Wojna w Ukrainie. "Za dużo sygnałów, by Białoruś nie przystąpiła do agresji"
- Białoruskie wojska wejdą do Ukrainy. Jestem o tym przekonany. Kluczowe jest pytanie: kiedy i gdzie. Jakościowo wojska Aleksandra Łukaszenki są słabe. Będą musiały otrzymać wsparcie od Rosjan. W ostatnich dniach było wiele sygnałów świadczących o tym, że Łukaszenka przyłączy się do Putina. Nie musi to się wydarzyć w ciągu 24-48 godzin, ale wydarzy... - ocenia w rozmowie z WP Konrad Muzyka, ekspert wojskowy i analityk.
Przypomnijmy, w ostatnich godzinach coraz głośniej mówi się o zaangażowaniu białoruskich wojsk w konflikt w Ukrainie.
W weekend ukraiński wywiad wojskowy informował, że prawdopodobieństwo, iż białoruskie wojska wkroczą na Ukrainę, jest bardzo wysokie. Według "Ukraińskiej Prawdy", powołującej się na źródła w sztabie generalnym, wejście Białorusinów do wojny to kwestia "dwóch lub trzech dni". Te same źródła wskazywały, że można się spodziewać potencjalnego ataku z Białorusi w kierunku zachodniej Ukrainy (np. miasta Łuck). Także szturm jednostek białoruskich na kierunku wołyńskim miał być bardzo prawdopodobny.
- Białoruskie wojska wejdą do Ukrainy. Jestem o tym przekonany. Kluczowe jest pytanie: kiedy i gdzie. Nie ma na razie bowiem pełnych informacji, które wskazywałyby, że wejdą od strony Wołynia i Brześcia. Nie musi to stać się w ciągu 24-48 godzin. Może być później - mówi Wirtualnej Polsce Konrad Muzyka, ekspert wojskowy i analityk z firmy konsultingowej Rochan Consulting.
Jego zdaniem, jeśli pójdzie uderzenie ze strony Białorusi, to będzie ono przygotowane i koordynowane przez rosyjskie jednostki.
- Białorusini sami nie ćwiczą podobnych operacji, oni temu nie podołają. Operacyjnie i strategicznie są połączeni z Rosjanami. Pytanie więc, jakie jeszcze na Białorusi pozostały rosyjskie wojska. O ile dobrze pamiętam w Brześciu była 29. armia. To ona może wyprowadzić atak od strony białorusko-ukraińskiej - ocenia Konrad Muzyka.
- Według naszych źródeł wojsko koncentruje się w dwóch rejonach: Brześciu, skąd można zaatakować zachodnią część Ukrainy (obwód wołyński - przyp. red.) oraz przy mieście Homel, które służyło już za bazę ataku w kierunku Kijowa. To może oznaczać przygotowania do realnej inwazji Białorusi na Ukrainę lub, jak twierdzi nasze źródło, że raczej nastąpić to może przy współudziale sił białorusko-rosyjskich - mówił Łatuszka.
Jak informował na Twitterze Jarosław Wolski, dziennikarz i analityk ds. wojskowości, siły zbrojne Białorusi po osiągnięciu mobilizacji można szacować na minimum 6-8 brygad zmechanizowanych, ponad 600 czołgów, 1100 bojowych wozów piechoty z odpowiednim wsparciem artylerii. "Nowoczesność tych oddziałów jest tutaj mocno wątpliwa, ale nie należy lekceważyć tego potencjału".
W mocniejszych słowach o białoruskiej armii wypowiada się Konrad Muzyka.
- Jakość wojsk białoruskich to dramat. Nie można mówić, że wniosą coś nowego, jeśli chodzi o zdolności bojowe. Mają bardzo słaby sprzęt: czołgi T-72, głównie w wersji T-72B, produkowane Związku Radzieckim i niemodernizowane. Białorusini dopiero od 2017 roku dostają nowsze czołgi T-72B3M. Ale mają ich mało, może jeden batalion. Z czego jedna kompania jest w trakcie szkolenia dopiero - mówi nam Konrad Muzyka.
I jak szacuje przy granicy z Ukrainą może być rozmieszczonych kilkanaście tysięcy żołnierzy wojsk lądowych Białorusi i dodatkowe ok. 6 tysięcy żołnierzy wojsk specjalnych. - Do walki może wejść również brygada powietrzno-desantowa. Byłoby to jednak głupie ze strony Łukaszenki. Wejście jednostkami tzw. lekkimi na teren Ukrainy, na którym przeciwnik wykonuje uderzenia czołgami, oznaczałoby szybką klęskę Białorusinów. Na Wołyniu Ukraińcy mają bardzo duży odwód w postaci jednostek wojskowych. Jeżeli Białorusini zdecydują się wejść z tamtej strony, to Ukraińcy ich zniszczą. Na pewno są już przygotowani i zmobilizowani - ocenia Konrad Muzyka.
Według doradcy ukraińskiego szefa MSW Wadyma Denysenki, możliwość przystąpienia Białorusi do wojny wynosi 60 proc. - Jeszcze tydzień temu było to 40 proc. - oświadczył.
W opinii Konrada Muzyki, w ostatnim czasie pojawiło się dużo sygnałów potwierdzających, że Łukaszenko dołączy do rosyjskiej agresji.
- Ich faktyczne zaangażowanie w konflikt jest już teraz bardzo prawdopodobne. W ubiegłym tygodniu miała miejsce seria spotkań białoruskich władz, tamtejszego ministerstwa obrony narodowej, również przedstawicieli cywilnych struktur. Tłumaczono żołnierzom zadania białoruskich sił zbrojnych, podkreślano rolę silnego morale wśród wojska. Robiono prezentację na temat ludobójstwa Białorusinów podczas II wojny światowej, którzy zginęli z rąk nazistów. Moim zdaniem, było to przygotowywanie gruntu pod zaangażowanie Łukaszenki w konflikt i próby uzasadnienia – tak jak w Rosji – denazyfikacją. Wmawianie opinii publicznej na Białorusi, że jeśli się nie postawi, to następnym krokiem może być ludobójstwo i czystki. Brzmi to absurdalnie, ale białoruska propaganda będzie zapewne chciała to wykorzystać - mówi nam analityk ds. wojskowości.