Wpadka CBŚP. Ujawniamy kulisy nieudanej akcji policjantów

Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji przeprowadzili spektakularną akcję zatrzymania mężczyzny, który natychmiast po przewiezieniu na policję został… wypuszczony na wolność. Czy związek ma z tym handlarz bronią z kontaktami w służbach specjalnych?

Wpadka CBŚP. Ujawniamy kulisy nieudanej akcji policjantów
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Jedzura/REPORTER
Tomasz Bodył

20.02.2020 07:22

Do feralnej akcji CBŚP w województwie wielkopolskim doszło 30 stycznia, ale dopiero teraz jej okoliczności wychodzą na jaw:

- Ktoś wyrwał drzwi z zamka i kilka osób wtargnęło do domku. Przewróciłem się na ziemię i usłyszałem krzyki "Na glebę! Nie ruszaj się! Policja!". Mierzono do mnie z kilku pistoletów. Zacząłem płakać, bo bardzo się bałem. Zapakowali mnie do samochodu i zawieźli na komendę do Wolsztyna – opowiada Wirtualnej Polsce zatrzymany Jakub D.

Mężczyzna miał zostać doprowadzony do aresztu śledczego w Zielonej Górze, żeby odbyć 10–miesięczny wyrok więzienia. Jednak wcześniej złożył wniosek o odbycie tej kary w systemie dozoru elektronicznego. Nakaz zatrzymania został anulowany przez sąd na dzień przed akcją CBŚP.

- W dniu 29.01.2020 r. nakaz doprowadzenia został wycofany z uwagi na złożenie przez skazanego wniosku o udzielenie zezwolenia na odbywania kary w systemie dozoru elektronicznego – potwierdza sędzia Aleksander Brzozowski, rzecznik prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Dlaczego funkcjonariusze CBŚP nie wiedzieli, że nakaz zatrzymania jest nieaktualny? Służby nie potrafią tego wyjaśnić.

- Policjanci wykonywali czynności, a w międzyczasie została odwołana podstawa prawna, na bazie której należało zatrzymać mężczyznę. O tym fakcie funkcjonariusze dowiedzieli się po dowiezieniu mężczyzny do najbliższej jednostki Policji. Wówczas bezzwłocznie osoba ta została odwieziona do wskazanego przez siebie miejsca. W związku z tą sytuacją wszczęto postępowanie wyjaśniające, w celu sprawdzenia czy zostały zachowane właściwe procedury – czytamy w mailu z biura prasowego CBŚP.

Jakub D. złożył skargę na swoje zatrzymanie, sprawę będą wyjaśniać śledczy z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

„Tango down”

Ale w tej sprawie jest jeszcze drugie, a nawet trzecie dno. Jakub D. miał odbywać wyrok 10 miesięcy więzienia za posiadanie broni bez zezwolenia i posługiwanie się podrobionym prawem jazdy. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiadał Jacek P., który za przekazanie broni osobie nieuprawnionej został wówczas skazany na 6 miesięcy w zawieszeniu na 2 lata.

Jacek P. jest lokalnym biznesmenem, o którego interesach i niejasnych powiązaniach ze służbami specjalnymi pisały wielokrotnie media. Przez wiele lat Jakub D. był pracownikiem Jacka P. W lipcu 2016 r. obaj zostali złapani przez straż graniczną w Słubicach na nielegalnym przewożeniu 9 sztuk broni. Tego właśnie dotyczą ich wyroki.

Zasiadając wspólnie na ławie oskarżonych obaj mężczyźni nawzajem przerzucali się odpowiedzialnością. Wkrótce doszło między nimi do konfliktu. Jakub D. złożył w prokuraturze obszerne doniesienie, w którym oskarżył swojego byłego pracodawcę o liczne przestępstwa karne (m.in. wyłudzanie ubezpieczeń komunikacyjnych i paserstwo), skarbowe, "przekręty" z bronią i amunicją, a także o powiązania ze służbami specjalnymi.

Wiosną 2019 r. w Wolsztynie doszło między nimi do szarpaniny. W rezultacie Jacek P. został oskarżony o pobicie i zastraszanie świadka - czyli właśnie Jakuba D. Postępowanie sądowe w tej sprawie jeszcze trwa.

O tym konflikcie dużo i chętnie pisze prasa lokalna. Na jej łamach Jacek P. tłumaczy, że oskarżenia są efektem tego, iż Jakub D. chciał od niego wyłudzić pieniądze. Jakub D. jest z kolei przekonany, że za jego zatrzymaniem przez CBŚP stoi właśnie Jacek P.
- Jak wpadli mężczyźni z bronią, to myślałem, że Jacek dał zlecenie, żeby mnie zabili – mówi nam Jakub D.

Według świadków, na profilu Jacka P. na jednym z mediów społecznościowych krótko po zatrzymaniu Jakuba D. ukazał się wpis: "No cóż, TangoDown". W kodzie służb specjalnych oznacza to likwidację wroga. Ten wpis szybko zniknął z jego profilu, zachował się jednak zrzut z ekranu.

Biznes wolsztyński

Biuro prasowe CBŚP nie odpowiedziało na nasze pytanie, czy funkcjonariusze tej służby kontaktowali się z Jackiem P. Nie ma w tej chwili jednoznacznych dowodów na to, że to faktycznie on stoi za tym zatrzymaniem - ale też nie ulega wątpliwości, że było ono mu na rękę.

Jacek P. ma bowiem bardzo ciekawe kontakty wśród służb mundurowych, a w jego przeszłości nie brakuje niewyjaśnionych historii, w których przewijają się służby specjalne, a których wyjaśnianiem często zajmuje się prokuratura.

Wolsztyński biznesmen jest miłośnikiem broni i militariów. Stoi za dwiema firmami, które zajmują się handlem bronią, sprzętem wojskowym i szkoleniami militarnymi (formalnie te firmy należą do jego żony, a Jacek P. jest pełnomocnikiem, lecz faktycznie to on je prowadzi).

W 2015 r. na poligonie w Babimoście doszło do postrzelenia mężczyzny, w wyniku czego w lipcu 2016 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wydało decyzję o odebraniu firmie Jacka P. koncesji. Firma odwołała się, ale jak informuje MSWiA, "14 stycznia 2020 r. Naczelny Sąd Administracyjny oddalił skargę kasacyjną (…) Oznacza to, że decyzja Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji cofająca koncesję jest prawomocna." Skuteczne odebranie koncesji firmie, którą prowadzi Jacek P., zajęło więc MSWiA aż 3,5 roku, a przez ten czas bez żadnych przeszkód prowadziła ona swoją działalność.

Na obiekcie w Babimoście trenowali m.in. żołnierze, strażnicy graniczni czy policyjni antyterroryści. Takie czterodniowe szkolenie odbyło się np. w kwietniu 2018 r. Jacek P. również w nim uczestniczył, chętnie robił sobie zdjęcia z mundurowymi i je publikował. W maju 2018 r. biznesmen z własnej broni postrzelił człowieka w Wolsztynie, jednak w tym wypadku nie poniósł konsekwencji, gdyż ostatecznie miejscowa policja uznała to za nieszczęśliwy wypadek.

Mimo decyzji o odebraniu koncesji firma, za którą stoi Jacek P., w 2019 r. wzięła udział w przetargu na dostawę broni dla Komendy Głównej Policji o wartości ok. 3 mln zł. Po tym, jak opisała to "Rzeczpospolita", przetarg został unieważniony - oficjalnie z powodów formalnych.

Z kolei druga firma, z którą związany jest Jacek P., wzięła udział w niedawnym przetargu na dostawę broni dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Początkowo nawet CBA wybrało jej ofertę, ale po ujawnieniu przez nas kulis tego przetargu, ostatecznie został on unieważniony.

Pytania bez odpowiedzi

Jacek P. nie odpowiedział na nasze pytania przesłane mejlem. Poprosiliśmy również biuro prasowe MSWiA o komentarz do sprawy niepotrzebnego zatrzymania Jakuba D. przez CBŚP. Otrzymaliśmy jedynie odpowiedź, że "w związku z postępowaniem wyjaśniającym prowadzonym przez CBŚP, prosimy o kontakt z rzecznikiem prasowym CBŚP".

W ten sposób MSWiA uchyliło się od bezpośredniej oceny prawidłowości działań służby, która przecież podlega właśnie temu resortowi - zostawiło to zadanie prokuraturze.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (169)