Tajemnice kardynała Gulbinowicza. Wykluczony u progu śmierci
Gdy w kościele uniwersyteckim trwała msza żałobna za Henryka Gulbinowicza, kilkaset metrów dalej, we wrocławskim ratuszu, radni właśnie decydowali, by pozbawić kardynała tytułu honorowego obywatela miasta. Zmarły w poniedziałek duchowny w ostatnich dniach życia stał się banitą. I to nie tylko kościelnym.
21.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 12:56
Piątkowa msza żałobna nie uciszyła emocji wokół kardynała Henryka Gulbinowicza. Prywatna ceremonia religijna odbywała się w kościele uniwersyteckim bez udziału wiernych, ale przed wejściem do świątyni zebrał się mały tłum. Przyszli zarówno ci, którzy chcieli oddać wielbionemu we Wrocławiu purpuratowi hołd, jak i ci, którzy chcieli wyrazić swoją pogardę.
Internetowa transmisja tej mszy, na której nie było nawet trumny, bo data pogrzebu i miejsce pochówku są na prośbę rodziny utajnione, również uruchomiła skrajne reakcje. Portal "Gość Niedzielny", tworząc linki sieciowej relacji na żywo na swojej stronie, nie wyłączył możliwości komentowania. Dlatego też pod relacją rozegrała się wirtualna wojna, w której nie szczędzono argumentów najcięższego kalibru. Nie pomagały nawet odwołania do polskiej tradycji ciszy nad trumną czy zasad mówienia o nieboszczyku.
Ceremonia żałobna miała, jak tłumaczył metropolita Józef Kupny, charakter prywatny, jest pożegnaniem, jakie winien był swemu poprzednikowi. - Eucharystia nie jest nagrodą za nieskazitelne życie. Gdyby tak było, nie wiem, czy ktoś miałby do niej prawo po śmierci - tak rzecznik kurii ksiądz Rafał Kowalski odbijał głosy oburzonych wiadomością o mszy.
Wymierzona Gulbinowiczowi przez Watykan kara, jak się okazało, na samym krańcu jego życia, przewidywała - oprócz zakazu używania insygniów biskupich i występów publicznych - także odmowę pochówku w katakumbach katedry i odprawienia tam ceremonii pogrzebowej. Dlatego, nieco omijając watykańskie sankcje, mszę odprawiono w innej świątyni.
Dawny bohater opozycji. Kto wie, co ma na sumieniu
W czasie trwania mszy w kościele uniwersyteckim za odebraniem Henrykowi Gulbinowiczowi tytułu honorowego obywatela głosowali radni Wrocławia. Za pozbawieniem go tej godności było 28 radnych, trzech wstrzymało się od głosu i tyluż było przeciw. Nadal jeszcze nie zapadły decyzje w sprawie zabrania obwinionemu kardynałowi Orderu Orła Białego, czego domagało się wiele środowisk tuż po ogłoszeniu decyzji Watykanu w sprawie hierarchy.
Nie wiadomo, gdzie będzie grób Gulbinowicza. Tego nie wskazywał testament kardynała, decyzję podejmie rodzina, która - za pośrednictwem archidiecezji - prosi o wyrozumiałość i zapowiada milczenie również na temat daty pochówku. Nikt nie pozna całej treści ostatniej woli kardynała.
Grzechy i grzeszki kardynała
Co sprawiło, że w sprawie kardynała Henryka Gulbinowicza machina watykańskiej sprawiedliwości, bardzo nierychliwa, zadziałała w takim ekspresowym tempie? Nie znamy tak naprawdę rozmiarów jego niegodziwości, nie wiadomo, co było argumentem, który kazał Watykanowi skazać kardynała na banicję. Tymczasem można tylko robić rachunek kardynalskiego sumienia w oparciu o fakty znane we Wrocławiu.
Wiadomo o jednym przypadku, kiedy ktoś poskarżył się na molestowanie seksualne, które miało się dokonać za sprawą samego duchownego. Takie relacje składał 45-letni mężczyzna, Karol Chum. Zdarzenie miało mieć miejsce 30 lat temu, kiedy oskarżający miał 15 lat i uczył się w seminarium w Legnicy. Przyjechał do wrocławskiej archidiecezji rzekomo po korespondencję. Ta nie była gotowa, więc chłopakowi zaproponowano nocleg i zabranie listów rano. Wtedy właśnie miał do jego pokoju przyjść Gulbinowicz i - jak gdyby nigdy nic - dotykać miejsc intymnych seminarzysty.
Na sądowe rozstrzygnięcia tej sprawy, ujawnionej przez mężczyznę zaledwie rok temu, już za późno - przedawniła się. Jednak nie jest jedynym obciążającym kardynała faktem. Kilka lat temu podpisał on list poręczający, stawiając swój autorytet w obronie księdza Pawła Kani, któremu postawiono zarzuty czynów pedofilskich. Kardynał poświadczył jednak o niewinności człowieka, który niebawem przyłapany został dwukrotnie na gorącym uczynku - raz proponował pieniądze za seks dwóm młodym chłopcom, drugi raz wpadł już całkowicie: zameldował się w hotelowym pokoju wraz z nieletnim.
Czy Gulbinowicz wierzył, że ksiądz Kania jest niewinny, czy rzucił swój autorytet na wiatr? To poręczenie długo traktowane było jako dowód naiwności starego, tracącego przenikliwość człowieka. Potem niektórzy zobaczyli okoliczność w innym świetle - może sam był nie bez winy?
Jest jeszcze trzecia grzeszna ścieżka wrocławskiego metropolity: jego podejrzane relacje ze służbami bezpieczeństwa. To bardzo skomplikowana sprawa, w której trudno wydać jednoznaczny wyrok. Sam kardynał Gulbinowicz, pytany o te rzekome relacje z agentami SB, mówił bagatelizująco: - Przychodzili po nocy do Pałacu Biskupiego, udając, że uciekają przed ZOMO lub milicją, prosili o schronienie, potem okazywało się, że są tajniakami - opowiadał.
Czy był on obywatelskim kontaktem operacyjnym, czy tylko prowadził chytrą grę? Według doktora Rafała Łatki z Biura Badań Historycznych IPN, który na łamach półrocznika historycznego "Glaukopis" opisał długoletnie relacje bezpieki z kardynałem, Gulbinowicz czerpał zyski z tych kontaktów, chętnie brał wręczane mu dla zachęty prezenty, a jego współpraca daleka miała być od postawy antykomunistycznej.
Więcej wiadomo będzie z mającej się ukazać lada dzień nakładem wydawnictwa IPN książki "Dialog należy kontynuować. Rozmowy operacyjne Służby Bezpieczeństwa z ks. Henrykiem Gulbinowiczem z lat 1969-85. Studium przypadku", autorstwa Rafała Łatki i Filipa Musiała.
Kardynalskie zasługi i winy
- Chcielibyśmy osądzić, jakie zarzuty ciążą na kardynale, ale karę kościelną nuncjatura Watykanu podała bez żadnego uzasadnienia. Żądajmy ujawnienia go - mówił "Gazecie Wyborczej" Władysław Frasyniuk. Któż lepiej niż on zna tę dobrą twarz kardynała?
Frasyniuk w PRL ukrywał się w jego prywatnych apartamentach na Ostrowie Tumskim, tuż obok wrocławskiej katedry. Gulbinowicz ukrył wybrane przez niego i dwójkę innych działaczy "Solidarności" związkowe 80 milionów ze składek. Inaczej wpadłyby w ręce komunistów, jak wszystkie zarekwirowane po ogłoszeniu stanu wojennego dobra "S".
Frasyniuk mówi: - Henryk Gulbinowicz był niebywale inteligentny, obdarzony poczuciem humoru i refleksem sytuacyjnym. Nie wiem, czy był wierzący, ale na pewno okazał się bardzo sprawnym politykiem i pomógł Wrocławiowi przetrwać najtrudniejszy czas. Teraz już nie może stanąć przed sądem ani sam się bronić. Ale może wciąż się poddać osądowi opinii publicznej. I mam nadzieję, że władze miasta wystąpią o ujawnienie raportu z dochodzenia nuncjatury, bo mieszkańcy Wrocławia mają prawo dokładnie poznać zarzuty stawiane kardynałowi Gulbinowiczowi - mówi Władysław Frasyniuk.
List w obronie kardynała napisał też w sieci Stanisław Huskowski, były prezydent Wrocławia: "Ciemna strona postaw i uczynków jest częścią naszej natury. Gulbinowicz tytuł otrzymał za czyny niezwykłe, bohaterskie" - pisze Huskowski. "Dokument papieski nie precyzuje winy kardynała" - podkreśla. I przypomina, że Gulbinowicz, mimo nacisków ze strony SB, nie wydał 80 milionów, a nawet dzięki swojej rezolutności pomnożył te środki, zamieniając złotówki na dolary, czym ochronił majątek przed galopującą w tym czasie inflacją.
"Kościół sądzi według prawa kanonicznego, a nie karnego” - kwituje Stanisław Huskowski. "A może udowodnioną winą w oczach watykańskiej komisji były tylko homoseksualne kontakty obwinionego? Przecież to żadne przewinienie, droga lewico. Norma. Obrzydliwe czyny ludzi Kościoła muszą być ukarane! Paliwa do tego dolał reportaż 'Don Stanislao'. Zgoda, czyny ujawnione w tym i poprzednich materiałach filmowych są straszne. Ludzie Kościoła dopuszczali się rzeczy obrzydliwych, karygodnych. Ale kara musi być indywidualna. Wyważona i adekwatna do czynu" - pisze Huskowski.
Wrocław. Kardynał po śmierci dzieli się z biednymi
Testament kardynała Gulbinowicza, spisany w 2019 roku, zanim padły poważne oskarżenia wobec niego, nie zostanie opublikowany. Wiadomo jedynie z nieoficjalnych informacji, że stan konta zmarłego kardynała Gulbinowicza może zawrócić w głowie.
Z części majątku, jaki pozostawił, zostanie wpłacona darowizna na rzecz Fundacji św. Józefa, która zajmuje się pomocą ofiarom nadużyć seksualnych w Kościele. W ten sposób zostanie wykonana jedna z kar, nałożonych na niego przez Watykan w ostatnich dniach życia. Reszta pieniędzy, jak poinformował ksiądz Rafał Kowalski, przeznaczona została na wrocławski Caritas.