Wojna wisi na włosku. Dyktator naśladuje ruchy Putina
Wenezuela to rosyjski lotniskowiec zacumowany w Ameryce Południowej, zaś tamtejszy prezydent Nicolas Maduro, wzoruje się na działaniach Władimira Putina. Analitycy widzą podobieństwa wojny toczonej w Ukrainie z nowym nakręcającym się konfliktem w Ameryce Południowej.
- Narracja reżimu wenezuelskiego do złudzenia przypomina zalew propagandy ze strony Kremla przeciwko Ukrainie. Prezydent Wenezueli już mianował generała Alexisa Cabello jako władzę tymczasową w spornym terytorium Gujany. Sygnalizuje to gotowość do egzekwowania ekspansjonistycznych roszczeń - alarmuje Martin Holland, mieszkający w Kolumbii amerykański doradca do spraw bezpieczeństwa i ekspert spraw międzynarodowych.
Wskazuje, kolejne podobieństwa do rosyjskich hybrydowych działań w Ukrainie. Władze Wenezueli zapowiedziały też, że anektując część Gujany "nadadzą swojej ludności obywatelstwo wenezuelskie". Nowe państwo ma nazywać się Guayana Esequiba. Wszystko zaś dzieje się wokół haseł o "odzyskiwaniu utraconych ziem" i "zapobieganiu imperializmowi".
Według Hollanda w starciu zbrojnym los Gujany jest przesądzony. Wenezuelska armia liczy 120 tys. żołnierzy, a są jeszcze paramilitarne bojówki nazywane "kolektywami". Gujana ma zaledwie 3400 żołnierzy.
Jeszcze większa różnica widoczna jest w pojazdach opancerzonych: 514 wenezuelskich transporterów przeciwko sześciu gujańskim. Lotnictwo? Gujana ma tylko maszyny cywilne, m.in awionetki Cessna i śmigłowce Bell. Sąsiad, który grozi zajęciem jej terenu posiada flotę rosyjskich myśliwców Su-30.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Konflikt o granicę Gujany. Dżungla i zielone ludziki
Znaczna część 800-kilometrowej granicy między Wenezuelą a regionem Essequiba to gęsta dżungla, która jest niedostępna dla pojazdów, ale mogą tam działać samodzielne oddziały wojskowe. Analityk wspomina o pierwszych incydentach na granicy, gdzie ktoś zdejmował znaki państwowe i flagi Gujany. To podobne do działalności "zielonych ludzików" Putina podczas pierwszego etapu wojny w Ukrainie.
- Próba zajęcia przez Wenezuelę prowincji Essequiba, będącej częścią niepodległej Gujany, wywoła szerszy konflikt regionalny z potencjalnym zaangażowaniem takich krajów jak Brazylia i Kolumbia - alarmuje Martin Holland.
- Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro jest politykiem nieobliczalnym. Wobec zbliżających się wyborów próbuje z niczego wykreować wroga, jednoczącego Wenezuelczyków wokół jego osoby. W ten scenariusz wpisują się roszczenia wobec Gujany i trwający 120 lat spór o granicę. Nie można wykluczyć, że może dojść do agresji militarnej - komentuje tło konfliktu dr Mateusz Piątkowski, ekspert w dziedzinie prawa międzynarodowego z Uniwersytetu Łódzkiego.
Również według niego istnieją podobieństwa do operacji Rosji zakończonej aneksją ukraińskiego Donbasu, a później powstaniem nieuznawanych: donieckiej i ługańskiej republiki ludowej. Przykład to niedawne referendum w Wenezueli, w którym 95 proc. wyborców poparło roszczenia Nicolasa Maduro dla aneksji terytorium Essequiba (2/3 terytorium Gujany).
- Agresja militarna, do której nie ma żadnych powodów, byłaby akcją ryzykowną, możliwe, że straceńczą dla rządów Maduro. Podobnie jak inwazja wojsk Saddama Husajna na Kuwejt, która sprowokowała operację Pustynna Burza państw koalicji - mówi dalej dr. Piątkowski.
- Wenezuela nie ma tak silnej pozycji międzynarodowej, aby agresja nie wywołała reakcji mocarstw. Jedyne, na co liczy, to neutralne stanowisko Rosji na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Natomiast liczą się jeszcze głosy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji i Chin, które zapewne potępiłyby wojnę - tłumaczy rozmówca WP.
Burzliwe dzieje wytyczania granicy
Dr Mateusz Piątkowski przypomniał, że kiedy w 1970 roku Gujana uzyskała niepodległość od Wielkiej Brytanii, w granicę z Wenezuelą określono na podstawie orzeczenia międzynarodowego arbitrażu z 1899 roku. Orzeczenie to zaczęło być kwestionowane przez władze Wenezueli, gdy ujawniano treść pośmiertnych listów uczestników negocjacji. Wynikało z nich, że jeden z arbitrów, Rosjanin Fiodor Martens zaproponował układ uczestnikom. Sprzyjał Brytyjczykom, proponując im 90 proc. spornego terytorium.
Po dekadach sporów w 2018 roku Gujana wniosła pozew do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości przeciwko Wenezueli z żądaniem, aby Trybunał stwierdził ważność arbitrażu z 1899 roku. 1 grudnia 2023 roku MTS orzekł, że Wenezuela powinna powstrzymać się od jakichkolwiek działań, które mogą zmieniać status spornego obszaru. - To jeszcze nie wyrok, ale reżim Maduro wyraźnie obawia się niekorzystnego wyniku. Byłoby to narodowe upokorzenie, które mogłoby osłabić jego władzę - podkreśla dr Piątkowski.
Roszczenia Wenezueli do terytorium Essequibo w Gujanie zaostrzyły się po tym, jak amerykańska firma ExxonMobil w 2015 roku odkryły w strefie morskiej kraju złoża ropy oraz gazu, szacowane na 11 miliardów baryłek. We wrześniu Gujana sprzedała na aukcji kolejne koncesje na poszukiwania.
Także na ten ruch sąsiada odpowiedział prezydent Wenezueli. Nicolas Maduro nakazał służbom wydać państwowemu koncernowi naftowemu PDVSA licencję na wydobycie na spornym terytorium wód morskich. Nalegał, aby parlament uchwalił ustawę włączającą obszar morski do Wenezueli. "Dobra koniunktura gospodarcza Gujany, napędzana produkcją ropy naftowej i eksportem minerałów, uczyniła ją jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w regionie. Tymczasem przedłużający się kryzys gospodarczy w Wenezueli, korupcja oraz amerykańskie sankcje paraliżują ich przemysł wydobywczy" - podsumowują analitycy biznesowi.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski