Wojskowy przekręt filmowy
Prokuratura wojskowa tropi grupę przedsiębiorców, którzy dawali łapówki w zamian za lukratywne kontrakty na filmowanie uroczystości w jednostkach wojskowych - informuje "Polska".
17.12.2007 | aktual.: 17.12.2007 01:50
Do jednostek "filmowcy" (kilku byłych wojskowych z podwarszawskiego Nowego Dworu Mazowieckiego) wchodzili dzięki rekomendacjom wysokich urzędników MON, w tym byłej wiceminister resortu, a obecnej poseł Platformy Obywatelskiej Jadwigi Zakrzewskiej. Zarabiali, sprzedając żołnierzom służby zasadniczej kasety. Brali od nich po kilkanaście złotych od sztuki.
Z ustaleń prokuratury garnizonowej w Elblągu i tamtejszej żandarmerii wojskowej wynika, że przedsiębiorcy pomagali sobie, rozdając na lewo i prawo kilkusetzłotowe łapówki dowódcom pododdziałów. Ci w zamian za to organizowali im spotkania z żołnierzami i zbierali pieniądze - mówi płk Jacek Żelazek z prokuratury wojskowej w Elblągu. Prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty 18 wojskowym.
Sprawa jest rozwojowa. "Polska" dotarła do pisma, jakie w czerwcu 2001 roku wydała ówczesna wiceminister obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka Jadwiga Zakrzewska. "Doceniając dobre wyniki dotychczasowej współpracy Pana z jednostkami wojskowymi oraz wysoki poziom świadczonych usług, jestem przekonana, że dowódcy chętnie podejmą pańską ofertę" - napisała Zakrzewska jednemu z biznesmenów.
Osoba zaangażowana w śledztwo powiedziała gazecie, że dla dowódcy był to wyraźny sygnał. Człowiek z takim pismem ma poparcie na najwyższym szczeblu władzy. Nie należy robić mu trudności, wpuścić do jednostki i nie interesować się za bardzo, co tam robi - wyjaśniła.
Jadwiga Zakrzewska jest teraz posłanką Platformy Obywatelskiej, wiceszefową sejmowej komisji obrony. W rozmowie z "Polską" mówi, że nie miała pojęcia o przestępczej działalności filmowców. (PAP)