Wpierw posadzili brzozy. Kilkanaście dni później postanowiono je wykopać
Do absurdalnej sytuacji doszło w Starachowicach. Tamtejsi urzędnicy podjęli decyzję o wykopaniu świeżo posadzonych brzóz.
Akcja sadzenia drzew została - za zgodą lokalnych władz - przeprowadzona przez działaczy Komitetu Obrony Demokracji i Platformy Obywatelskiej z okazji pierwszego dnia wiosny, 21 marca. Na skwerku przy ul. Leśnej posadzono wtedy 50 brzóz. Według relacji organizatorów polityczny happening (wymierzony w ustawę znaną jako "lex Szyszko") odbył się za zgodą miejskiego architekta.
Kilkanaście dni później wykopano 19 sadzonek. Osoby odpowiedzialne za ich posadzenie nie zostały poinformowane o ich usunięciu. - To bulwersujące - komentuje Olga Kaczmarska, szefowa starchowickiego Koła PO. - Wszystko było ustalone, mieliśmy zgodę prezydenta, sadziliśmy zgodnie z planem nasadzeń - podkreśla działaczka. Dziennikarze echodnia.eu ustalili, że sadzonki wykopano po skargach mieszkańców pobliskich bloków.
Zgodnie z pismem skierowanym do Urzędu Miejskiego 9 mieszkańców wskazało na nieprawidłowy dobór gatunku drzewa. Brzozy rosną do 25 metrów wysokości, więc będą zasłaniały widok z okien i zacieniały mieszkania. Oprócz tego wskazano na negatywny wpływ pyłków brzozy, który jest silnym alergenem. Nie przeszkadzało to jednak podjąć decyzji o przesadzeniu drzew w okolice szkolnego boiska.