Wojna Putina
Niemiecka prasa krytykuje władze Rosji za
wykorzystywanie obchodów 60. rocznicy zakończenia wojny do
umacniania swej politycznej pozycji. Gazety piszą też różnicy zdań
w ocenie okresu powojennego, dochodząc do wniosku, że wspólna
europejska pamięć historyczna ciągle jeszcze nie istnieje.
09.05.2005 | aktual.: 09.05.2005 07:11
Uroczystości w Moskwie służą nie tylko upamiętnieniu rocznicy zwycięstwa Rosji w drugiej wojnie światowej - uważa lewicowy niemiecki dziennik "Taz". "Obecne polityczne kierownictwo na Kremlu chciałoby uczestniczyć w chwale i zasługach pokolenia wojennego. Przerzucenie mostu w przeszłość ma dać Kremlowi mandat, którego nie jest w stanie zdobyć dzięki własnym politycznym osiągnięciom" - tłumaczy komentator. Stąd bierze się "obsesyjne" zwracanie się ku przeszłości, jak również zabiegi, by zaprezentować Józefa Stalina jako wodza bez skazy, zwycięzcę i nieposzlakowanego "Ojca Narodów" - dodaje "Taz".
Podpieranie się historią dowodzi, że Putin w szóstym roku swych rządów nie jest w stanie zaproponować swemu krajowi programu na przyszłość. "Moskwa świętuje zwycięstwo, lecz rządzący reżim znajduje się w defensywie na wszystkich polach polityki wewnętrznej i zagranicznej" - stwierdził "Taz".
"Berliner Zeitung" podkreśla, że uroczystości w Moskwie nie będą poświęcone zakończeniu II wojny światowej, ani też powstrzymaniu rzezi milionów ludzi w Europie, lecz zwycięstwu radzieckiego wojska w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.
"Heroizacja zwycięstwa przesądza o dominacji stanowiska, że cena, jaką ZSRR zapłacił za kontrowersyjny udział w wyzwoleniu Europy od narodowego socjalizmu, była uzasadniona. Gloryfikacja ofiar odsuwa na dalszy plan miliony zniszczonych rosyjskich biografii" - czytamy.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważył, że Bałtowie oraz inne narody Europy Środkowej i Wschodniej przeżyły wyzwolenie od narodowego socjalizmu jako przejście do ponownej okupacji i radzieckiego terroru.
Dopiero upadek ZSRR przyniósł tym krajom wolność. "Odmowa nazwania bezprawia po imieniu jest powodem głębokiej nieufności Bałtów wobec Rosji i powoduje, że zabiegają one o zbliżenie z Ameryką. Rządzi nią człowiek, który z wolności uczynił emblemat swojej prezydentury" - wyjaśnia komentator. "Der Tagesspiegel" przypomina, że ojciec kanclerza Gerharda Schroedera zginął jako żołnierz w Rumunii, podczas gdy starszy brat Władimira Putina zmarł z głodu w oblężonym Leningradzie. "W biografiach obydwu polityków odbija się los ich narodów" - zauważył komentator.
Jadąc na obchody do Moskwy, Schroeder wkracza na "śliski teren". Odwiedzając Łotwę, George W. Bush demonstracyjnie zaznaczył, że po brunatnym terrorze nastał tam czerwony terror. "Nad moskiewskimi uroczystościami zbierają się chmury politycznego niezadowolenia" - czytamy. Parada pod murami Kremla zaprojektowana została jako potwierdzenie radzieckiego zwycięstwa w 1945 r., jako mocne spoiwo, które do dziś integruje doświadczone stalinizmem społeczeństwo. Dzięki swemu poparciu dla Bałtów Bush wszedł w paradę wszystkim tym, którzy marzyli o symbolicznej restalinizacji Rosji.
Schroeder nie może użyć tak dobitnych słów jak Bush. Nie powinien jednak ograniczyć się do klaskania podczas parady - uważa komentator.
"Moskiewski spektakl pokazuje nam, że europejska pamięć roku 1945 jest podzielona" - podkreśla dziennik i dodaje - "Pobici, okupowani, wyzwoleni - już ta kolejność nie wszędzie była identyczna. "Ostatni dzień pamięci o 8/9 maja 1945 nie nastąpi dzisiaj. Długa droga dzieli całą Europę od wspólnego wizerunku historii. Dużo czasu upłynie też, zanim Schroeder i Putin będą mogli podać sobie rękę nie ignorując historycznych cierpień trzecich krajów" - czytamy w "Tagesspieglu".
Jacek Lepiarz