Wojsko zmienia zdanie ws. śmigłowców. MON na wojnie ze swoimi fake news?
Armia zmienia swoje plany i po 1 września chce utrzymać dwie bazy śmigłowców ratowniczych nad Bałtykiem. Stanie się tak, choć do remontu idą dwie potrzebne do tego maszyny, a nowych wciąż nie kupiono. Wojskowi sami mówią, że będzie to dla nich nadludzki wysiłek, ale resort obrony nie pozostawia im wyboru.
23.08.2017 | aktual.: 23.08.2017 14:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dwa punkty stacjonowania śmigłowców (w Darłowie i Gdyni) działały w tym roku wyjątkowo: tylko przez letnie miesiące z uwagi na turystów. Wcześniej - od października 2015 roku, w związku z ograniczoną liczbą maszyn, dyżury prowadzone były tylko w bazie w Darłowie.
Teraz konieczny jest remont kolejnych, dwóch najcięższych śmigłowców Mi-14 PŁ/R, które pozwalają zabrać na pokład najwięcej osób i najdłużej mogą pozostawać w powietrzu.
O plany armii w sytuacji, gdy dwie maszyny będą poza służbą, zapytaliśmy we wtorek kpt. Marcina Braszaka, rzecznika prasowego Dowództwa Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Usłyszeliśmy, że pozostanie tylko jeden punkt, ale nie jest jeszcze przesądzony który.
- Decyzja formalnie nie jest jeszcze podjęta, ale teraz obsługujemy dwa punkty nadludzkim wręcz wysiłkiem. Musimy też przeszkolić załogi, bo mniejsze śmigłowce wróciły tuż przed sezonem letnim po remoncie z nowymi urządzeniami i nie wszyscy je poznali - tłumaczył nam rzecznik, przyznając też, że MW pozostanie bez dużych śmigłowców.
Już po publikacji artykułu (sprawę opisywały też inne media) Ministerstwo Obrony Narodowej oraz Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że po wakacjach nadal będą działać dotychczasowe punkty dyżurowania śmigłowców. MON na Twitterze zarzuciło nawet mediom tworzenie fake news.
Taka reakcja to prawdopodobnie efekt krytyki, jaka spadła na MON po doniesieniach o nowych problemach z wystarczającą liczbą śmigłowców ratowniczych.
Resort postanowił jednak, że nie poinformuje o zmianie decyzji, ale oskarży media o podanie nieprawdziwych informacji. Po opublikowaniu stanowiska MON o sprostowanie wystąpił do nas rzecznik prasowy Dowództwa Gdyńskiej Brygady Lotnictwa MW, wypierając się wcześniejszej wypowiedzi. Jednak sformułowania zawarte w nadesłanym sprostowaniu o utrzymaniu punktów dyżurowania śmigłowców, stoją w sprzeczności z komunikatem, który biuro prasowe gdyńskiej BLMW zamieściło w lipcu.
"Od 19 lipca wprowadzone zostały czasowe zmiany w pełnieniu dyżurów przez załogi śmigłowców ratowniczych Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Do końca sierpnia częściowo przywrócony zostaje drugi punkt dyżurowania śmigłowca SAR" - czytamy w informacji dla dziennikarzy sprzed miesiąca.
"W związku z ograniczoną liczbą maszyn w wersji ratowniczej oraz koniecznością ciągłego szkolenia ich załóg od 1 września ponownie w całodobowej gotowości do działań SAR nad obszarami morskimi i lądowym pasie nadmorskim utrzymywany będzie jeden śmigłowiec" - napisano.
Komunikat nadal można znaleźć na stronie BLMW. Jego treść jednoznacznie pozwala ocenić zarzuty o podanie nieprawdziwych informacji i fake news. W tym przypadku można wręcz stwierdzić, że MON i armia poszły na wojnę z fake news, które same stworzyły. Nasuwają się oczywiście pytania: czy tak jest tylko tym razem i czy chaos informacyjny w armii dotyczy tylko dyżurów śmigłowców ratowniczych?