Wojna w Czeczenii już nie będzie konfliktem lokalnym
Zajęcie przez terrorystów szkoły w Biesłanie w Osetii Północnej dowodzi, że wojna w Czeczenii nasila się i rozszerza pod względem taktycznym i geograficznym - uważają analitycy ośrodka badawczego Stratfor.
Ich zdaniem obecność kobiet wśród napastników świadczy o tym, że taktyka samobójczych zamachów, niestosowana w czasie pierwszej wojny czeczeńskiej (1994-96), zaczyna się przyjmować w rejonie konfliktu, głównie pod wpływem zagranicznych muzułmańskich bojowników, utrzymujących kontakty z Czeczenami.
To, że samobójczych ataków dokonują głównie kobiety, tłumaczy - według Stratforu - czeczeńska wersja islamu, struktura społeczna i podział ról między mężczyznami i kobietami, a także decyzja czeczeńskiego dowództwa, które chce wykorzystać mężczyzn do walki czynnej, a nie do samobójczych zamachów.
Kobiety uczestniczyły w opanowaniu budynku moskiewskiego teatru na Dubrowce w październiku 2002 roku, w ostatnim zamachu w Moskwie w pobliżu stacji metra, mogły też mieć udział w zamachach na dwa rosyjskie samoloty pasażerskie - piszą analitycy, powołując się na rosyjskie źródła.
Zwracając uwagę na dużą skalę operacji, Stratfor sugeruje, że w jej planowaniu mógł mieć udział doświadczony w polu dowódca, np. czeczeński komendant Szamil Basajew.
Sam atak nasuwa im skojarzenia z głośnym atakiem na szpital w Budionnowsku, który zakończył się porażką Rosjan - odstawieniem czeczeńskich bojowników do granicy, gdzie zwolnili resztę zakładników.
Zdaniem analityków kryzys w Biesłanie dowodzi, że wojna w Czeczenii rozszerza się geograficznie i zaczyna obejmować sąsiednie republiki: Inguszetię i Osetię Północną. Większość z 27 bojowników, których uwolnienia z rąk Rosjan domagają się terroryści, przetrzymujący dzieci w budynku szkoły, to Ingusze, pojmani przez Rosjan w następstwie ataków przeciw celom rosyjskim w czerwcu.
Ten ostatni aspekt analitycy uważają za najważniejszy: "Wojna w Czeczenii przestała być konfliktem lokalnym i już nigdy nim nie będzie" - stwierdzili w konkluzji.