Wojna w Ukrainie. Co może zrobić Organizacja Narodów Zjednoczonych?
II wojna światowa obnażyła słabość Ligi Narodów, która finalnie została rozwiązana w roku 1946. Czy rosyjska inwazja na Ukrainę w podobny sposób obnaża słabość ONZ? Czy taka organizacja jest potrzebna? Czeska minister obrony powiedziała wprost, że w takiej formule ONZ nie ma sensu. Ale czy na pewno?
Wojna w Ukrainie trwa od ponad miesiąca. Kosztowała już życie setki niewinnych osób, spowodowała straty liczone w setkach miliardach dolarów, a Zachód odpowiedział na rosyjską agresję głównie sankcjami gospodarczymi. Wprawdzie kraje NATO od kilku tygodni wysyłają sprzęt wojskowy i broń do Ukrainy, ale nie ma mowy o wkroczeniu na terytorium zaatakowanego państwa wojsk Sojuszu, bo ten obawia się zaostrzenia konfliktu. Zwłaszcza w obliczu gróźb Władimira Putina, który już kilkukrotnie mówił o możliwości użycia broni jądrowej.
W obliczu wojny wychodzi też na jaw bezradność ONZ. Po miesiącu od rozpoczęcia walk na Wschodzie, Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję krytykującą inwazję Rosji na Ukrainę i wezwało do natychmiastowego zawieszenia broni. Podobny dokument przegłosowano na początku marca. Wtedy agresor został wezwany do wycofania się z Ukrainy. Symbolem tamtego głosowania była samotność Rosji na arenie międzynarodowej. Przeciwko rezolucji były jedynie Białoruś, Syria, Erytrea i Korea Północna.
Czy Władimir Putin przejął się w jakiś sposób rezolucjami ONZ? Nie. Podobnie zresztą jak wszczętym postępowaniem przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. Przywódca Kremla może te działania nawet wykorzystywać na użytek wewnętrzny, łatwo wmawiając Rosjanom za sprawą kłamliwej propagandy tezy o okropnym Zachodzie.
Czy ONZ jest potrzebna?
- Jeśli ONZ nie jest w stanie zapewnić misji pokojowej, ani bronić praw człowieka, to nie ma sensu jej dalsze funkcjonowanie. ONZ powinno się rozwiązać - powiedziała kilka tygodni temu w czeskiej telewizji Jana Cernochova, czeska minister obrony.
Nawet jeśli słowa Cernochovej dotyczące "misji pokojowej" są nieprzemyślane, to czeska minister trafiła w sedno. Podczas gdy Rosjanie dokonują mordów na niewinnych Ukraińcach, posiedzenia ONZ są dla Siergieja Ławrowa okazją, by prezentować kłamliwą narrację i mówić o "ukraińskich nazistach", "ludobójstwie" w Donbasie czy rzekomym szykowaniu broni biologicznej w kijowskich laboratoriach.
Trzeba mieć świadomość, iż ONZ powstała po zakończeniu II wojny światowej, bo kampania rozpoczęta przez Adolfa Hitlera skompromitowała funkcjonującą w dwudziestoleciu międzywojennym Ligę Narodów. Ludobójstwa, masowe wysiedlenia, działania wojenne - działalność organizacji miała sprawić, iż nie powrócą koszmary z pierwszej połowy XX wieku.
Wojna w Ukrainie mogła otworzyć oczy Europejczykom, ale od 1945 roku mieliśmy wiele konfliktów i działań, które obnażały już słabość organizacji - ludobójstwo w Rwandzie, masakra Bośniaków w Srebrenicy, czystki w Kosowie, aż w końcu wojny w Afganistanie czy Iraku.
ONZ nie jest w stanie działać sprawnie chociażby ze względu na mechanizm weta w Radzie Bezpieczeństwa. Biorąc pod uwagę układ geopolityczny i stałą obecność w radzie takich państw jak Chiny czy Rosja, możliwe jest zablokowanie każdej sensownej inicjatywy. Tymczasem tylko ona może decydować chociażby o użyciu sił pokojowych.
Trudno też oczekiwać, by do Ukrainy wysłano siły pokojowe ONZ, bo byłoby to najwcześniej możliwe w przypadku zawieszenia broni. Na to się nie zanosi, a i sam prezydent Wołodymyr Zełenski stwierdził, że nie chce, by w jego kraju trwał "zamrożony konflikt".
ONZ powiela błędy Ligi Narodów
Liga Narodów została utworzona w roku 1920 w następstwie wydarzeń z I wojny światowej. Jej głównym celem było zapewnienie pokoju, współpraca między państwami na arenie światowej i przestrzeganie norm prawa międzynarodowego. Gdy jednak nazistowskie Niemcy szykowały się do wojny, postanowiły wycofać się z Ligi Narodów. Podobnie zrobiły też Japonia czy Włochy.
Sprzeczności między mocarstwami, przy równoczesnym obowiązywaniu zasady jednomyślności, skutecznie wiązało ręce Lidze Narodów. Podobnie jest teraz z Radą Bezpieczeństwa ONZ i prawem weta.
ONZ jest przy tym organizacją międzyrządową, a nie ponadrządową - jak chociażby Unia Europejska. Dlatego jest uzależniona od państw członkowskich. Paradoks obecnej sytuacji polega więc na tym, że ONZ traci na znaczeniu względem NATO czy UE, które są w stanie sprawniej działać m.in. w kwestii pomocy Ukrainie czy nakładania sankcji na Rosję.
Dziś można zaryzykować tezę, że ONZ jest organizacją "szytą" na czasy pokoju. Nie odnajduje się w okresie wojny. Nie oznacza to jednak, że jest zupełnie niepotrzebna. Ma ona swoje zadania do wykonania przy realizacji korytarzy humanitarnych, wspieraniu uchodźców czy pomaganiu dzieciom na terenach objętych wojną. ONZ stara się to robić, nawet jeśli Rosja, czyli stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ, regularnie ostrzeliwuje korytarze humanitarne i blokuje niesienie pomocy dla Ukraińców.