Lubin. Szpital reaguje na komunikat policji. "On przyjechał do nas martwy"
Ciąg dalszy kontrowersji po śmierci Bartka z Lubina. Tamtejszy szpital zaprzecza słowom, jakie znalazły się w policyjnym komunikacie. Twierdzi, że gdy mężczyzna został przywieziony do lecznicy, to już nie żył.
08.08.2021 09:08
Do kontrowersyjnej interwencji policji doszło w piątkowy poranek. Mundurowi z Lubina otrzymali zgłoszenie od matki 34-latka, bo ten rzucał kamieniami w okna budynków. Kobieta od razu podkreślała, że mężczyzna może znajdować się pod wpływem narkotyków.
Jako że mężczyzna zachowywał się agresywnie, policjanci zastosowali wobec niego chwyty obezwładniające. Mężczyzna - jak informowała policja - trafił później do szpitala, gdzie zmarł.
Lubin. Szpital reaguje na komunikat policji. "On przyjechał do nas martwy"
Ws. śmierci 34-latka zareagował już Piotr Borys, poseł Koalicji Obywatelskiej. Parlamentarzysta jeszcze w sobotę twierdził, że według informacji dyrekcji szpitala "zgon młodego lubinianina nastąpił w karetce przed przyjazdem do szpitala".
Donald Tusk nie chce krzyży w szkołach? Siemoniak: To PiS jest najgorszym przyjacielem Kościoła
Informację podaną przez Borysa potwierdziły też inne media - lokalne Radio Elka, jak i "Fakt". - Od lekarzy, którzy byli wtedy na dyżurze wiem, że mężczyzna przyjechał do nas martwy - powiedział "Faktowi" Mariusz Misiuna, członek zarządu Regionalnego Centrum Zdrowia w Lubinie.
W rozmowie z "Faktem" jeden z członków rodziny zmarłego Bartka potwierdził też, że mężczyzna miał problemy z narkotykami. - Nie pierwszy raz tak się zachowywał, miał problemy, był uzależniony. Próbowaliśmy mu pomóc, by trafił gdzieś, ale zawsze go odsyłali do domu - powiedział.
Bartek ważył ok. 65 kilogramów. Na miejscu interwencji zajmowało się nim czterech funkcjonariuszy. Do ich zachowania zastrzeżenia ma poseł Borys, który zwrócił uwagę na to, co widać na filmie z interwencji umieszczonym w internecie.
- Widać na filmie, że policjanci nie podjęli akcji reanimacyjnej, ani razu. Dyrekcja szpitala potwierdza, że Bartek przyjechał do szpitala martwy. Zmarł więc albo pod komendą, gdzie miała miejsce interwencja, albo w karetce - powiedział "Faktowi".
Śledztwo ws. wydarzeń w Lubinie wszczęła już prokuratura. O przebiegu interwencji i śmierci 34-latka powiadomiona została też komórka kontrolna Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Mają one ustalić okoliczności tego, co wydarzyło się w piątek nad ranem w Lubinie.
źródło: Fakt, Radio Elka