Agresywne wrony w Warszawie. Szarpią włosy, chciały "porwać" psa

Z niespotykanymi atakami mierzą się mieszkańcy Mokotowa. W spokojnej egzystencji przeszkadzają tam wrony, który ciągną ludzi za włosy i próbują porwać małe psy. "Te ptaki są straszne" - komentują sprawę internauci zamieszkujący dzielnicę.

Wściekłe wrony w Warszawie. "Próbowały porwać psa"
Wściekłe wrony w Warszawie. "Próbowały porwać psa"
Źródło zdjęć: © Pixabay

To nie pierwszy raz, gdy w Warszawie głośno jest o agresywnych wronach. W przeszłości do podobnych ataków dochodziło na Ursynowie i Żoliborzu. Tym razem wrony utrudniają życie mieszkańcom Mokotowa.

"Te ptaki są straszne, ostatnio próbowały porwać mi psa. Na szczęście był za ciężki, ale z yorkiem by sobie na pewno poradziły" - twierdzi jeden z internautów.

Z kolei inni twierdzą, że wrony atakują też ludzi. "Trzy razy próbowała mnie skubnąć w głowę", "raz niemal sama nie oberwałam w głowę" - czytamy w komentarzach.

Dlaczego wrony atakują?

Pojawiają się różne teorie, dlaczego dochodzi do tego typu wydarzeń. Niektórzy twierdzą, że ptaki są po prostu głodne, dlatego chcą upolować psy.

Innego zdania jest ornitolog prof. Maciej Luniak. - Wrona na pewno nie atakuje nikogo bez powodu. Do takich zdarzeń może dochodzić w maju i czerwcu, gdy małe wronięta uczą się wylatywać z gniazd. Rodzice naturalnie bronią swojego terytorium, dlatego odstraszają ludzi i inne zwierzęta, które odbierają jako zagrożenie. Na pewno jednak na nikogo nie polują - tłumaczy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Dodatkowo ornitolog twierdzi, że porwanie psa przez wronę jest mało prawdopodobne. - Stają się agresywne, bo być może któryś z młodych wyskoczył z gniazda zbyt szybko i nie udało mu się odlecieć, więc musi posiedzieć w miejscu jeszcze dzień lub dwa. Wtedy rodzice pilnują tego terenu, póki młody nie nabierze sił i nie spróbuje lotu jeszcze raz - wyjaśnia prof. Luniak.

Ekspert dodaje, że za dwa tygodnie skończy się okres wylotu młodych z gniazd. - Jeśli zobaczymy takiego osobnika, możemy przykryć go kocem czy kurtką i przenieść na najbliższą gałąź lub daszek. Rodzice się nim zaopiekują, a on lada moment będzie latał razem z innymi - dodaje w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Źródło: wyborcza.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (624)