WP.pl pozwana za tekst o mafii śmieciowej. Znany prawnik manipuluje cytatami

Firma odpadowa Chemeko-System pozwała naszą redakcję i dziennikarza za tekst o mafii śmieciowej. Co prawda nazwa spółki nie pojawiła się w artykule ani razu, ale z jakichś przyczyn Chemeko-System poczuło się dotknięte. W pozwie prawnik spółki zmanipulował fragmenty naszego tekstu.

Prof. Marek Chmaj
Prof. Marek Chmaj
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Patryk Słowik

19.05.2023 | aktual.: 19.05.2023 14:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

  • Chemeko-System za materiał o mafii śmieciowej pozwało nie tylko wydawcę WP, lecz także mnie – autora artykułu. Spółka chce, bym zapłacił 50 tys. zł.
  • Profesor Marek Chmaj, reprezentujący Chemeko-System, w pozwie złożonym do sądu, zmanipulował i przerobił cytaty z naszego tekstu.
  • Prokuratura prowadzi postępowanie związane z nieprawidłowościami w funkcjonowaniu Chemeko-System. Kary spółce wymierza Główny Inspektor Ochrony Środowiska. My mamy dowody na to, że Chemeko przechowywało na swoim składowisku niebezpieczne odpady medyczne.

Halo, tu Chemeko

8 grudnia 2022 r. Wirtualna Polska opublikowała tekst pt. "Ozdoba, inspekcja, wielka polityka i mafia śmieciowa. Odsłaniamy kulisy starcia".

Była to analiza dotycząca odebrania Jackowi Ozdobie, wiceministrowi klimatu, kompetencji w resorcie (które później Ozdoba odzyskał).

W tekście pojawiły się wzmianki o informacjach publikowanych przez inne media na temat walki z nielegalnym składowaniem odpadów.

Wskazaliśmy, że "w połowie września [2022 r. - red.] szerokim echem odbił się reportaż >>Superwizjera TVN<<, w którym podano, że dwaj dolnośląscy radni twierdzą, iż (ówczesny) szef kancelarii premiera Michał Dworczyk blokował zaplanowaną w budżecie województwa kontrolę składowiska odpadów w Rudnej Wielkiej na Dolnym Śląsku, gdzie wcześniej wykryto nieprawidłowości. Sam Dworczyk zarzut uważa za wyssany z palca".

Przypomnieliśmy także, że o składowisku w Rudnej Wielkiej pisał m.in. "Dziennik Gazeta Prawna". Informował, że w 2018 r. wykryto tam niebezpieczne dla zdrowia odpady medyczne, w tym strzykawki, leki, krew, fartuchy chirurgiczne, opatrunki, pieluchy. Gazeta pisała także, że na wysypisku składowane były nielegalnie odpady komunalne z Niemiec i Litwy. I że według opinii biegłego, zleconej przez prokuraturę, składowisko może być źródłem rozprzestrzeniania wirusów.

Składowisko w Rudnej Wielkiej jest zarządzane przez Chemeko-System. Spółka postanowiła pozwać redakcję WP oraz mnie, autora artykułu - domaga się przeprosin, zadośćuczynienia oraz przekazania 50 tys. zł na cel społeczny.

Chemeko-System bardzo chętnie pozywa także inne redakcje i organy państwa. Pozwało m.in. Prokuraturę Okręgową w Warszawie, która prowadzi postępowanie w sprawie składowiska w Rudnej Wielkiej. Zdaniem firmy odpadowej prokuratura naruszyła dobra osobiste spółki.

Na nielegalu

Chemeko-System twierdzi, że biznes prowadzi legalnie, etycznie, a wszystkie zarzuty wobec spółki są wyssane z palca. Spółka podkreśla, że nieprawdą jest, iż nielegalnie składuje (składowała) odpady medyczne i chemiczne.

Przyjrzyjmy się więc faktom.

Po pierwsze, kierownik składowiska odpadów w Rudnej Wielkiej został zatrzymany na zlecenie prokuratury. Prowadzi ona postępowanie dotyczące "nielegalnego składowiska odpadów w Rudnej Wielkiej".

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu nadzorujący z ramienia rządu walkę z przestępczością odpadową.

Po drugie, to, że nielegalne odpady medyczne znajdowały się na składowisku Chemeko-System, przyznała sama spółka w oświadczeniu. Wskazywała, że znalazły się one tam wskutek prowokacji, ale nie negowała, że tam były.

Wirtualna Polska dotarła też do protokołu Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu, z którego jasno wynika, że na składowisku w Rudnej Wielkiej znajdowały się odpady, których składowanie tam było zakazane. W toku kontroli powstała obszerna dokumentacja fotograficzna.

Fotografie wykonane przez inspektorów ochrony środowiska przeczą tezie, że na składowisku w Rudnej Wielkiej nie znajdowały się odpady medyczne.
Fotografie wykonane przez inspektorów ochrony środowiska przeczą tezie, że na składowisku w Rudnej Wielkiej nie znajdowały się odpady medyczne.© własne | WIOŚ

Po trzecie, Główny Inspektor Ochrony Środowiska w 2020 r. przeprowadził kontrolę w Chemeko-System. Stwierdził wówczas 27 nieprawidłowości w zakresie gospodarowania odpadami. I wymierzył spółce karę w wysokości miliona zł.

W kwietniu 2022 r. GIOŚ powołał kolejny zespół kontrolny. Kontrola zakończyła się w styczniu 2023 r. i wykazała 10 nieprawidłowości. "W następstwie zostanie wydana decyzja w przedmiocie wymierzenia administracyjnej kary pieniężnej" - poinformowało nas biuro GIOŚ.

Część czerwonych worków z odpadami medycznymi była porozrywana.
Część czerwonych worków z odpadami medycznymi była porozrywana.© własne | WIOŚ

Manipulacje profesora Chmaja

Chemeko-System reprezentuje znany prawnik, prof. Marek Chmaj, wspólnik kancelarii Chmaj i Partnerzy.

W pozwie przeciwko Wirtualnej Polsce oraz mnie Chmaj skupia się na trzech fragmentach tekstu, które miały naruszyć dobra reprezentowanej przez niego firmy.

Pierwszy z nich miał, według prawnika, brzmieć: "Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk blokował zaplanowaną w budżecie województwa kontrolę składowiska odpadów w Rudnej Wielkiej na Dolnym Śląsku, gdzie wcześniej wykryto nieprawidłowości".

W rzeczywistości w naszym tekście ten fragment brzmiał tak: "Tymczasem, w połowie września, szerokim echem odbił się reportaż >>Superwizjera TVN<<, w którym podano, że dwaj dolnośląscy radni twierdzą, iż (ówczesny) szef kancelarii premiera Michał Dworczyk blokował zaplanowaną w budżecie województwa kontrolę składowiska odpadów w Rudnej Wielkiej na Dolnym Śląsku, gdzie wcześniej wykryto nieprawidłowości".

Dalej Chmaj "cytuje" kolejny fragment: "Składowisko może rozprzestrzeniać wirusy - m.in. HIV i żółtaczkę. A jest wręcz pewne, że jakość powietrza i wody w okolicy pozostawia, najdelikatniej mówiąc, wiele do życzenia".

W naszym artykule pisaliśmy: ">>Postępowania prokuratorskie w tej sprawie nadal trwają. W opinii biegłego sądowego dr. Mateusza Cuskego, zleconej przez Prokuraturę Okręgową w Legnicy, czytamy, że składowisko może rozprzestrzeniać wirusy - m.in. HIV i żółtaczkę. A jest wręcz pewne, że jakość powietrza i wody w okolicy pozostawia, najdelikatniej mówiąc, wiele do życzenia<< - opisywał >>DGP<<".

Marek Chmaj to znany prawnik, stały bywalec parlamentu oraz pełnomocnik kilku polityków. Reprezentuje też Chemeko-System.
Marek Chmaj to znany prawnik, stały bywalec parlamentu oraz pełnomocnik kilku polityków. Reprezentuje też Chemeko-System.© Licencjodawca | Stefan Maszewski/REPORTER

Kolejny "procesowy", według Chmaja, fragment tekstu to: "Wykryto tam niebezpieczne dla zdrowia odpady medyczne. Było tam wszystko: strzykawki, leki, fekalia, krew, fartuchy chirurgiczne, opatrunki, pieluchy. Ustalono, że na wysypisku składowano nielegalnie odpady komunalne z Niemiec i Litwy".

U nas fragment ten brzmiał: ">>Dziennik Gazeta Prawna<< informował, że w 2018 r. wykryto tam niebezpieczne dla zdrowia odpady medyczne. Było tam wszystko: strzykawki, leki, fekalia, krew, fartuchy chirurgiczne, opatrunki, pieluchy. Ustalono, że na wysypisku składowano nielegalnie odpady komunalne z Niemiec i Litwy".

Profesor Marek Chmaj więc nie tylko wyrywa fragmenty tekstu z kontekstu, lecz także je przerabia – ucinając części zdań i stawiając wielkie litery tam, gdzie w tekście są małe. W ten sposób Sąd Okręgowy w Warszawie – gdyby bazował na złożonym pozwie – mógłby nie dostrzec np., że w jednym ze wskazanych przez Chmaja fragmentów przywoływane jest stanowisko powołanego biegłego sądowego.

Efekt mrożący

Ktoś mógłby pomyśleć, że ten tekst to forma wojenki pomiędzy nami a Chemeko-System bądź prof. Markiem Chmajem.

Chodzi jednak o coś więcej. Mianowicie o to, że bogate spółki, zatrudniające najlepszych prawników w kraju, poprzez takie i podobne działania próbują uciszać media i blokować publikację niewygodnych dla nich artykułów. Niestety często im się to udaje, gdyż wielu wydawców nie ma pieniędzy na wieloletnie procesowanie się, część z nich obawia się przegranych procesów, a jeszcze inni wychodzą z założenia, że prościej jest skasować niewygodne dla jakiejś spółki teksty niż "łazić po sądach".

Mówiąc najprościej: bogaci przedsiębiorcy, kierując do sądów pozwy, które nie mają rzeczywistych podstaw, liczą na wywołanie tzw. efektu mrożącego.

Piszemy o tym, bo nie godzimy się z takimi próbami uciszania dziennikarzy i uniemożliwiania pisania o istotnych społecznie sprawach.

 Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (106)