Wrocław. Renesans robótek ręcznych. Pani Ania i inne dziewiarki
Ręcznie wypisanym ogłoszeniem, które wywieszone zostało w okolicach Ogrodu Botanicznego, starsza pani polecała swoje wyroby na drutach - opaski, czapki, rękawiczki i kapcie. Wrocław oszalał. Pani Ania już nie ma czego sprzedawać, nie nadąża z realizacją zamówień. Ale takich pań z szydełkiem i drutami jest więcej.
Ręcznie wypisanym ogłoszeniem, które wywieszone zostało w okolicach Ogrodu Botanicznego, starsza pani polecała swoje wyroby na drutach - opaski, czapki, rękawiczki i kapcie. Wrocław oszalał. Pani Ania już nie ma czego sprzedawać, nie nadąża z realizacją zamówień. Ale takich pań z szydełkiem i drutami jest więcej.
Internet czyni cuda. Najważniejsze, że porusza, pobudza do gestów solidarności i naprawdę potrafi ratować. Pani Ania już nie przyjmuje zamówień. Sprzedała w kilka dni ponad setkę swoich włóczkowych prac. Ceny były tak symboliczne, że wielu nabywców domagało się ich podniesienia lub też deklarowało wpłatę dwukrotnie wyższej kwoty.
Pani Ania wcześniej, zanim w ostatnich dniach zrobiła furorę w sieci - po tym, jak ktoś sfotografował jej karteczkę zapisaną pięknym charakterem pisma, informującą, że ma 72 lata i poleca swoje rękodzieła - próbowała sprzedawać swoje towary na wszelkie sposoby. Dawniej rozkładała swój kramik na ulicy w pobliżu domu - na Wyszyńskiego albo na Sienkiewicza. W asortymencie były nie tylko czapki i śliczne opaski na głowę, ale również dziergane jajka na Wielkanoc, bombki, urocze kapciuszki. Teraz rzadko wychodzi z domu, ale nadal ma energię do tworzenia włóczkowych cudów.
Ale ostatnie dni pani Ania miała ręce zajęte… telefonem. - Sprzedałam już ponad sto rzeczy. Dzwonią nawet z zagranicy, na przykład z Anglii. Wnuczka mi pomaga, ale tak szybko nie potrafię zrobić nowych wyrobów. Na parę kapci trzeba kilku godzin - mówi dziewiarka. - Jestem wzruszona tym, co się wydarzyło. Będę dalej robić na drutach, dużo pracy przede mną.
Wrocław. Renesans robótek ręcznych. Internet ma serce - apele o pomoc dla kolejnych dziewiarek
Okazuje się jednak, że jeszcze wiele takich historii czeka na podobny szczęśliwy zwrot akcji. Kolejne osoby, które można wspomóc, wskazują internauci pod wpisem z fotografią ogłoszenia pani Ani. "Pani ciut starsza stoi przy hali targowej i sprzedaje takie cuda jak na zdjęciu. Zapytałam, czy chciałaby, żeby dać ogłoszenie w internecie. Powiedziała, że bardzo chętnie, bo ona nie potrafi obsługiwać internetu i nie zna się na tym, a w czasie pandemii narobiła sporo rzeczy, a mało kto kupuje. Ceny od 15 zł. W ofercie zabawki, torebki, czapki, opaski. Bardzo starannie wykonane na szydełku lub na drutach. Pani w piątek i w sobotę będzie stała przy przystanku pod halą targową od 10 do 14” - napisała wrocławianka w mediach społecznościowych.
A ktoś inny w komentarzu dorzuca miejsce: "Jeśli chcecie kogoś wspomóc, to polecam wam sklepik na Kuźniczej z nakryciami głowy prowadzony przez starszą panią (na moje oko 80 lat). W dobie pandemii zdarza się, że przez kilka dni pani nic nie sprzedaje, całymi dniami nikt nawet nie wchodzi do środka, a niestety opłaty co miesiąc trzeba uiszczać… Sklep działa od kilkudziesięciu lat! Idealne na prezent dla babci, dziadka, rodziców i siebie".