Polityka"Wprost": tłumaczenia Giertycha stoją w sprzeczności z nagraniem

"Wprost": tłumaczenia Giertycha stoją w sprzeczności z nagraniem

Pisząc artykuł o nowych nagraniach, który ukaże się w poniedziałek w tygodniku "Wprost", redakcja zadała pytania Romanowi Giertychowi oraz Janowi Pińskiemu bohaterom najnowszych nagrań. Giertych na nie nie odpowiedział. "Poszedł natomiast do "Gazety Wyborczej", która w weekendowym wydaniu wydrukowała jego wersję całej historii" - czytamy we "Wprost".

"Wprost": tłumaczenia Giertycha stoją w sprzeczności z nagraniem
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański

05.07.2014 | aktual.: 05.07.2014 16:19

"Gazeta Wyborcza" twierdzi, że tematem rozmowy była sprzedaż za 400 tys. zł praw autorskich do książki, którą Nisztor napisał o Janie Kulczyku. Chodziło o to, by się ona nie ukazała.

Giertych potwierdził "Wyborczej", że z Nisztorem sprzedaż praw autorskich negocjował "w imieniu przyjaciela pana Kulczyka". Zleceniodawca nie chciał, by Kulczykowi było przykro z powodu nieprzyjemnych dla jego ojca fragmentów publikacji.

Wedle Giertycha negocjacje się nie powiodły, ponieważ Nisztor chciał więcej pieniędzy. Ale musiał je w końcu od kogoś dostać, bo ostatecznie książka się nie ukazała.

Nisztor wszystko nagrał i zapowiada publikację. Giertych ma w nim szydzić z homoseksualnych polityków, biznesmenów i ofiar katastrofy smoleńskiej.

"Tłumaczenia mecenasa są kuriozalne, pokrętne. Stoją w całkowitej w sprzeczności z tym, co słychać na taśmach. Twierdzi, że jego klientem był człowiek pozostający w bliskich relacjach z miliarderem. - „Chcę Jasiowi zrobić prezent” - tak klient [Giertych nie chce podać jego nazwiska] zapewniał mnie, że chce pomóc Kulczykowi - mówi gazecie.

Giertych przekonuje też „Wyborczą”, że Nisztor wszedł w negocjacje, które zresztą od początku były ze strony mecenasa blefem. - Klient chciał, bym zaproponował kwotę, a potem miałem zerwać negocjacje [z Nisztorem - red.]. Miałem wysondować cenę, jak przy przetargu. Nisztor się zgodził, ale chciał więcej - mówi Giertych. Wersja Giertycha jest kompletnie niespójna. Bo o co w końcu chodziło? O kupienie książki dla anonimowego zleceniodawcy czy o zrywanie negocjacji?" - tłumaczy "Wprost".

Ale największym problemem Giertycha według gazety jest to, że jego wersję kompletnie burzy to, co słychać na nagraniach. Czytamy, że w rzeczywistości to były wicepremier naciska na kupienie książki, zależy mu na czasie, chce dopinać biznes z Nisztorem. A sam Nisztor, wbrew temu, co mówi Giertych, wcale nie żąda pieniędzy, unika deklaracji. inicjatywa w rozmowie jest po stronie mecenasa.

Jeszcze inną wersję (także sprzeczną z tym, co słychać na nagraniach) podaje Jan Piński, który odpowiedział na pytania "Wprostu". Przyznał, że umówił dziennikarza z mecenasem. „Piotr Nisztor rozważał zmianę wydawcy lub sprzedaż zgromadzonego materiału. Umówiłem go m.in. z Romanem Giertychem na towarzyskie spotkanie na wódkę, aby przedyskutować sprawę. [...] Mecenas przekonywał Nisztora, że książka jest mu potrzebna na potrzeby prowadzonej wówczas sprawy [chodzi o sprawę Sieczkowskiej - red.], a zebrany materiał może pomóc w jej wygraniu lub zawarciu korzystnej ugody” - napisał naczelny „Uważam Rze". Stwierdził, że nie był umówiony z Giertychem na żadne wynagrodzenie za załatwienie tej sprawy. Piński dodał również: „Na prośbę Piotra Nisztora umówiłem go równolegle z przedstawicielami Jana Kulczyka. Z tego, co wiem, Piotr doszedł z nimi do porozumienia i [...] zrezygnował z publikacji książki. Nie są mi znane warunki finansowe tych uzgodnień”. Co na to Nisztor? - To wymysł. Piński
nie umówił mnie na spotkanie z przedstawicielami Kulczyka. Nie sprzedawałem książki.

Redakcja "Wprost" zadała również pytania Jarosławowi Sroce, członkowi zarządu Kulczyk holdingu, w którym odpowiada za komunikację korporacyjną i marketingową firmy. W szczególności o to, czy rzeczywiście Piński umówił Nisztora na rozmowy z przedstawicielami biznesmena.

– To jakiś obłęd – odpisał Sroka.
– Piński pisemnie nam tak odpowiedział. Co pan na to? - pyta gazeta.
- To pewnie nawet lepiej, że pisemnie, bo nasi prawnicy będą mieli mniej pracy. To jakiś skandal - dodaje Sroka.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)