Wrocław. Dominikanie działali niczym sekta. Chcą się rozliczyć z przeszłością
Wrocławscy dominikanie w latach 1996-2000 działali niczym religijna sekta - taki wniosek płynie z oświadczenia, jakie opublikowali bracia Konwentu św. Wojciecha we Wrocławiu. Zakon chce się rozliczyć z przeszłością, nawet jeśli nie będzie to zadanie łatwe.
07.03.2021 21:59
"Popieram działania moich braci z Wrocławia zmierzające do poznania ciemnych kart historii dominikanów, naprawienia krzywdy i zadośćuczynienia osobom poszkodowanym oraz poznania mechanizmów wskazanego dramatu, co pomoże wyciągnąć konsekwencje wobec winnych i uniknąć zła w przyszłości" - takimi słowami dominikanin Paweł Kozacki, Prowincjał Polskiej Prowincji Dominikanów, odniósł się do oświadczenia wrocławskich braci.
"Jakkolwiek sprawa wrocławska nie dotyczy pedofilii, informuję przy tej okazji, że w najbliższych tygodniach ogłosimy we wszystkich dominikańskich kościołach prośbę o zgłaszanie przypadków nadużyć seksualnych popełnionych przez dominikanów wobec osób niepełnoletnich. Ich rozpatrywaniem zajmie się komisja złożona z niezależnych od Zakonu osób świeckich" - dodał Kozacki.
Wrocław. Dominikanie działali niczym sekta. Chcą się rozliczyć z przeszłością
"Zwracamy się do was z ogromnym bólem i wstydem. Stajemy przed wami w prawdzie, która mimo upływu lat coraz wyraźniej odsłania swoje przerażające oblicze" - takimi słowami rozpoczyna się komunikat braci Braci Konwentu św. Wojciecha we Wrocławiu.
Z oświadczenia dowiadujemy się, że w latach 1996-2000 dominikanie we Wrocławiu "działał intensywny mechanizm przypominający funkcjonowanie religijnej sekty".
"Świadectwa pokrzywdzonych – osób wówczas dorosłych – przekonują nas dzisiaj, że ówczesny duszpasterz pod pozorem pobożności wyrządził wielką krzywdę wiernym, stosując przemoc fizyczną, psychiczną, duchową, a nawet seksualną" - napisano w oświadczeniu.
"Historia tych nadużyć wydaje się odległa, ale dociera do nas w żywy sposób w osobach osób pokrzywdzonych, które cierpiały przez lata, nie czując się dostatecznie wysłuchane i zrozumiane. Im więcej faktów poznajemy, tym jaśniejsze staje się także, że pomoc udzielona wówczas osobom poszkodowanym nie była adekwatna do rozmiaru krzywdy i nie wszystko zostało przez Zakon zrobione, aby przynieść im ulgę i przywrócić poczucie sprawiedliwości" - dodano.
Jak podkreślają dominikanie, nie byli oni sprawcą, ani świadkami "tamtego zła", ale obecnie czują się odpowiedzialni za tę historię i solidaryzują się z tymi, których skrzywdzono w zakonie.
"Chcemy zaświadczyć, że ofiary są ofiarami, a sprawca sprawcą. To nie członkowie duszpasterstwa są odpowiedzialni za wydarzenia tamtego czasu. Czy jednak wydarzenia sprzed dwudziestu lat to jedyna ciemna karta w powojennej historii dominikańskiej posługi we Wrocławiu? Tego chcielibyśmy się dowiedzieć, gdyż chcemy skonfrontować się z każdym złem i w miarę możliwości je naprawić i zadośćuczynić" - zapowiedziano.
Zakon dominikanów we Wrocławiu zachęca wszelkie osoby, które doznały z rąk zakonników jakiejkolwiek krzywdy, aby " zgłosiły to nam: osobiście, telefonicznie lub mailowo. Wszystkie zgłoszenia przekażemy kompetentnym władzom: Prowincjałowi oraz organom ścigania, jeśli okaże się to konieczne. Jeśli ktokolwiek z pokrzywdzonych potrzebuje rozmowy i wsparcia - a zechce rozmawiać z dzisiejszymi dominikanami - na pewno zostanie przyjęty, wysłuchany i zrozumiany".
"Za wszelkie zło z serca przepraszamy. Przepełnia nas bólem świadomość, jak trudnym jest naprawienie wyrządzonej krzywdy. Tym bardziej chcemy poznać mechanizmy, które sprawiły, że wspólnota mogła nie widzieć rozgrywających się blisko niej dramatów. To pomoże nam uniknąć zła w przyszłości" - podsumowano w oświadczeniu.