ŚwiatWojna Al-Kaidy z ISIS nakręca spiralę przemocy w Pakistanie. To fatalny prognostyk dla całego regionu

Wojna Al‑Kaidy z ISIS nakręca spiralę przemocy w Pakistanie. To fatalny prognostyk dla całego regionu

• Wielkanocny atak w Pakistanie to kolejna odsłona rywalizacji Al-Kaidy z ISIS

• Celem byli chrześcijanie, bo Al-Kaida deklaruje "oczyszczenie" ziem islamu

• Wojna w łonie dżihadu będzie nakręcać spiralę przemocy w całym regionie

• Zamach to również pokłosie tolerowania islamistów przez władze Pakistanu

• Powiązani z Al-Kaidą pakistańscy talibowie dążą do przejęcia władzy w kraju

• Stawką jest nuklearny i militarny potencjał Pakistanu

Wojna Al-Kaidy z ISIS nakręca spiralę przemocy w Pakistanie. To fatalny prognostyk dla całego regionu
Źródło zdjęć: © AFP | ARIF ALI
Tomasz Otłowski

Bestialski zamach terrorystyczny, przeprowadzony przeciwko miejscowym chrześcijanom w pakistańskim Lahore 27 marca, a więc w dniu Zmartwychwstania Pańskiego, ponownie zwrócił uwagę opinii międzynarodowej na sytuację bezpieczeństwa w Pakistanie, i szerzej, w całym regionie Azji Południowej.

To, co dzieje się w tej części świata, już od dłuższego czasu jest skutecznie przykrywane przez rozwój sytuacji w innych, pozornie ważniejszych dla świata i Zachodu regionach, takich jak Bliski lub Daleki Wschód czy też Afryka Północna. Tymczasem wydarzenia zachodzące w Pakistanie i jego najbliższym sąsiedztwie, z Afganistanem na czele, mają niezwykle istotne znaczenie dla przyszłości całej wojny z islamskim ekstremizmem i terroryzmem. Niewykluczone, że to właśnie gdzieś w górach Hindukuszu lub na równinach Pendżabu - a nie w mokradłach Mezopotamii czy pustyniach Lewantu - określą się przyszłe losy naszej cywilizacji.

Sytuacja strategiczna w Azji Południowej już od ponad dwóch lat wyznaczana jest przez dwa zasadnicze elementy: szybko postępującą religijną radykalizację coraz większych kręgów społeczeństwa Pakistanu, czego bezpośrednim skutkiem jest wzrost politycznego znaczenia i społecznych wpływów ugrupowań skrajnie religijnych, oraz narastającą rywalizację między Al-Kaidą a Państwem Islamskim (IS). Dla obu struktur islamskiego sunnickiego dżihadu region afgańsko-pakistański (AfPak) - odpowiadający w przybliżeniu historycznej krainie Chorasan (dzisiejsze terytoria Pakistanu, Afganistanu oraz części Iranu, Indii i Azji Środkowej) - ma olbrzymie znaczenie symboliczne i propagandowe, wynikające z islamskiej profetyki i mitologii odnoszącej się do czasów ostatecznych i końca świata. Zgodnie bowiem z zapowiedziami samego proroka Mahometa (zawartymi w tzw. hadisach), to właśnie z Chorasanu "u końca czasów" wyruszyć ma pod czarnymi proporcami dżihadu ostateczna, zwycięska wyprawa wyznawców Allaha na Jerozolimę.

Nic zatem dziwnego, że kontrola nad tą mityczną dla muzułmanów krainą ma fundamentalne znaczenie zarówno dla Al-Kaidy (aktywnej zresztą w tym regionie już od 1998 roku), jak i dla IS. Sprawia to, że obszar Azji Południowej, a w coraz większym stopniu także i Środkowej, przeradza się szybko w kolejną, po Syrii i Afryce Północnej, arenę wzajemnego współzawodnictwa i konfrontacji obu dżihadystycznych ugrupowań.

Ojczyzna radykalnego islamu

Jednym z efektów takiego stanu rzeczy jest szybko pogarszająca się sytuacja bezpieczeństwa w Pakistanie - państwie, w którym radykalny, wojowniczy islam ma obecnie nieporównanie więcej zwolenników i sympatyków niż w jakimkolwiek innym kraju muzułmańskim, wliczając w to nawet ultraortodoksyjną, wahhabicką Arabię Saudyjską. Nie powinno to dziwić, bowiem już u swego zarania przed siedmioma dekadami, twórcy Pakistanu świadomie i z premedytacją wybrali właśnie islam jako czynnik mający nie tylko zbudować to państwo niejako od zera (na gruzach kolonialnego imperium brytyjskiego), ale też trwale je spajać w przyszłości, wraz z jego zróżnicowanym pod względem etnicznym i kulturowym społeczeństwem.

Radykalny islam i jego propagatorzy szybko stali się w Pakistanie liczącą się siłą polityczną, co ważne, wykorzystywaną także jako tajna broń w ciągnącej się od dekad rywalizacji z sąsiednimi Indiami. Dzisiejsza aktywność islamistów w Pakistanie to w prostej linii skutek długotrwałej polityki Islamabadu (bez względu na rodzaj i charakter rządów), polegającej na tolerowaniu obecności i coraz większych wpływów idei i struktur dżihadu.

Nawet gdy mniej więcej 20 lat temu stało się jasne, że strategia ta jest dla państwa pakistańskiego samobójcza, elity z Islamabadu nie odważyły się na radykalną zmianę polityki, a później było już tylko gorzej. Nieformalną istotą pakistańskiej doktryny strategicznej wobec islamskich radykałów stało się wówczas osławione hasło: "nie wszyscy islamiści są źli". A dokładnie - "źli" są tylko ci, którzy zagrażają interesom pakistańskim, a także dokonują zamachów na cele i obywateli Pakistanu. Pozostali, zwłaszcza jeśli atakują głównie Indie, są "dobrzy".

Problem w tym, że z upływem czasu część grup dżihadystów urwała się ze smyczy Islamabadu. I choć nadal formalnie ich głównym celem były wrogie Indie i ich interesy, to coraz częściej organizacje te atakowały także cele w samym Pakistanie, np. właśnie chrześcijan czy szyitów. Doktryna podziału islamistów na "złych i dobrych", choć skompromitowana już wielokrotnie (m.in. po krwawych zamachach w Mumbaju z 2008 roku, w których uczestniczyły pakistańskie grupy ekstremistyczne powiązane blisko z Al-Kaidą), zdaje się zatem wciąż obowiązywać. Podział islamistów na "swoich" i "obcych" jest bowiem głęboko zakorzeniony w sposobie postrzegania przez cywilne i wojskowe elity pakistańskie położenia geopolitycznego ich państwa w regionie oraz percepcji głównych zagrożeń dla jego bezpieczeństwa, wśród których dominują oczywiście Indie. Tkwi w sposobie myślenia o strategicznej pozycji Pakistanu, gdzie "dobrzy" islamiści, stworzeni i utrzymywani przez służby pakistańskie, stanowią wciąż perspektywicznie użyteczne narzędzie
polityki Islamabadu, nawet jeśli czasem kąsają rękę, która je karmi.

Należy się więc obawiać, że ten sposób rozumowania i działania pakistańskich elit będzie bardzo trudno zmienić, nie mówiąc już o jego zarzuceniu. Nawet pomimo tego, że pasztuński w większości Ruch Talibów Pakistanu (Tehrik-e-Taleban Pakistan, TTP) - jeszcze do niedawna zaliczający się do kategorii "swoich" i "dobrych" islamistów - od kilku lat prowadzi już otwartą wojnę z rządem, a w organizowanych przezeń zamachach zginęły do tej pory tysiące Pakistańczyków. Islamabad odpowiada użyciem regularnego wojska, które od niemal dwóch lat prowadzi operację zbrojną na terenach kontrolowanych przez TTP (północne regiony kraju). W akcji uczestniczą tysiące żołnierzy, ciężka artyleria i lotnictwo bojowe. Efekty tych działań są jednak, jak widać na przykładzie dramatu z Lahore, niewielkie.

Rozłam w łonie pakistańskich talibów

W ostatnich kilkunastu miesiącach większe straty i szkody dla TTP przyniosły jednak nie działania (mocno chimeryczne) sił pakistańskich, ale rozłam, do jakiego doszło w drugiej połowie 2014 roku. Pakistański Taliban wciąż jest jeszcze w trakcie lizania ran po tym zamieszaniu. W wyniku tego podziału część terenowych emirów i struktur TTP przeszła na stronę Państwa Islamskiego, porzucając podporządkowanie Al-Kaidzie, deklarując wierność kalifowi Ibrahimowi i stając się zalążkiem nowej prowincji kalifatu. Choć skala tego rozłamu nie okazała się duża, to wpłynęła na dość poważną dezorganizację aktywności TTP i wywołała duże zamieszanie w i tak raczej mało jednolitym ruchu. Co gorsza, nierzadko te podziały idą w poprzek hermetycznych struktur klanowych i plemiennych, a nawet rodowych, wprowadzając w ich życie element fermentu politycznego, a często i tradycyjnej wendetty (badal), zgodnej z Pusztunwali, honorowym kodeksem pusztuńskim.

Warto też pamiętać, że całe zamieszanie związane z pojawieniem się IS w regionie AfPak dotyczy matecznika Al-Kaidy, a więc regionu, gdzie organizacja ta działa od niemal dwóch dekad i skąd do dziś kieruje działaniami wielu komórek i grup rozsianych po całym świecie. Rywalizacja między IS a Al-Kaidą stała się od tej chwili nieodłącznym elementem wewnętrznej rozgrywki w ramach pusztuńskich struktur klanowych i plemiennych północnego Pakistanu.

Krwawy wielkanocny atak w Lahore jawi się w tym kontekście jako kolejna odsłona tej konfrontacji. Za zamachem stoi bowiem ugrupowanie o nazwie Dżammia’at-ul-Ahrar ("Zgromadzenie Wolnych") - jedna z dziesiątek grup islamistycznych działających w Pakistanie, obecnie podporządkowana operacyjnie i "politycznie" TTP i Al-Kaidzie. To właśnie ta grupa ma zresztą na koncie najwięcej spektakularnych zamachów wymierzonych w pakistańskich chrześcijan - do największego z dotychczasowych doszło równo rok temu, także w Lahore, gdzie zaatakowano dwa kościoły, zabijając 14 wyznawców Chrystusa.

Zamach w Lahore, przeprowadzony w minioną Wielkanoc, idzie więc de facto na konto samej Al-Kaidy, co jest absolutnie zgodne z ogólną linią strategiczną tej organizacji, podkreślającą islamistyczny integryzm i dążenie do "oczyszczenia" ziem islamu (Dar al-Islam) z wszelkiej obecności niewiernych (chrześcijan, hinduistów, żydów) lub heretyków (głównie szyitów). Co ciekawe, zaledwie na dwa dni przed tym atakiem inne z podporządkowanych Al-Kaidzie regionalnych ugrupowań islamistycznych - Islamski Emirat Afganistanu (czyli talibowie afgańscy) - opublikowało oświadczenie, wzywające wiernych do egzekwowania zasady praktykowania w ziemi islamu jedynie zwyczajów i rytuałów islamskich. Krwawy atak w Lahore dał zatem Al-Kaidzie dodatkowe punkty w jej rywalizacji z Państwem Islamskim. Teraz czekać należy na odpowiedź IS, zapewne równie brutalną i bestialską.

Al-Kaida, traktując pojawienie się struktur IS w regionie afgańsko-pakistańskim jako poważne zagrożenie dla swej działalności, już w 2014 roku (zaraz po powołaniu kalifatu przez IS) postanowiła doprowadzić do zjednoczenia pod swym szyldem organizacji dżihadystycznych, operujących w Azji Południowej. Pierwszym krokiem było (we wrześniu 2014 roku) powołanie do życia Al-Kaidy Subkontynentu Indyjskiego (Al-Qaeda of the Indian Subcontinent, AQIS). Później, pod koniec 2014 roku, Al-Kaida wystosowała wobec wszystkich polowych komendantów i liderów TTP na terenach plemiennych Pakistanu swoiste ultimatum, nakazujące potwierdzenie ich wierności i ponowne złożenie przysięgi. Część przywódców pakistańskiego Talibanu zignorowała ten apel, większość odpowiedziała jednak pozytywnie, do tego intensyfikując swą aktywność (ataki i zamachy).

Koniec 2014 i początek 2015 roku okazały się zatem w Pakistanie okresem niezwykłej eskalacji przemocy: w serii zamachów zginęło wtedy niemal 300 osób. Do najokrutniejszego ataku doszło 16 grudnia 2014 roku w Peszawarze, gdzie islamiści dokonali masakry w szkole dla dzieci z rodzin wojskowych i funkcjonariuszy służb (ok. 150 ofiar śmiertelnych, z czego ok. 130 to dzieci w wieku 7-14 lat).

Talibowie i Al-Kaida mierzą wysoko

Zdecydowane działania militarne podjęte przez władze pakistańskie przeciwko islamistom na przełomie 2014 i 2015 roku, a także coraz wyraźniejsza obecność struktur IS w regionie Azji Południowej sprawiły, że Al-Kaida zmuszona była zintensyfikować proces umacniania swych wpływów wśród rozdrobnionych ugrupowań islamistycznych w Pakistanie i jego otoczeniu. W marcu 2015 roku do reorganizującego się TTP przystąpiły dwa pakistańskie ugrupowania ekstremistyczne: Lashkar-e-Islam oraz właśnie Dżammia’at-ul-Ahrar. Następnie (w kwietniu ubiegłego roku) talibowie pakistańscy formalnie połączyli się z kolejnymi grupami islamskich ekstremistów (m.in. Lashkar-e-Dżhangvi, której przywódca, skądinąd wysoki rangą lider Al-Kaidy, Matiur Rehman, został członkiem najwyższego kierownictwa TTP). Nie ulega wątpliwości, że celem tych wszystkich organizacyjnych i kadrowych przesunięć było wzmocnienie i usprawnienie działań aktywnych w Pakistanie ugrupowań powiązanych z Al-Kaidą.

Szybko postępująca odbudowa i "restrukturyzacja" sieci komórek Ruchu Talibów Pakistanu miała bezpośrednie przełożenie na zwiększenie skuteczności jego operacji przeciwko siłom rządowym, instytucjom państwowym czy grupom uznawanym przez islamistów za wrogie (głównie są to szyici, ale też oczywiście niewielka pakistańska mniejszość chrześcijańska).

Obecnie nie ulega już wątpliwości, że nowa strategia TTP (współgrająca całkowicie z celami Al-Kaidy) zakłada otwarte dążenie do przejęcia władzy w Pakistanie poprzez wywołanie w tym kraju islamistycznej rewolty i obalenie konstytucyjnego rządu. Stawką w tej grze jest nie tylko pokaźny arsenał nuklearny, ale także konwencjonalny potencjał militarny tego kraju, należący do jednego z największych i najnowocześniejszych w regionie.

Nie bez znaczenia jest tu także chęć uprzedzenia Państwa Islamskiego, również żywo zainteresowanego przejęciem rządów w Islamabadzie i położeniem ręki na wspomnianych wyżej zasobach militarnych jako kluczu do władania mitycznym Chorasanem. To właśnie ten wyścig obu głównych struktur współczesnego sunnickiego dżihadu będzie w najbliższym czasie nakręcał spiralę przemocy, tak w samym Pakistanie, jak i w jego otoczeniu międzynarodowym (w Afganistanie, Indiach, Azji Środkowej). Wszystko to oznacza, że okrutnych zamachów, takich jak ten wielkanocny w Lahore, może być niestety więcej.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)