Wróblewski: "Schetyna chciałby choć jedną bramką wygrać z PiS jak Brzęczek z Macedonią. Problem jest jeden: drużynie się nie chce" (OPINIA)
Gdy Grzegorz Schetyna nawoływał w sobotę do walki z kłamstwem i manipulacją, jeden z najważniejszych w strukturze PO polityków w tym samym czasie publikował fejkowe mapki wskazujące, że wyborcy PiS to bijący żony alkoholicy. Gdy lider PO na Radzie Krajowej mówił o potrzebie "rozmowy z każdym", na sali zasłonięto kotary, by nie było widać transparentu z ulicy: "Platformo, ocknij się".
08.06.2019 | aktual.: 08.06.2019 14:44
Gdy liderka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer z uśmiechem na ustach wzywała do jeszcze ściślejszej współpracy PO i Nowoczesnej, jej była koleżanka z klubu (dziś związana z Platformą) Kornelia Wróblewska oznajmiła: "Jestem wściekła i oczekuję [od Lubnauer] przeprosin. Bo wcześniej nazywano nas zdrajcami i sprzedawczykami".
Pierwsza po wyborach duża konwencja najważniejszych partii opozycyjnych w Sejmie przebiegła bez zaskoczeń. Z trzech powodów: nie przyniosła ani przełomu, ani programu, ani precyzyjnego planu na zwycięstwo z PiS.
Wszystko to zostało odłożone na sierpień. A wtedy dla Platformy może być za późno.
"Jest dobrze"
Gdyby choć 2/3 działaczy PO i Nowoczesnej przejawiało taką samą determinację i wolę walki z obozem władzy, jak Grzegorz Schetyna czy dyrektor biura krajowego PO Piotr Borys, który zagrzewał do boju działaczy na konwencji w Novotelu, to moglibyśmy mówić nie tylko o realnej szansie na wygranie z PiS jesienią, ale być może nie byłoby tak dotkliwej porażki Koalicji Europejskiej w wyborach do PE.
Ale, cóż – tej wiary w szeregach opozycji nie widać. A jeśli widać, to wydaje się ona zupełnie odrealniona.
W kularach Rady Krajowej PO i Nowoczesnej w sobotę w Warszawie najczęściej można było usłyszeć: "jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej". I tyle.
ZOBACZ TEŻ:* *PO i Nowoczesna. Jest decyzja o wspólnym klubie
Gdzieś tam w tle przewinęły się rozmowy o meczu Polski z Macedonią i "cholernych upałach". Ludzie na sali wpatrzeni w smartfony albo robiący sobie selfie. Jakiś młody działacz relacjonujący swoją sesję na studiach wpada na genialną myśl: "kurde, kiedyś młodzi przesądzili o wygranej PO, teraz też tak przecież może być".
ZOBACZ WIĘCEJ:* *Schetyna: nie ma alternatywy dla zjednoczonej opozycji
Cel: jechać i rozmawiać
Dwa tygodnie Platforma Obywatelska czekała z tym, żeby oznajmić światu, że być może warto zacząć rozmawiać z Polakami tam, gdzie głosów w ostatnich wyborach do zwycięstwa zabrakło. A mówiąc wprost: jechać do miejsc, które politycy Platformy kompletnie "olali" w ostatnich tygodniach kampanii do PE.
Oni sami przecież mówią o tym otwarcie. Tu nie trzeba wyostrzać publicystycznie faktów powszechnie znanych.
Jeden z posłów PO powiedział nam kilka dni temu wprost: – Daliśmy d... w terenie.
Wyborca nie wie, na co głosuje
Zapowiedzi przed Radą Krajową były szumne: przedstawienie formuły zjednoczonej opozycji na wybory jesienne i pokazanie planu na kampanię. Ani jedno, ani drugie nie do końca "zagrało".
Grzegorz Schetyna w swoim wystąpieniu mówił o "koalicji europejskiej, obywatelskiej i samorządowej".
Tyle że Koalicji Europejskiej już nie ma. Rozpadła się dzień po przegranych wyborach do PE i po wyjściu z niej PSL.
"Koalicja Obywatelska"? Istnieje od wielu miesięcy – PO i Nowoczesna w ścisłym sojuszu funkcjonują od co najmniej początku kampanii przed wyborami samorządowymi rok temu. Próba "sprzedania" połączenia klubów PO-Nowoczesna jako coś "przełomowego" dla opozycji jest zatem kompletnie chybione.
Koalicja samorządowa? I w tym opozycja nie jest spójna.
Część popularnych samorządowców (głównie prezydentów dużych miast, jak Rafał Trzaskowski, Jacek Karnowski czy Jacek Jaśkowiak), owszem, chce wesprzeć PO-Nowoczesną w wyborach jesiennych (i do Sejmu, i do Senatu).
Ale jest też druga grupa, samorządowych tuz, która myśli o starcie w wyborach z innego konkurencyjnego komitetu ("Samorządna Rzeczpospolita").
Jaki przekaz wyborcy otrzymują w weekend? Całkowicie rozmazany.
Zwolennicy opozycji nie wiedzą nawet – dwa tygodnie po wyborczej porażce 26 maja – na jaką partię/komitet/koalicję/jej nazwę (?) będą oddawali jesienią głos.
Nie ma wiary w projekt
Jedyne, co dziś wiemy, to to, że Platforma zmienia ludzi w sztabie wyborczym (trzon tworzyć mają Krzysztof Brejza z Adamem Szłapką i prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim) i to, że PO chce... ruszyć w Polskę i "rozmawiać".
Ten poziom ogólności i planów irytuje nawet najbardziej gorliwych w popieraniu zjednoczonej opozycji publicystów, jak Tomasz Lis. Redaktor naczelny "Newsweeka" napisał po Radzie Krajowej PO-Nowoczesnej: "Czyli program przedstawimy, jak przez dwa miesiące ludzie nam będą mówić, co ich boli i nurtuje. Nowa wersja wiosennej "burzy mózgów" i odłożenie w czasie przedstawienia własnych propozycji źle wróżą."
PiS to nie Macedonia
Sam Schetyna i jego ambicje na wygranie z PiS nie wystarczą. Nie wystarczą też ciągłe deklaracje o "potrzebie rozmowy z Polakami" i "zakasaniu rękawów".
Opozycja wciąż nie ma pomysłu, jak rozegrać jesienną batalię na swoją korzyść. Są tylko huczne wezwania z mównic na partyjnych konwencjach.
W kuluarach działacze opozycji zamiast z pasją wymieniać się pomysłami o tym, co można zrobić, by zdobyć wreszcie zaufanie Polaków i wygrać wybory, plotkują o kontrkandydatach na listach, wymieniają złośliwości o znajomych, pozdrawiają rodzinę i załamują ręce nad formą polskich piłkarzy.
Dziś forma opozycji przypomina tę Polaków w meczu z Macedonią. Problem jest jeden: nie wygrywa meczów.
Grzegorz Schetyna chciałby być dziś Jerzym Brzęczkiem i wygrać z rywalem choćby jedną bramką (czytaj: jednym procentem głosów, o czym sam lider PO mówił w wywiadach).
Tyle że PiS to nie Macedonia. Schetyna o tym wie.
Nawet z najlepszym trenerem drużyna, której się nie chce, nie jest w stanie osiągnąć niczego.