Wojna australijsko-aborygeńska
Australijska policja starła się z grupą uzbrojonych w dzidy Aborygenów. Do zamieszek doszło w stolicy Australii - Cannberze - podczas próby usunięcia namiotu, w którym Aborygeni urządzili swą ambasadę. Aborygeni uznali akcję za "wypowiedzenie wojny".
19.02.2003 08:52
W akcji uczestniczyło siedemdziesięciu funkcjonariuszy z oddziału prewencji. Na początku lutego sąd najwyższy nakazał starszyźnie Aborygenów usunięcie namiotu, nazywanego przez nich "aborygeńską ambasadą namiotową". Ponieważ Aborygeni nie wykonali polecenia sądu, do akcji wkroczyła policja. Podczas operacji aresztowano dwie osoby, które groziły policjantom dzidami oraz płonącymi gałęziami.
Starcie z dziesięcioosobową grupą Aborygenów trwało dziewięćdziesiąt minut. Nikt nie został ranny. Ostatecznie aborygeńscy aktywiści usunęli wysoki na sześć metrów namiot, który stał przed budynkiem parlamentu od stycznia.
Aborygeńska starszyzna uznała policyjną akcję za "wypowiedzenie wojny". Zapowiedziała ponowne postawienie namiotu. Wezwała również policję do zwrócenia zarekwirowanych w "ambasadzie" dokumentów.(ck)