Wpadka ludzi Trumpa. "Przeciwnik czeka na takie potknięcia"
Czołowi amerykańscy urzędnicy omawiali na komunikatorze Signal plany ataku na Jemen. Przez pomyłkę do grupy dodali dziennikarza "The Atlantic". - To jest przede wszystkim głupota, niezrozumienie i brak kultury pracy z informacjami niejawnymi - mówi w rozmowie z WP był oficer Agencji Wywiadu ppłk Marcin Faliński.
"The Atlantic" ujawnił, że redaktor naczelny Jeffrey Goldberg został przypadkiem dodany do grupy na komunikatorze Signal, na której czołowi urzędnicy USA - w tym wiceprezydent J.D. Vance, szef Pentagonu Pete Hegseth i doradca ds. bezpieczeństwa Michael Waltz - omawiali plany ataku na rebelię Huti w Jemenie. Goldberg śledził rozmowy od 11 marca, a do uderzenia doszło 15 marca.
- To jest przede wszystkim głupota, niezrozumienie, brak kultury pracy w administracji i kultury pracy z informacjami niejawnymi - ocenił ppłk Faliński.
Podkreślił, że do prowadzenia komunikacji w sprawach objętych tajemnicą państwową są przeznaczone specjalne systemy, dedykowane do różnych poziomów niejawności. Jego zdaniem otwartym pozostaje pytanie, czy ludzie Trumpa mieli tego świadomość.
- To jest kwestia nauki (…). Zdarza się, że nowe osoby albo nie chcą się nauczyć, albo uważają, że są mądrzy i wszystko wiedzą, a przeciwnik bezwzględnie czeka na takie potknięcia - mówi ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: rozmowy USA - Rosja. "Trump sam siebie wpuścił w pułapkę"
Ppłk Faliński podkreśla, że informacje wymieniane za pośrednictwem komercyjnych komunikatorów nie posiadają wystarczających zabezpieczeń i można je łatwo przechwycić. Wiele zależy jednak od tego, kto jest ich operatorem, administratorem czy właścicielem.
- Są komórki, które globalnie nad takimi sprawami pracują, mają je Chińczycy, mają Rosjanie - mówi ppłk Faliński. Według niego, wywiady tych państw z pewnością byłyby zainteresowane przechwyceniem treści poufnych rozmów prowadzonych między najważniejszymi osobami w USA.
Pytany, czy ludzie Trumpa za swoją wpadkę powinni ponieść konsekwencje, Faliński odpowiada, że jeżeli świadomie złamali procedury, to powinna ich za to spotkać odpowiedzialność karna.
Kompromitacja w Białym Domu. Trump nic nie wiedział?
Szef Pentagonu Pete Hegseth stanowczo zaprzeczył, jakoby wysłał plany ataku na Hutich w Jemenie podczas grupowej dyskusji na Signal, choć wcześniej autentyczność ujawnionych przez The Atlantic wiadomości potwierdził rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Obok wysłania planów i wrażliwych danych na temat operacji w Jemenie, Jeffrey Goldberg mógł obserwować dyskusje poprzedzającą decyzję o uderzeniu. Sceptycyzm zgłaszał głównie wiceprezydent J.D. Vance, który argumentował m.in. że nieproporcjonalnie więcej skorzysta na niej Europa, która w znacznie większym stopniu korzysta ze szlaków handlowych prowadzących przez Morze Czerwone, zagrożonych przez Hutich.
"Nie jestem pewien, czy prezydent (USA Donald Trump) zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to sprzeczne z jego obecnym przekazem na temat Europy. Istnieje też ryzyko, że zobaczymy umiarkowany lub poważny wzrost cen ropy" - napisał Vance. "Jeśli uważacie, że powinniśmy to zrobić, to zróbmy to. Po prostu nie podoba mi się, że znowu ratujemy Europę" - dodał.
Hegseth odparł, że europejska "jazda na gapę jest żałosna", lecz zaznaczył, że tylko USA są w stanie przeprowadzić operację na taką skalę. Doradca prezydenta Stephen Miller odpowiedział, że Trump wyraził na nią zgodę, lecz "wkrótce ma jasno dać do zrozumienia Egiptowi i Europie, czego oczekujemy w zamian" - powiedział Miller.
We wtorek do sprawy krótko odniósł się Donald Trump. Podczas konferencji prasowej w Białym Domu o wpadkę pytali go dziennikarze.
- Przeciek nie wywołał żadnego efektu, bo ten atak był bardzo efektywny (...). Nic o tym nie wiem, dowiaduję się od was - powiedział Trump.
Maciej Zubel, dziennikarz Wirtualnej Polski