WP.PL z Krymu: poruszająca historia ojca Iwana. Duchowny musiał uciekać

Gdy Rosjanie wkroczyli na Krym, za jeden z pierwszych celów obrali sobie bazę wojskową w Perewalnem. Po niespełna trzech tygodniach blokady przypuścili szturm. Kilka godzin później było już po wszystkim. Nad bazą zawisła rosyjska flaga, żołnierze ukraińscy musieli się wynosić. Została tylko przytulona do muru maleńka cerkiew, w której przez lata pełnił posługę ojciec Iwan. Teraz jest pusta, bo oskarżany o ekstremizm duchowny musiał uciekać.

Cerkiew tuż przy wjeździe do bazy wojskowej Perewalne
Źródło zdjęć: © WP.PL | Konrad Żelazowski
Aneta Wawrzyńczak

Wioska Perewalne przykucnęła u stóp masywu górskiego Czatyr-Dah, o którym Mickiewicz pisał, że to "maszt krymskiego statku". Jeszcze niedawno mieszkało w niej trzy i pół tysiąca dusz: w bazie ukraińskiej brygady obrony wybrzeża żołnierze, w sąsiednich blokach - głównie ich żony i dzieci. Teraz powoli pustoszeje, bo żołnierze dostali już prikaz z Kijowa: wracajcie na Ukrainę.

Ojciec "Tituszka"

Było jeszcze ciemno, gdy 2 marca do Perewalnem zajechała kawalkada pojazdów bojowych na rosyjskich tablicach. Około setka zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn w uniformach wojskowych, ale bez jakichkolwiek naszywek, otoczyła bazę. Świtało już, gdy nadciągnęły pierwsze posiłki. Zmierzchało, gdy przybyły kolejne. Rozpoczęła się "blokada". W cudzysłowie, bo uzbrojeni przybysze uspokajali Ukraińców: "My tylko chcemy ochronić was przed prowokacjami".

Ojciec Iwan, 58-letni duchowny, który 17 lat wcześniej przyjechał na Krym z Kijowa, też chciał ochronić żołnierzy. W złoto-bordowym felonionie, codziennie przez ponad dwa tygodnie wychodził z małej cerkwi, stawał pomiędzy Rosjanami a Ukraińcami, błogosławił jednym i drugim.

Teraz już go nie ma. W cerkwi pusto, drzwi zamknięte na głucho. Rosyjscy żołnierze kręcą głowami; nie wiedzą, gdzie jest ojciec Iwan, tyle tylko, że wyjechał. Ale jeden z nich na uboczu dyktuje półgłosem jego numer telefonu.

- Modliłem się za wszystkich, żeby trwali w pokoju - wyjaśnia ojciec Iwan w rozmowie telefonicznej. Ponad tydzień temu wrócił do Kijowa, bo - jak wyjaśnia - zrobiło się zbyt niebezpiecznie. W czasie blokady odprawiał nabożeństwa, pomagał żołnierzom, prał im mundury, przywoził jedzenie, dodawał otuchy.

Niektórzy przychodzili do cerkwi jak dawniej, większość nie wychylała nosa z bazy. Przestały też zaglądać ich żony i dzieci. Bały się, bo ojciec Iwan z rosyjskimi żołnierzami kłócił się niemal codziennie. Grozili mu: "Wiemy, gdzie mieszkasz, dorwiemy cię". - Mówili, że jestem ekstremistą, popychali mnie, ale żadnej krzywdy nie zrobili. Tylko wołali za mną: "Tituszka!" - opowiada.

17 lat w walizce

Czas mijał powoli, wszyscy czekali. Ojciec Iwan - na referendum (mówi: - Miałem nadzieję, że się wszystko wtedy uspokoi), żołnierze - aż wszyscy się podpiszą pod petycją, o oskarżenie go o ekstremizm. Wtedy duchowny wystraszył się nie na żarty, bo na początku lutego Władimir Putin podpisał dekret o zaostrzeniu kar z tego paragrafu (do czterech lat więzienia i 300 tysięcy rubli grzywny), a w drugiej połowie marca Krym wszedł w skład Federacji Rosyjskiej. - Bałem się, że zaraz wszyscy uwierzą, że jestem ekstremistą - mówi ojciec Iwan.

Dwa dni po referendum, które przypieczętowało rosyjską aneksję półwyspu, ojciec Iwan spakował 17 lat swojego życia na Krymie i wyjechał do Kijowa. Uspokaja, że już jest bezpieczny.

Tydzień po nim Ukraińcy wyprowadzają sprzęt z Perewalnem. Co lepsze czołgi i broń wywożą kamazami w kierunku granicy z Ukrainą. Póki co, zostały tylko pojedyncze pojazdy porozstawiane na trawniku za murem. Ponad nimi łopocze na wietrze teraz biało-niebiesko-czerwona flaga.

Aneta Wawrzyńczak, Konrad Żelazowski z Krymu dla WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Nowe ogniska ASF u dzików. "Nie ma innego sposobu jak odstrzał"
Nowe ogniska ASF u dzików. "Nie ma innego sposobu jak odstrzał"
Miał przy sobie ponad 1,5 kg narkotyków. 31-latek usłyszał zarzut
Miał przy sobie ponad 1,5 kg narkotyków. 31-latek usłyszał zarzut
Syreny zawyły w Lubartowie. Wojewoda żąda wyjaśnień
Syreny zawyły w Lubartowie. Wojewoda żąda wyjaśnień
Indonezja. Pożar w biurowcu. Co najmniej 20 ofiar śmiertelnych
Indonezja. Pożar w biurowcu. Co najmniej 20 ofiar śmiertelnych
Obrady Sejmu odtajnione? Stanowczy głos marszałka. "Jest problem"
Obrady Sejmu odtajnione? Stanowczy głos marszałka. "Jest problem"
Archidiecezja z USA sprzedaje siedzibę. Pieniądze pójdą na wypłatę odszkodowań
Archidiecezja z USA sprzedaje siedzibę. Pieniądze pójdą na wypłatę odszkodowań
Katastrofa lotnicza w Rosji. Rozbił się samolot wojskowy
Katastrofa lotnicza w Rosji. Rozbił się samolot wojskowy
Waszyngton i Nuuk wydali wspólne oświadczenie. Rok po słowach Trumpa
Waszyngton i Nuuk wydali wspólne oświadczenie. Rok po słowach Trumpa
Lotnisko na Krecie sparaliżowane. Rolnicy wtargnęli na płytę
Lotnisko na Krecie sparaliżowane. Rolnicy wtargnęli na płytę
Wrócił na stanowisko. Andrej Babisz ponownie premierem Czech
Wrócił na stanowisko. Andrej Babisz ponownie premierem Czech
Seul poderwał samoloty. Litwa wprowadza stan wyjątkowy [SKRÓT PORANKA]
Seul poderwał samoloty. Litwa wprowadza stan wyjątkowy [SKRÓT PORANKA]
Ostra riposta Ozdoby. Poszło o Ziobrę
Ostra riposta Ozdoby. Poszło o Ziobrę