ŚwiatWojsko izraelskie w pobliżu Betlejem

Wojsko izraelskie w pobliżu Betlejem

Izraelska armia w nocy z poniedziałku na wtorek wkroczyła na tereny Zachodniego Brzegu Jordanu pod Betlejem. Celem operacji najwyraźniej był obóz palestyńskich uchodźców Daheiszeh.

11.06.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Po wejściu wojsk na teren obozu na miejscu wprowadzono godzinę policyjną - wszystkim mężczyznom nakazano stawienie się w miejscowej szkole z dokumentami, umożliwiającymi ich identyfikację.

Podobne kroki podjęto też w pobliskiej wsi al-Chader, położonej na granicy ziem pozostających pod kontrolą palestyńską i izraelską.

Celem akcji - podobnie jak wielu poprzednich tego rodzaju najazdów - jest prawdopodobnie zatrzymanie palestyńskich bojowników, ukrywających się w obozie pod Betlejem.

Kolumny izraelskich sił pancernych we wtorek rano w dalszym ciągu blokowały także dojazd do siedziby Jasera Arafata w Ramallah. W nocy kolumna sił pancernych Izraela spenetrowała też rejon innego dużego miasta na Zachodnim Brzegu - Hebronu. Na miejscu zatrzymano kilkunastu Palestyńczyków. Podobnego wypadu armia dokonała też w rejonie Tulkaremu.

Najazd na rejon Betlejem prawdopodobnie stanowi odwet za ostrzelanie przez uzbrojonego Palestyńczyka w poniedziałek wieczorem konwoju cywilnych samochodów izraelskich, eskortowanych przez wojskowy pojazd na drodze w pobliżu osiedla żydowskiego w Strefie Gazy. Napastnik został zastrzelony przez Izraelczyków.

Izraelskie operacje były kontynuowane w momencie, gdy premier Izraela Ariel Szaron prowadził kluczowe rozmowy z prezydentem USA Bushem. Bush potwierdził w czasie spotkania, iż Izrael ma prawo do obrony przed atakami terrorystycznymi. Zaznaczył też, że by mogło dojść do postępu w procesie pokojowym, konieczne są gruntowne reformy Autonomii Palestyńskiej.

Prezydent USA dał do zrozumienia, że bliskowschodnia konferencja pokojowa, nieoficjalnie planowana na tegoroczne lato, nie odbędzie się w najbliższym czasie. Nie ma jeszcze warunków - powiedział Bush, wyrażając opinię, że nikt nie ma zaufania do powstającego rządu palestyńskiego.

Szaron powtórzył znane stanowisko izraelskie, zgodnie z którym warunkiem owocnych negocjacji jest ustanie aktów przemocy. O Arafacie premier powiedział: Obecnie nie uważamy go za partnera. Bush także wypowiedział się o Arafacie negatywnie, wyrażając ubolewanie, że nie przewodzi on w taki sposób, żeby naród palestyński mógł mieć nadzieję i pewność siebie.

Oczekuje się, że poniedziałkowe spotkanie Busha z Szaronem będzie ostatnią rundą amerykańsko-izraelskich konsultacji na tym szczeblu przed ogłoszeniem waszyngtońskich planów zaktywizowania bliskowschodniego procesu pokojowego. (jask)

bliskiwschódizrael
Zobacz także
Komentarze (0)