Wolny rynek gazu nie dla potentatów
Od 1 lipca krajowe firmy mogą kupować gaz
od dowolnego dostawcy. Giganci przemysłu na razie trzymają się
PGNiG, którym kieruje Marek Kossowski. Głównie z powodu długów
wobec gazowego monopolisty i obaw przed nieprzewidywalnym
Gazpromem. Nowi gracze na rynku muszą uderzyć z ofertą do
mniejszych firm - informuje "Puls Biznesu".
12.07.2004 | aktual.: 12.07.2004 06:42
Na tę chwilę czekały te firmy, które chcą się zająć lub już zajmowały się obrotem gazem, ale na niewielką skalę, jak Ekoenergiz z Olsztyna. Czekają też odbiorcy - głównie zadłużone w PGNiG firmy sektora wielkiej syntezy chemicznej, które mają nadzieję, że liberalizacja wpłynie na spadek cen - podaje dziennik. Problem w tym, że zanim ktoś zachce z nimi rozmawiać, muszą spłacić swoje długi u byłego monopolisty. Wiele firm ma podpisane umowy z PGNiG, które ograniczają swobodę wyboru dostawcy - podkreśla "Puls Biznesu".
Jak pisze gazeta, Ekoenergiz chce sprzedawać gaz rosyjski ze złóż w środkowej Azji. Mamy już 30 klientów w Polsce, którzy zainteresowani są zakupem gazu od naszej firmy. Możemy wtłoczyć do sieci do 500 mln m sześc. gazu - zapewnia Lech Gizelbach, właściciel Ekoenergizu. Według "Pulsu Biznesu", Ekoenergiz nie chce jednak iść na wojnę z PGNiG. Będziemy raczej występować w roli dostawcy, który pomoże klientom PGNiG zdywersyfikować źródła zaopatrzenia - twierdzi Lech Gizelbach.
Rywale PGNiG na razie omijają największych odbiorców gazu, jak ZA Puławy, ZA Kędzierzyn, ZA Tarnów, ZCh Police. Kupują oni gaz średnio po 160 USD za 100 m sześciennych - podaje "Puls Biznesu". Dopóki nie spłacą one długów za gaz wobec PGNiG, trudno im będzie się uniezależnić. Gdyby nawet się uparły, muszą wkalkulować w cenę gazu od nowego dostawcy ryzyko postawienia długu przez monopolistę w stan natychmiastowej wymagalności - mówi dziennikowi chcący zachować anonimowość przedstawiciel jednej z firm, chcącej sprowadzać do Polski gaz. (PAP)