W 2003 roku, Aleksander D. miał przyjąć do pracy mężczyznę, który był w ciężkiej sytuacji materialnej i nie mógł znaleźć pracy. Został woźnym w szkole, po tym jak zadzwonił na numer z ogłoszenia o pracy zamieszczonym w piśmie. Zaraz po załatwieniu formalności, dyrektor zażądał od niego - według aktu oskarżenia - stosunku. Do tego typu aktów miało dochodzić przez półtora roku w mieszkaniu oskarżonego i przyszkolnym internacie.
Drugiego mężczyznę dyrektor miał zatrudnić jako basenowego mimo, iż miał wiedzieć, że ten odsiedział karę więzienia za gwałt na nieletnim. Później, choć wiedział, iż basenowy utrzymuje kontakty seksualne z uczniami internacie, nie zwolnił go z pracy a jedynie nakazał dyskrecję.
Dyrektor nie przyznaje się do zarzutów. Zapewnia, że woźny utrzymywał z nim kontakty seksualne z własnej woli. Z kolei o tym za jakie przestępstwo miał być skazany basenowy i o tym, że utrzymuje on homoseksualne kontakty z uczniami miał też - jak deklaruje - nie wiedzieć.