Sophia Loren - przyszła piękność z raną twarzy
Mała Sophia miała zaledwie 5 lat, kiedy zaczęła się II wojna światowa. Gdy w jej rodzinnym mieście pojawili się niemieccy żołnierze, patrzyła na nich z podziwem.
''Wtedy byli naszymi sojusznikami i przyjaciółmi, a w moich najwcześniejszych wspomnieniach pozostało, jak z zachwytem patrzyłam na młodych, przystojnych żołnierzy w pięknych mundurach, jak bawiliśmy się w wojnę na podwórkach domów na naszej ulicy'' - pisała po wojnie. ''Wspaniale było stać przed domem i przyglądać się maszerującym oddziałom, a największą atrakcję stanowiły długie kolumny czołgów przejeżdżających z hukiem ulicą'' - wspominała swoje szczenięce urzeczenie wojenną potęgą III Rzeszy.
Ale dziecięcą fascynację szybko skruszył bezlitosny wojenny walec. Zaczęły się naloty, które włoskie miasta przemieniały w pustkowia ruin. Jedno z bombardowań uszkodziło jej dom. W decydującą fazę wkroczyły również niemieckie plany całkowitej eksterminacji Żydów.
''Widząc to wszystko na własne oczy, naprawdę zrozumiałam przerażające okrucieństwo wojny. Bezduszne bomby spadały z nieba, ranni ludzie leżeli na ulicach; brak jedzenia i wody były straszne, ale nie tak potworne, jak ludzie w żołnierskich mundurach, dopuszczający się zbrodni na innych, bezbronnych istotach ludzkich. [...] Widziałam mężczyzn porywanych na ulicy pod naszymi oknami, bitych, wywlekanych z domów i zapędzanych na niemieckie ciężarówki wojskowe. Bez ostrzeżenia strzelano do ludzi na ulicach. Moje młode oczy widziały kolejne przerażające, potworne sceny'' - pisała, przypominając sobie koszmarne obrazy, których była świadkiem.
W końcu okrucieństwo wojny dotknęło Sophię również fizycznie. Podczas bombardowania odłamek ranił ją w policzek. Pomocy udzielili jej amerykańscy żołnierze, którzy zdążyli już w tamtym czasie wyprzeć Niemców z jej miejscowości. Wtedy ich polubiła, mimo że początkowo bała się. Dobrze traktowali jej matkę Romildę i siostrę Marię.
Po latach wspominała, że przerażenie budzili w niej marokańscy wojacy, którym - ponieważ nie garnęli się na wojnę - obiecywano, że nagrodą za bitewne trudy będzie nieskrępowany seks z kobietami. ''Aby dostać się do naszego mieszkania na piętrze, musiałyśmy przechodzić koło tych Marokańczyków, a to było zawsze przerażające. Odzywali się do nas w języku, którego nie rozumiałyśmy, prowokowali nas gestami i udawali, że chcą się do nas dobrać. Tak naprawdę to nigdy nas nie molestowali. Ale parę razy w środku nocy, kiedy się upili, przychodzili i łomotali do naszych drzwi, żeby nas nastraszyć'' - przypominała sobie te straszne chwile.
W końcu nadszedł koniec wojny. Można było spróbować żyć normalnie.