostały ości oraz resztki głowy. Wołał: "kto chce ryby?". Wtedy dzieci na wyścigi biegły.
Ojcze, co ojciec czuł, kiedy czytał tę historię i tę opowieść, która momentami jest szokująca
i chwytająca za serce?
Parę rzeczy naraz przeżywałem. I złość, i
przede wszystkim ból, bo jeżeli człowiek pomyśli sobie tak zupełnie naturalnie,
tak bardzo prosto, podstawowo, po ludzku o dzieciach, tak. I że w kontekście dzieci
ksiądz potrafi się w taki sposób zachować, to tutaj musi pęknąć
serce i musi pojawić się złość i gniew. Ale żeby
dobrze to wszystko ocenić, jednak trzeba umieć też, a może przede wszystkim, zdystansować się do tych
pierwszych wrażeń, do tych emocji, które w nas powstają i zapytać, co tu się tak naprawdę dzieje? Dlaczego tak się
stało? I jedną z ważnych odpowiedzi, tak sądzę, jest ta, że to jest
kolejna z historii, kolejny ze skandali, który nam pokazuje, jak źle jest
sprawowana władza w Kościele. Jak źle funkcjonuje kultura władzy w Kościele, która
jest bardzo często - lepiej powiedzieć właściwie "była", bo w tej chwili się to bardzo wyraźnie zmienia, także dzięki
decyzjom czy przede wszystkim dzięki decyzjom papieża Franciszka. Ale o co w tym chodzi? Chodzi
o to, że misjonarz, któremu zaufano, nasz zakon, bo zanim on został
wydalony z zakonu za swoje nieposłuszeństwo i różne inne historie, nasz
zakon jemu zaufał. Zaufał mu, że jedzie głosić ewangelię i
służyć ludziom.
Ojcze, ale dlaczego zakon ufał mu tak długo? Według
publikacji Gazety Wyborczej chodzi o to, że te informacje na temat jego nieprawidłowych, niewłaściwych działań napływały
ponoć do Polski. Tak przynajmniej mówią osoby przytaczane w tymże reportażu. A mimo wszystko nikt wtedy z tym nic
nie robił.
Właśnie o tym chciałem powiedzieć, chciałem do tego właśnie punktu dojść. Że człowiek obdarzony zaufaniem nie
został skontrolowany. Pozostano na poziomie właśnie zaufania. I to jest ten błąd w strukturze
władzy Kościoła, w sposobie sprawowania władzy Kościoła. I tu jest wbrew pozorom podobieństwo z
wcześniejszą sprawą, o której mówiliśmy. Tam krycie pedofilii etc -
też nie było systemu odpowiedniego systemu kontrolnego i weryfikacji i dlatego przestępcy
mogli działać swobodnie i popełniać swoje ohydne czyny. I tutaj podobnie.
Zaufano jakiemuś człowiekowi, on stworzył pozytywne wrażenie,
że jedzie pomagać dzieciom, że troszczy się o los tych najsłabszych, a tymczasem robił
rzeczy zupełnie inne. Nie skontrolowano tego wystarczająco. Brak
właściwego systemu weryfikacji i kontroli w Kościele jest w tym
momencie rzeczą jawną, ale nie do wszystkich to dociera. I do kolejnej rzeczy nawiążę. Bo jakiś
miesiąc temu, miesiąc temu pojawił się na łamach Gościa Niedzielnego krótki tekst innego z naszych
ojców - pominę jego nazwisko, żeby nie było, że ja znowu atakuję swoich personalnie i ich
poniżam, i mieszam z błotem w mediach. To można sobie sprawdzić. Tytuł
tego tekstu jest "Lekcja kongara". A podtytuł wyrażający główną tezę
tego tekstu brzmi tak: "Jeśli wierzymy, że Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa, bunt przeciwko biskupom
oznacza jego okaleczanie". Dlaczego nawiązuje do tego tekstu i o nim mówię - ponieważ ten tekst
wyraża jak w pigułce, tak - bo to jest krótki tekst - jak w pigułce mamy tutaj tą złą
mentalność, to fatalne myślenie o Kościele, które bardzo
często formułuje oskarżenia moralne i religijne przeciwko tym, którzy chcą
poddać weryfikacji działanie biskupów czy księży. I chcą to poddać kontroli, chcą
sprawdzać, chcą posługiwać się zasadą ograniczonego zaufania wobec
tych, którzy podejmują działania szczególnie w przestrzeniach bardzo wrażliwych, delikatnych -
jak właśnie pomoc dzieciom, pomoc w ogóle słabszym, pokrzywdzonym etc. I tenże nasz brat na
3 tygodnie mniej więcej przed decyzją papieża Franciszka, że zmieniamy
sposób sądzenia biskupów i kardynałów, że oni mogą być i powinni być sądzeni także przez trybunały
świeckie w Watykanie, to na 3 tygodnie przed tą decyzją papieża jeden z naszych
braci wciąż snuje tą fatalną, złą opowieść, która atakuje
ludzi moralnie i religijnie, próbuje wzbudzić poczucie winy za to, że krytycznie podchodzą
do biskupów czy działania księży. I to jest źródło, podstawowe źródło tego
zła, które się dzieje. I także źródło tego ,że ojciec Godawa mógł robić takie rzeczy, jak
robił.