Wojna w Ukrainie. "Krzyk dzieci i nie możesz im pomóc". Poruszająca relacja spod Kijowa
- Najgorsze jest to, że słyszysz krzyk i płacz dzieci dochodzący ze zbombardowanych budynków, piwnic i nie możesz im pomóc - mówi Ludmiła, która ewakuowała się z miejscowości Borodzianka pod Kijowem. W dramatycznych słowach relacjonuje to, co widziała w Ukrainie.
08.03.2022 | aktual.: 08.03.2022 17:24
Ludmiła jest już w Polsce, a przed agresją sił Putina mieszkała w miejscowości Borodzianka, 23 kilometry od Kijowa. - Kiedy nasi dali odpór rosyjskim okupantom i oni byli źli, że nie mogli zdobyć Kijowa, to wówczas Rosjanie zbombardowali naszą Borodziankę. To co oni zrobili nam, mieszkańcom, to jest straszne. Moje dzieci to strasznie przeżywają. Czołgi, które strzelają nie wydają się tak straszne jak samoloty, które zbombardowały nasze domy, całe wsie - powiedziała płacząc Ludmiła.
Wojna w Ukrainie. "Krzyk dzieci spod zbombardowanych domów"
- Wyobraź sobie, mieszkasz w centrum i tu nagle słyszysz krzyki ludzi, dzieci spod zbombardowanych domów. Nasze domy ostrzeliwali Czeczeńcy. Ludzie siedzą do tej pory pod gruzami, nie mogą się wydostać. Możemy się tylko modlić. Wierzymy w naszą ukraińską armię- relacjonuje Ludmiła.
Kobieta przyjechała do jednej z podolsztyńskich miejscowości z dwiema córkami Władysławą i Jewą oraz 81-letnią mamą Marią.
Mówi, że na Ukrainie są bardzo silne kobiety. - Dzwonię do moich znajomych do Borodzianki. Wiele kobiet nie wyjechało z Ukrainy do Polski, ponieważ mają synów, mężów. One wspierają ich i mówią, że nie wyjadą. Mówią, że muszą być razem ze swoimi mężczyznami - dodała.
- Ja wyjechałam z córkami i mamą, ale moi bracia tam zostali. Powiedzieli mi, że będą walczyć, by wyswobodzić naszą Ukrainę. My wyjechaliśmy i modlimy się. Przyjechaliśmy do Polski i widzimy, jak wspaniałe są u was kobiety, ile mają serca, wiem że teraz każda kobieta jest silna. Wierzę w Boga, wiem że wymodlimy naszą Ukrainę. Jestem wdzięczna, że nas przyjęliście, że tyle ludzkich serc jest otwartych- podkreśliła.
Wojna w Ukrainie. Trudna droga po bezpieczeństwo do Polski
- Nasza droga przez Ukrainę, gdy się ewakuowaliśmy była trudna. Jechaliśmy samochodem, ale GPS został wyłączony. Jechaliśmy trochę na oślep. Nasi żołnierze pokazywali nam, czy jechać na prawo czy na lewo. Teraz już jesteśmy w Polsce, jesteśmy bezpieczni. Dobrze się tu w Polsce czuję. Jak poszłam do cerkwi i zobaczyłam dokoła siebie ludzi, to poczułam się jak w domu - mówiła.
- Do kobiet w Rosji chcę powiedzieć, że nie może być wam wszystko jedno. Wasz prezydent wysyłając waszych mężów i synów na wojnę traktuje ich jak psy. Mnie was żal. Nie nienawidzimy was. My wiemy, że to całe zło zrobił wasz prezydent. Postawcie się mu, on jest tyranem - powiedziała Ludmiła.
Agnieszka Libudzka (PAP)