Wstrząsająca historia dawnego małżeństwa Polki, która zaginęła w Szwecji

Beata Ratzman zniknęła bez śladu ponad miesiąc temu. Ostatni raz była widziana w okolicach Malmö, gdzie spotkała się z mężem w sprawie opieki nad dziećmi. Małżeństwo wówczas nie mieszkało ze sobą już od kilku tygodni, ponieważ kobieta zgłosiła, że mąż stosował wobec niej przemoc.

"Ostatnią osobą, która ją wtedy widziała, był jej mąż Cezary R. Szwedzka policja zatrzymała go pod zarzutem uprowadzenia żony. Mężczyzna wciąż siedzi w areszcie. Nie przyznaje się do winy" - piszą dziennikarze "Faktu".

Z kolei dzieci Beaty Ratzman trafiły pod opiekę rodziny zastępczej. To czternastolatek i jedenastolatek z pierwszego małżeństwa kobiety oraz siedmiolatek z małżeństwa z Cezarym R.

Reporterzy "Faktu" dotarli także do byłego męża zaginionej Polski Piotra Miętkiego, który opowiedział im wstrząsającą historię swojego małżeństwa. Według jego relacji kobieta w 2013 roku wyszła z domu, aby odebrać zasiłek rodzinny i nigdy nie wróciła. Zostawiła go razem z czwórką dzieci, z czego najmłodsi bliźniacy mieli zaledwie półtora roku.

- Przez dwa lata nie interesowała się dziećmi, nie pamiętała nawet o ich urodzinach. Przypomniała sobie o nich w 2015 roku i postanowiła dwóch starszych synów zabrać do Szwecji. Zgodziłem się, bo mieliśmy sądową mediację. Warunek był jeden: będę miał kontakt z synami. Ale go nie dotrzymała, odcięła mnie od chłopców - opowiedział Piotr Miętki, cytowany przez "Fakt".

Jego zdaniem, skoro kobieta raz uciekła, to mogła zrobić to kolejny raz.

- Chłopcy będą mieli traumę do końca życia. Bliźniacy już nawet o niej nie mówią. Dla nich ważniejszy jest los kota za oknem, niż to, co się z nią dzieje. To brzmi strasznie, ale sama na to zapracowała... - dodał.

Szwedzka policja od ponad miesiąca poszukuje zaginionej Beaty Ratzman. Jeśli ktoś ma informacje na jej temat, powinien zgłosić się do szwedzkich (0046 77 114 14 00) lub polskich (112) służb.