Wroński: ostrzeżenie dla rządzących
Według dziennikarza "Gazety Wyborczej",
Pawła Wrońskiego, sondażowe wyniki wyborów samorządowych z dużych
miast pokazują, że jest to dosyć znaczące zwycięstwo Platformy
Obywatelskiej i żółta kartka dla rządzących.
Zobacz galerię:
Jego zdaniem, teraz ważnych zadaniem dla wybranych samorządowców jest umiejętne wykorzystanie środków unijnych, które w najbliższych latach będą spływały do dużych miast.
Jeśli oni sprawdzą się w roli dobrych gospodarzy, to są zaczynem przyszłego zwycięstwa wyborczego, na przykład PO. Bo jeśli okaże się, że są to dobrzy gospodarze, potrafią zmieniać te miasta w korzystny sposób, to ludzie będą głosowali dalej na takie ugrupowanie - powiedział Wroński.
W jego ocenie, wybory pokazują także bardzo wyraźny na scenie politycznej podział na dwa bloki wyborcze. Wiele zyskuje PO, w niektórych miastach zyskuje również PiS, ale ten podział jest już bardzo widoczny. Z kształtującą się nową siłą w przypadku przynajmniej Warszawy, gdzie lewica się w jakiś sposób odbiła. To wskazuje na pewne tworzenie się teraz dwupartyjnego podziału w naszym kraju - zaznaczył dziennikarz "GW".
Jego zdaniem, taki podział dotrwa do przyszłym wyborów parlamentarnych. Wiele na to wskazuje, ponieważ nie bardzo można poza tymi dwoma siłami i może lewicą, wskazać na inne ośrodki jednoczące opinię społeczną. Takich ośrodków po prostu nie ma i ich nie widać. Te wybory pokazują to jeszcze wyraźniej - mówił Wroński.
Jak przyznał, w przypadku wyborów na prezydenta Warszawy trzeba podkreślić ewidentny sukces Marka Borowskiego. To był kandydat, który startował z najniższego poparcia, a zyskał najbardziej. Lewica zyskała też dużo w Radzie Miasta, jest to jakiś znak na przyszłość - uważa Wroński.
Pytany o prognozę wyników w II turze wyborów na prezydenta Warszawy odpowiedział, że sprawa jest otwarta. Jego zdaniem, część wyborców Borowskiego, której zdecydowanie odcina się od PiS-u może oddać swój głos na Hannę Gronkiewicz-Waltz (PO).
Tu jest sprawa otwarta i tu wszystko się może zdarzyć. Wszystko zależy od tego, czy Kazimierzowi Marcinkiewiczowi uda się przekonać, że on z PiS ma bardzo mało wspólnego - powiedział.
Dziennikarz pytany o ocenę frekwencji powiedział, że jest to pozytywne zaskoczenie, bo jest ona większa, niż w wyborach parlamentarnych.