Wrzawa po słowach Bidena o Putinie. Miller ma teorię
- Na litość boską, ten człowiek nie może pozostać u władzy - powiedział Joe Biden o Władimirze Putinie podczas przemówienia na Zamku Królewskim. "Prezydent miał na myśli, że Putinowi nie można pozwolić na sprawowanie władzy nad swoimi sąsiadami lub regionem. Nie mówił o władzy Putina w Rosji ani o zmianie reżimu" - tłumaczył potem w specjalnym oświadczeniu Biały Dom. Co na to były premier, obecnie europoseł, Leszek Miller? W jego ocenie słowa Bidena mogły paść spontanicznie. - Prezydent Biden występował na Zamku Królewskim zaraz po spotkaniach z uchodźcami, z dziećmi, które zostały zmuszone wraz z rodzicami do opuszczenia terytorium Ukrainy. To mogło na nim zrobić ogromne wrażenie i na pewno zrobiło. Być może te słowa wynikały z tego, bardzo ludzkiego, kontekstu - stwierdził w programie "Tłit". Czy słowa Bidena były niestosowne? - Demokratyczne państwa rzadko próbują ustalać składy przywódców w innych państwach. Być może z tego punktu widzenia one budzą jakieś problemy. Ale z drugiej strony, dlaczego przywódca takiego państwa jak USA ma w tych sprawach pozostawać neutralny? - pytał Miller.