Dolny Śląsk. Atrapą broni przestraszył pół Oławy. Ludzie wściekli na policję
- Od przedpołudnia do późnego wieczora gość latał po mieście, celował w ludzi pistoletem i siał grozę. Wiele osób przeraziło się tylko kieszenią wypchaną czymś, co przypominało broń - relacjonują mieszkańcy Oławy. W minioną sobotę na miasto padł strach.
To był niespokojny weekend w Oławie. Policjanci mieli poważne zadania - musieli interweniować w sprawie poważnej zbrodni. Na dodatek w mieście pojawił się fałszywy przestępca. Jeździł na rowerze slalomem, wchodził do sklepów, zaczepiał ludzi, prowokował i wyciągał straszak, z którego mierzył do napotkanych osób. Większość mieszkańców miasta, którzy stanęli oko w oko z tym szeryfem, nie miała pewności, czy broń jest ostra, czy to tylko zabawka.
- Jechał slalomem po drodze, nie tylko nam by wpadł pod koła, ale i komuś z naprzeciwka, wjechał na drogę, jakby chciał przejechać na chodnik po drugiej stronie, ale nagle zaczął zawracać i siostra zatrąbiła. Stanął na środku wyciągnął broń, którą trzymał przy sobie, tak po prostu jak butelkę wody, telefon, czy portfel. Jakiś mężczyzna podjechał do nas i powiedział, że ma wszystko nagrane i filmik ma trafić na policję - opowiedziała portalowi Oława24.pl mieszkanka, która spotkanie z rewolwerowcem przeżyła na własnej skórze.
Dolny Śląsk. Atrapą broni przestraszył pół Oławy. Ludzie wściekli na policję
Policja, jak ustalił portal, otrzymała kilka zgłoszeń o podobnych, niepokojących sytuacjach. Mężczyzna miał robić zakupy w sklepie spożywczym przy ulicy 3 Maja, oraz przy Lipowej. Jednak gdy funkcjonariusze wreszcie namierzyli 27-latka i zorientowali się, że nie ma on przy sobie żadnego niebezpiecznego przedmiotu, puścili go wolno.
Wcześniej wytłumaczył on mundurowym, że prowadzi koczowniczy tryb życia, nikomu nie chciał szkodzić, nie straszył nikogo i nikomu nie ubliżał. Policjanci uznali, że jest nieszkodliwy.
To jednak bardzo zdenerwowało ludzi. Komentowali na forum, że policja nie spieszyła się, wyjaśnienie sytuacji zabrało im 12 godzin, mężczyznę namierzyli mieszkańcy, a wypuszczenie stwarzającego społeczne zagrożenie mężczyzny było zawodowym błędem.