Jacek Jaworek ukrywał się u ciotki. Kobieta nagle zmieniła zeznania
Śmierć Jacka Jaworka nie zakończyła sprawy potrójnego morderstwa, którego dopuścił się ponad trzy lata temu. Prokuratura czeka na ekspertyzę broni, wysnuwa również przypuszczenia, gdzie mężczyzna mógł przebywać przed popełnieniem samobójstwa. Szczególną uwagę zwraca dziwne zachowanie ciotki, u której Jaworek miał spędzić ostatnie godziny życia.
05.09.2024 | aktual.: 05.09.2024 11:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jacek Jaworek odebrał sobie życie 19 lipca tego roku na terenie kompleksu sportowo rekreacyjnego w Dąbrowie Zielonej. Trzy lata wcześniej zabił swojego brata, jego żonę i 17-letniego syna. Przez ten czas ukrywał się przed poszukującymi go policją i Interpolem.
Śmierć Jaworka nie zakończyła jednak śledztwa prowadzonego w związku z zabójstwem jego rodziny. Prokurator Edyta Kubska z Prokuratury Okręgowej czeka m.in. na opinię biegłego z zakresu broni palnej i balistyki, aby dowiedzieć się, czy strzały w Borowcach i Dąbrowie Zielonej Jaworek oddał z tej samej broni.
Prokurator o poszukiwaniach: "takich jest wielu"
Kubska przyznaje, że nie jest zaskoczona, że Jaworkowi udało się przez trzy lata skutecznie ukrywać. - Tysiące ludzi w Polsce znika i to bezpowrotnie. To nie był specjalnie charakterystyczny mężczyzna. O takiej posturze jak on, twarzy, sposobie chodzenia, jest wielu. Wiadomo też, że nosił bejsbolówkę zakrywając część twarzy - podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prokurator zauważa też, że zainteresowanie poszukiwanymi nawet za najcięższe zbrodnie mija z tygodnia na tydzień od ogłoszenia poszukiwań. Tym samym spada czujność i liczba zgłoszeń o potencjalnym zauważeniu podejrzanego.
- W pierwszych tygodniach sama odbierałam po kilka telefonów, dziennie nawet od znajomych, że go widzieli, a to siedzącego na przystanku, a to jadącego rowerem czy wchodzącego do sklepu - wspomina Kubska. Na skutek zgłoszeń doszło nawet do zatrzymania kilku mężczyzn, żaden z nich jednak nie okazał się poszukiwanym Jackiem Jaworkiem.
Gdzie był przez trzy lata?
Zdaniem prokurator Edyty Kubskiej, Jaworek początkowo faktycznie wyjechał za granicę, gdzie prawdopodobnie pracował fizycznie. Racjonalną tezą jest ta, że wrócił, kiedy nie mógł pracować przez pogarszający się stan zdrowia.
Jacek Jaworek cierpiał na cukrzycę, nadciśnienie i podagrę. Uciekając z domu, nie wziął ze sobą lekarstw, dokumentów ani gotówki. Przez trzy lata nie korzystał z porad lekarskich, przynajmniej nie pod prawdziwym nazwiskiem.
Ukrywał się u ciotki
Po samobójczej śmierci Jaworka nagrania z monitoringu pozwoliły wytypować kilka domów, w których mógł wcześniej przebywać. Jeden z nich należy do Teresy D., siostry matki poszukiwanego.
Kobieta wcześniej nie została nawet przesłuchana. Po wejściu do jej domu śledczy znaleźli rzeczy osobiste Jacka Jaworka, co jest dowodem na to, że składane przez nią wyjaśnienia były nieprawdziwe. Jak mówiła, siostrzeniec pojawił się u niej tuż przed śmiercią. Przed prokuraturą zmieniła zeznania. Według informatorów "Wyborczej" Jaworek mógł zawitać do swej chrzestnej jesienią - w październiku bądź z początkiem listopada 2023 roku. Sama kobieta miała mówić w sądzie nawet o 2022 roku.
74-latka trafiła do aresztu, na posiedzeniu nie miała adwokata, nie złożyła również zażalenia. - Myśli pan, że gdyby chciała, to w areszcie osadzone by jej nie pomogły napisać takiego zażalenia? To niemożliwe. Widać woli nie wracać do domu - usłyszeli dziennikarze "Wyborczej" w częstochowskiej prokuraturze.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", WP Wiadomości